Ptasi Azyl już działa! Leczy, pomaga, ratuje
Rok temu na liście budżetu obywatelskiego Zielonej Góry znalazł się azyl dla dzikich zwierząt. Udało się! Już jest, gotowy pomagać potrzebującym.
Dzisiaj przy ul. Botanicznej jest już nie tylko Ogród Botaniczny czy Bajkowa Zagroda, ale także Ptasi Azyl. To tutaj ranne, poszkodowane zwierzęta uzyskają pomoc i będą mogły czuć się bezpiecznie. - Zaczynaliśmy od zera. Mieliśmy masę telefonów z pytaniami, co zrobić z rannymi zwierzętami, bo w całym województwie nie było takiego ośrodka - przyznaje Ewa Burda, ornitolog, pracownik ośrodka. - A teraz dzięki realizacji zadania z budżetu obywatelskiego, inicjatywy miasta i współpracy z Wydziałem Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego, mamy dwa specjalne budynki, woliery, w których będą przebywać ptaki. Tak naprawdę dopiero zaczynamy. Chcemy specjalizować się w rehabilitacji ptaków, ale jeśli w potrzebie będzie inne zwierzę, nie odmówimy mu pomocy.
Azyl działa od niedawna, a już ma pierwszych pacjentów
To dwa bociany białe. Młodszy został wyrzucony z gniazda. Starszy miał uszkodzone skrzydło. - Teraz przezimują u nas i w odpowiednim momencie zostaną wypuszczone na wolność - dodaje Mieczysław Szymański, opiekun zwierząt i przyznaje, że taki jest główny cel azylu - zwracanie zwierząt naturze, w innym wypadku nie miałoby to sensu. - Nie udomawiamy ich. Kontakt ograniczamy do minimum, czyli karmienie, sprzątanie. Dlaczego tak? To mniej stresuje dzikie zwierzęta i dzięki temu lepiej przygotowuje do życia na wolności - tłumaczy Ewa.
W azylu pomoc uzyska każde zwierzę
- Specjalizować będziemy się głównie w ptakach, ale nie ograniczamy się. Pomocy udzielimy wszystkim potrzebującym zwierzętom. Jeśli nie będziemy mieć miejsca lub uprawnień, pomożemy radą lub kontaktem z innym ośrodkiem. Chcemy współpracować z różnymi instytucjami. Jesteśmy za tym, aby wszystkie organizacje prozwierzęce trzymały się razem. Przyroda powinna nas łączyć, a nie dzielić - mówią pracownicy.
Zastanawiacie się, jak będzie działał azyl?
- To ośrodek stacjonarny. Będziemy mieli telefon alarmowy, pod którym udzielimy rad i pomocy. Nie mamy patrolu interwencyjnego. Praca przy zwierzętach jest tak absorbująca, że nie możemy jej nagle porzucić. Proszę sobie wyobrazić, że mając pod opieką pisklaki, musimy karmić je co 20 minut. Gdy skończymy karmić ostatniego, to już trzeba będzie wrócić do pierwszego z pokarmem. Dlatego planujemy uruchomić wolontariat dla osób, które będą chciały pomagać zwierzętom - tłumaczą.
Numer alarmowy będzie działał po to, aby dowiedzieć się, co zrobić i jak zrobić. Bo często reagujemy zbyt pochopnie, nie zdając sobie sprawy, że możemy wyrządzić krzywdę ptakom. - Chcemy pomagać przyrodzie, a z drugiej strony edukować ludzi. Mamy nadzieję, że „promowanie przyrody” zmieni etykietkę z eko-terroryzmu na świadome pomaganie - mówią Ewa i Mieczysław.
Teraz pod opieką znajdują się dwa bociany, ale przyroda lubi płatać figle i tak naprawdę nie wiadomo, kiedy kolejne zwierzę będzie potrzebowało pomocy.
Pracownicy gotowi są na każdą sytuację, ale też potrzebują naszego wsparcia, bo jak tłumaczą: - z pieniędzy, które uzyskali, zakupią profesjonalny sprzęt. W tym momencie potrzebują głównie jedzenia dla ptaków.
Jest też inny sposób na wsparcie i rozwój działalności raczkującego jeszcze azylu. Można znów zagłosować. Na liście małych zadań znajdziecie nr 1.10 - rozbudowa wolier. - Chcemy pomagać i wypełnić oczekiwania mieszkańców, dzięki którym możemy tu być i przyczynić się do poprawy warunków dzikich zwierząt - mówią Ewa i Mietek.