Prezydentowi i premierowi w sprawach gospodarczych doradzać mają fachowcy z Narodowej Rady Rozwoju. Ale praktyka skrzeczy
Narodową Radę Rozwoju prezydent Andrzej Duda powołał w październiku 2015 r. Choć dziś zasiada w niej (nieodpłatnie) 101 osób, w tym wielu uznanych specjalistów, efekty ich pracy są nieznane. Można powiedzieć, że o istnieniu tego organu konsultacyjno-doradczego wie bardzo niewielu Polaków. Sami zaś jej członkowie mają diametralnie różne zdanie o skutkach działalności NRR. Jedni twierdzą, że są wielkie, o czym już niedługo mamy się przekonać. Inni, że posiedzenia przypominają „imieniny u cioci Krysi”. - NRR przy prezydencie Andrzeju Dudzie wpisuje się w tradycję powoływania tego rodzaju ciał przy prezydentach i premierach RP - mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club, członek NRR przy Lechu Kaczyńskim i Andrzeju Dudzie. - Ale nasz wpływ na decyzje podejmowane przez sprawujących władzę był i jest bardzo ograniczony, a może wręcz żaden.
Dr Krzysztof Mazur, prezes Klubu Jagiellońskiego, członek NRR, twierdzi, że poza wyjątkami Rada jest instytucją niezbyt wykorzystywaną. - Jej niedowład ma charakter strukturalny, a korzenie tkwią w konstytucji. Ona władzę nad państwem i gospodarką daje rządowi, a nie prezydentowi - mówi dr Mazur. To prawda, ale nie można zapominać, że premier Beata Szydło nie powołała Rady Gospodarczej, bo rząd miał korzystać z pracy NRR. Jej poprzednicy (Donald Tusk i Ewa Kopacz) utworzyli Radę Gospodarczą.
Prof. Witold Orłowski, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula, uczestnik NRR przy prezydencie Kaczyńskim i Dudzie, a wcześniej szef doradców ekonomicznych prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, sądzi, że powoływanie instytucji doradczych przez premiera i prezydenta powinno być ich nieformalnym obowiązkiem. - Ludzie rządzący państwem muszą korzystać z rad ekspertów, nie bacząc na ich sympatie polityczne - podkreśla prof. Orłowski. On sam odczuwa niedosyt pracy w obecnej NRR. - Posiedzenia plenarne powinny odbywać się częściej niż raz na kilka miesięcy - twierdzi. - Sekcja zajmująca się gospodarką, której jestem członkiem, spotyka się raz na kilka tygodni, ale brakuje mi na niej dyskusji, które mogłyby pomóc w podjęciu decyzji przez prezydenta w ważnych sprawach. Prof. Orłowski jako przykład podaje, że Andrzej Duda podpisał ustawę dotyczącą systemu emerytalnego, a szczególnie skracającą wiek przechodzenia na emeryturę, bez zasięgnięcia opinii ekonomistów z NRR.
O dużej pożyteczności NRR przekonany jest natomiast prof. Jacek Zimny z AGH, pracujący w sekcji nauki i innowacji. Ale faktów nie podaje, zapewnia za to, że posiedzenia tej sekcji odbywają się co dwa tygodnie i są ciężką, pożyteczną pracą.
- Należy pozytywnie ocenić działalność NRR - mówi też prof. Andrzej Nowak, historyk z UJ, znawca Rosji, członek sekcji kultury, która zbiera się raz na miesiąc. - Nie w każdym posiedzeniu mogę uczestniczyć, ale gdy dotyczą spraw, które mnie najbardziej interesują, staram się być obecny. Do nich prof. Nowak zalicza politykę historyczną prowadzoną przez nasze państwo. - Oceniam, że dziś państwo polskie prowadzi taką politykę historyczną, o jaką postulujemy na posiedzeniach Rady.
Prof. Antoni Kamiński, kierownik Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego w PAN, członek sekcji NRR zajmującej się obronnością, narzeka na podejmowane tematy. - O tych ważnych, jak stan państwa, i wrażliwych, np. o kierowaniu MON przez Antoniego Macierewicza, w zasadzie nie rozmawiamy - twierdzi prof. Kamiński. Wytłumaczenie takiego stanu rzeczy widzi w tym, że konstytucyjne uprawnienia prezydenta w zakresie obronności są zbyt ogólnikowe. - No i nie udawajmy, że przy Jarosławie Kaczyńskim, prawdziwym szefie państwa, prezydent i premier mają wiele do powiedzenia.
Prof. Kamiński zwraca też uwagę, że członkowie NRR, by móc doradzać z pożytkiem, powinni mieć dostęp do istotnych materiałów, a nie mają.