Puławy nie potrzebują strażników miejskich?
Radni miejscy chcą konsultacji społecznych w sprawie funkcjonowania w Puławach Straży Miejskiej. Tłumaczą, że to odpowiedź na skargi mieszkańców.
- Ludzie często piszą do nas w sprawie strażników, że nie widać ich na ulicach lub nie odpowiadają na telefony - twierdzi Artur Kwapiński, radny miasta Puławy z klubu PiS. - Po zasięgnięciu opinii mieszkańców wyciągniemy wnioski i będziemy podejmować dalsze kroki, by zlikwidować straż albo zmienić formułę jej funkcjonowania - dodaje Kwapiński.
Straż Miejska zajmuje się w Puławach m.in. sprawami dotyczącymi monitoringu miejsc zagrożonych przestępstwami lub wypadkami. Na terenie miasta jest zlokalizowanych 61 kamer.
- Zabezpieczamy też ład w miejscach publicznych, dbamy o ochronę środowiska - precyzuje Dariusz Karmasz, komendant SM w Puławach. I dodaje: - Chcemy w najbliższym czasie kupić pojazd EKO, służący do badania zanieczyszczenia środowiska. Organizujemy też nabór na strażników miejskich, którzy nawiązaliby kontakt ze szkołami, gdzie prowadziliby pogadanki o bezpieczeństwie i ruchu drogowym.
Jednak tłumaczenia komendanta nie przekonują mieszkańców.
- Co roku płacimy z budżetu prawie 2 miliony złotych na jedenaście osób zatrudnionych w puławskiej Straży Miejskiej. Co prawda komendant zmienił formułę, w jakiej działa straż. Patrole chodzą teraz częściej i dłużej. Jednak chcemy przeprowadzić konsultacje, żeby mieszkańcy wyrazili swoją opinię. Mogłyby się rozpocząć już w styczniu - wyjaśnia radny PiS.
Krajobraz po likwidacji straży
Straż Miejska funkcjonuje w wielu miastach Lubelszczyzny. - Są to duże ośrodki jak Lublin, Chełm, Biała Podlaska, Łęczna, czy Zamość, ale też mniejsze miasta i miasteczka jak Krasnystaw czy Firlej - raportuje Robert Gogola, rzecznik SM w Lublinie.
Do niedawna strażnicy pilnowali porządku na ulicach Lubartowa. Jednak w marcu br. radni miejscy przegłosowali uchwałę likwidującą formację.
- 1 września oficjalnie rozwiązaliśmy Straż Miejską - mówi nam Janusz Bodziacki, burmistrz Lubartowa. - Nie ma większej różnicy jeśli chodzi o stan bezpieczeństwa naszego miasta. Byli strażnicy znaleźli pracę w innych wydziałach urzędu miasta, a ich dotychczasowe zadania zostały już rozdysponowane. Jedyna widoczna zmiana to na pewno oszczędności. Nie ukrywam, że jednym z głównych powodów likwidacji formacji była chęć zaoszczędzenia pieniędzy - dodaje Bodziacki.
Burmistrz przyznaje, że kilka miesięcy bez strażników to zbyt krótki czas, by móc przeliczyć ile zaoszczędziło miasto. Takie wyliczenia mają natomiast władze w Krasnobrodzie. W tym 3-tysięcznym miasteczku pod Zamościem jeszcze do 2011 r. funkcjonowała Straż Miejska.
- Było u nas dwóch strażników. Zwykły Kowalski nie zauważa nawet ich nieobecności. O nasze bezpieczeństwo dba przecież policja, a dzięki rozwiązaniu SM oszczędzamy rocznie 70-80 tys. zł - przyznaje Kazimierz Gęśla, sekretarz gminy Krasnobród.
Podobnych zakusów likwidacyjnych nie ma póki co w stolicy regionu. - Straż Miejska w Lublinie na co dzień w szerokim zakresie współpracuje z policją. Zajmujemy się też sprawami porządkowymi, a także dbaniem o ekologię. Aktualnie służy u nas 118 osób - podkreśla Robert Gogola.