Radni PiS, Marcin Szczudło i Henryk Dębowski, drogo kosztują
Jeden radny PiS - Marcin Szczudło zarabia 22 tys. zł miesięcznie w państwowej spółce. Drugi - Henryk Dębowski stara się o posadę szefa funduszu. Też państwowego.
Radny PiS Henryk Dębowski zmieszał się, gdy - na czwartkowej konferencji na temat nowego wiceprezydenta Białegostoku - usłyszał pytanie, czy chce być nowym dyrektorem podlaskiego oddziału Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Od pewnego czasu krążyła taka informacja. Natomiast polityczni oponenci Dębowskiego nieoficjalnie podpowiadali, że popiera go minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel, więc pracę dostanie.
- To nie jest tematem tej konferencji - wymigał się od odpowiedzi Dębowski.
Po co została zwołana konferencja - trudno powiedzieć. Radni PiS (byli też Tomasz Madras i Paweł Myszkowski) oburzali się, że prezydent za pieniądze podatników buduje koalicję z PO i Nowoczesną. Nie zaproponowali jednak akcji, która miałaby temu przeciwdziałać.
Na kolejne pytania o PFRON radny Dębowski nadal nie chciał odpowiedzieć. W końcu w blasku kamer powiedział: dziękuję.
Takie uciekanie od odpowiedzi kiepsko mu wróży. Kiedy był szeregowym radnym od biedy mógł się tak zachowywać, ale przewodniczącemu klubu to nie przystoi.
A propos przewodniczącego. Choć to nieprawdopodobne, PiS jeszcze zmiany na tym stanowisku nie ogłosił. W zeszłym tygodniu pisaliśmy - na podstawie nieoficjalnych informacji - że Krzysztof Jurgiel wskazał Dębowskiego na szefa klubu, bo chciał mieć kogoś, kim mógłby sterować. Dotychczasowy przewodniczący klubu Mariusz Gromko zbliżył się bowiem za bardzo do Jarosława Zielińskiego, niedawnego konkurenta Jurgiela w walce o funkcję szefa regionu. Czy więc Dębowski ma dostać pracę w zamian za lojalność?
W tym miejscu warto przypomnieć historie innego radnego PiS. Marcin Szczudło w ub.r. przeszedł z Komitetu Truskolaskiego do PiS. Właściwie wrócił, bo wcześniej był członkiem tej partii. Prezydent Tadeusz Truskolaski wielokrotnie powtarzał, że w maju dowiemy się, za jaką cenę to zrobił. Bo w maju w Biuletynie Informacji Publicznej publikowane są oświadczenia majątkowe radnych.
Szczudło dostał pracę w Polskiej Spółce Gazownictwa. Zdradziła go krótka informacja o strategicznym pakiecie zmian w spółce, która pojawiła się w internecie. W artykule padło nazwisko Szczudły, który był wymieniony jako dyrektor biura komunikacji. W środowisku politycznym już wcześniej mówiło się, że dostał intratną posadę w Warszawie. W oświadczaniu majątkowym wpisał, że w PSG zarobił w ub.r. ponad 198 tys. zł. W w 2016 r. przepracował tam dziewięć miesięcy, więc zarabia miesięcznie około 22 tys. zł.
- Moje zarobki nie mają stałej wartości. Oprócz wynagrodzenia podstawowego są dodatki, premie itd. - mówi.
Mówienie, że wróciłem do PiS, by więcej zarabiać, to tak jakby powiedzieć, że Rafał Rudnicki opuścił PiS dla pieniędzy
Marcin Szczudło
radny miejski PiS
To nie zmienia faktu, że średnio zarabia właśnie ok. 22 tys. zł. Truskolaski zarabia teraz około 9,2 tys. zł brutto, bo PiS (w tym Szczudło) obcięło mu w ub.r. 3,6 tys. zł. Teraz prezydent walczy z PiS w sądzie.
- Prezydent powinien skupić się na pracy na rzecz białostoczan, a nie swoim wynagrodzeniu - mówi Szczudło.
A że sam zarabia dwa razy tyle co prezydent?
- PSG miało w zeszłym roku ponad 1 mld zł zysku. Mówienie, że wróciłem do PiS, by więcej zarabiać, to tak jakby powiedzieć, że Rafał Rudnicki opuścił PiS dla pieniędzy. Bo jako wiceprezydent Białegostoku zarabia teraz więcej niż przedtem - podkreśla.
I powtarza to, co mówił w zeszłym roku. Że opuścił prezydenta, bo nie zgadzał się z jego oceną poczynań PiS-owskiego rządu.
W jego oświadczeniu czytamy, że z diety radnego „wyciągnął” ponad 25 tys. zł. Byłoby mniej, gdyby po przejściu do PiS zrezygnował z funkcji wiceprzewodniczącego rady miasta, którą dostał jako członek Komitetu Truskolaskiego. Ale tego nie zrobił. Dzięki temu ma miesięcznie 500 zł więcej niż szeregowi radni.