Psycholog sportu: Nie typowałem, że Polska wygra. Nasza reprezentacja nie jest w stanie stworzyć historii
- W przeszłości, choćby w latach 70. czy 80. dobry udział w turnieju był szansą dla piłkarzy, żeby pokazać się z jak najlepszej strony i zmienić swoje życie na lepsze. Dziś nasi piłkarze grają w naprawdę dobrych klubach, wygrana czy przegrana reprezentacji nie ma takiego wpływu na kich karierę jak we wcześniejszych dekadach - mówi Paweł Drużek, psycholog sportu, który pracuje m.in. z piłkarzami.
Czy w meczu reprezentacji Polski ze Słowacją zauważył pan jakieś niedomagania natury psychologicznej w naszym zespole?
Skoro w naszej reprezentacji grają piłkarze z solidnych klubów europejskich i od lat ta reprezentacja zawodzi, to być może jest to jakiś problem z mentalnością zawodników. Piłkarze w takim meczu i z takim rywalem powinni byli narzucić swoją taktykę i grać dużo bardziej odważnie. Nie widziałem w naszej drużynie kolektywu, zespołu, zabrakło wojowników. Trudno mówić, że była to drużyna zgrana. Mamy świetnych piłkarzy, w tym Roberta Lewandowskiego, który jest najlepszym piłkarzem na świecie minionego roku – a podczas meczu nie dawał on zespołowi bodźców do lepszej gry, nie sprawdził się jako lider. Wyglądało to tak, jakby nie potrafił zmotywować pozytywnie kolegów, żeby się bardziej zaangażowali, grali lepszą piłkę. Wydaje się, że piłkarze po raz kolejny nie udźwignęli ciężaru, jaki związany jest z grą w reprezentacji. Paulo Sousa jest trenerem od niedawna, ale zdecydował się objąć nasz zespół będąc świadomy nadchodzącej imprezy i miał przynajmniej trzy tygodnie, aby przygotować lepiej drużynę do rozgrywek w mistrzostwach Europy. Gra z orłem na piersi zobowiązuje do tego, by w meczu dawać zawsze sto procent siebie - tak jak to robił kiedyś Kuba Błaszczykowski. Kibice nie będą wyrozumiali dla tych, którzy tego nie robią, jeśli nawet świetnie grają w swoich klubach. To był jeden z najgorszych meczów reprezentacji, jaki widziałem. Tymczasem Słowacy pokazali wszystko to, czego nie miała nasza reprezentacja - kolektyw, indywidualne umiejętności i mentalne przygotowanie, dlatego wygrali mecz z nami.
[polecane]21722087,21720407[/polecane]
W sobotę mecz z dużo groźniejszą Hiszpanią, na piłkarzach ciąży ogromna presja. Co może pan doradzić polskim piłkarzom?
Piłkarze powinni wyciszyć się i odizolować od tego, co się dzieje wokół kadry. Media i kibice ostro krytykują piłkarzy i sztab szkoleniowy, i trudno nie przyznać im racji. Słuchanie negatywnych opinii teraz w niczym im nie pomoże. Piłkarze muszą do meczu podejść zadaniowo i skupić się na tym, co mogą dać od siebie drużynie. Muszą się zregenerować fizycznie i mentalnie i na pewno zagrać w kolejnych dwóch meczach odważniej, z większym sercem.
Kibice może nawet nie powiedzieliby aż tak dużo gorzkich słów o meczu ze Słowacją, gdyby widzieli, że zawodnicy są zaangażowani, że gryzą trawę, że walczą o przysłowiowy każdy metr na boisku. Tego nie było. Jeśli z Hiszpanią przegrają, ale będą zaciekle walczyć, to przegrana nie będzie aż tak dotkliwa.
Na budowanie mentalności nie ma teraz czasu – tę pracę piłkarze powinni byli wykonać wcześniej, być może nawet również na własną rękę. Teraz powinni zapomnieć o meczu ze Słowacją i maksymalnie skoncentrować się na przygotowaniach do kolejnych spotkań. Muszą się skupić na taktycznych rozwiązaniach, które będą forsować w zmaganiach z Hiszpanią. Konieczna jest determinacja i czysta głowa, rozpamiętywanie tego, co było, w tym momencie nic tu nie da. Każdy sportowiec musi liczyć się z porażką i mieć wypracowaną wcześniej strategię radzenia sobie z nią. My tu mówimy o kadrze narodowej, która zakwalifikowała się do mistrzostw Europy. To są zawodowi sportowcy, którzy muszą mieć świadomość ciężaru związanego z oczekiwaniami kibiców. I muszą umieć sami wyciągnąć wnioski ze swoich błędów, i umiejętnie oczyścić głowy przed kolejnym wyzwaniem.
Dużo oczekiwano od Lewandowskiego, ale i on – ja pan stwierdził – nie wywiązał się z roli lidera zespołu. Co mogło o tym przesądzić?
Lewandowski ma innych asystentów w Bayernie Monachium, a innych w reprezentacji narodowej i gra w niemieckim klubie jest zdecydowanie łatwiejsza. Bo łatwiej się gra, gdy podania się otrzymuje i tylko pozostaje wykończyć sytuacje strzałem. To jest sprawa oczywista. W Bayernie Monachium trener, sztab szkoleniowy i cały system wyszkolenia jest na najwyższym poziomie na świecie. Ale inny jest też tam styl życia czy podejście do pracy. To samo dotyczy też innych klubów z najwyższej półki. Piłkarze, którzy na co dzień w nich grają, w reprezentacji narodowej zderzają się z zupełnie inną specyfiką i może trudno jest im się w niej odnaleźć. Wydaje mi się, a mogę to powiedzieć w oparciu o wieloletnią praktykę w zawodzie trenera mentalnego, że Polacy są jednak zamknięci w sobie, brakuje nam wiary w siebie. Każda grupa ma swojego ducha, system interakcji i to, jaki cel sobie stawia i sposób w jaki go realizuje. Jeśli Lewandowski gra przeciwko najlepszym piłkarzom, w jednej z najlepszych drużyn, to udziela mu się duch tej drużyny i mentalność nastawiona na osiągnięcie najwyższych celów w piłce klubowej. W niej może być najlepszy. Jeśli gra w zespole składającym się z bardzo różnych zawodników, którzy na co dzień mają do czynienia z innym stylem gry, są inaczej wyszkoleni, trenują w innym otoczeniu, i jeśli nie udało się w tym zespole wytworzyć kolektywu, jakiejś jedności czy wspólnego mianownika, to może ten zespół ściąga go w dół?
Karol Linetty po meczu powiedział, że w przerwie meczu w szatni padły mocne słowa. Ale może ich zabrakło przed meczem? Może liczyliśmy, że może jakoś to będzie, że w złym stylu, ale jednak wygramy – przecież w zespole grają tak świetni i doświadczeni piłkarze. Może szkoleniowcy i piłkarze uważali, że umiejętności poszczególnych zawodników wystarczą, żeby drużyna wygrała mecz ? Niestety, to za mało. To tak nie działa. W meczu ze Słowacją zauważyłem, że nasi piłkarze - poza krótkimi momentami - nie chcieli brać na siebie odpowiedzialności, byli zdecydowanie za mało zdeterminowani, by pokonać rywala. Dziwi to, że prezentowali taką postawę w tak ważnym turnieju, na który patrzy cały piłkarski świat.
Problem w tym, że reprezentacja Polski pod wodzą różnych trenerów od dawna prezentuje taką właśnie postawę. Dlaczego?
Trudno ocenić, co się dzieje w kadrze, jak ona pracuje i jaka rzeczywiście jest atmosfera. My widzimy tylko mecz, czubek góry lodowej, a najważniejsze dla wyniku jest to, czego media nam nie pokazują. Byłem w Poznaniu, na ostatnim meczu reprezentacji przed mistrzostwami i już tam, delikatnie mówiąc, optymizmem nie wiało. Nasz zespół prezentował się słabiutko również, gdy grał towarzysko z Rosją. Te dwa mecze pokazały, że drużyna nie jest przygotowana optymalnie do gry w turnieju Euro 2020.
Tymczasem fizyczną i psychiczną formę na mistrzostwa trzeba długo budować, bo to jest proces. Do tego, trzeba się z tą formą wstrzelić w dany moment. Były też duże rotacje w składzie. Biorąc pod uwagę te realia, zdroworozsądkowo, trudno nagle oczekiwać od reprezentacji wspaniałego meczu, jakieś magicznej przemiany na murawie. W meczu ze Słowacją piłkarze pokazali mniej więcej to, co pokazują od dawna. Właściwie nie powinniśmy być zaskoczeni przegraną, skoro ta drużyna już w meczu towarzyskim, bez presji, grała tak słabo. Uważam się za optymistę, ale przed meczem ze Słowacją nie typowałem, że Polska wygra ten mecz. Przyznam jednak, że w głowie kołatało mi: „a może jednak wygrają?”. Może taktyka Paulo Sousy właśnie teraz, podczas turnieju, okaże się skuteczna?
No właśnie. Wiele osób obstawiało przegraną i dodawało to „a może jednak...”. Dlaczego? Reprezentacja przegrywa od lat, a my, Polacy, wciąż wierzymy w wygraną, choć właściwie nie mamy ku temu podstaw, to myślenie życzeniowe. Może lepiej przyjąć, że wygrana nie jest w zasięgu ręki naszych piłkarzy i że nie można już mieć zbyt dużych oczekiwań wobec nich?
Sceptycyzm co do wygranej naszej reprezentacji był i jest w społeczeństwie bardzo duży.
Wydaje się, że to myślenie „a może jednak” podsycają media. Mamy do czynienia z dużym widowiskiem medialnym i media robią wszystko, żeby ludzie oglądali ten spektakl. Poza tym, mamy w reprezentacji najlepszego piłkarza świata. Obecność Lewandowskiego uzasadnia to „a może jednak”. Kibice myślą, że może ten Lewandowski odmieni oblicze tej drużyny, pociągnie ją do wygranej wbrew temu, co mówi rozum. Niestety uważam, patrząc na kolejny mecz tej rangi, że Lewandowski nie jest w stanie sprostać temu zadaniu.
Nadzieje pojawiają się też dlatego, że każdy mecz jest osobną historią. Piłka nożna jest bardzo nieprzewidywalna, a o sukcesie podczas meczu czasem decydują detale, zdarza się, że przypadek. I wtedy zdrowy rozsądek oraz metodyczne ocenianie szans drużyny to rzeczy drugorzędne. Dlatego właśnie, gdy wszystko wskazuje na porażkę, pojawia się ten wewnętrzny głos: „a może jednak”. Jesteśmy narodem, który w trudnych sytuacjach potrafi się zmobilizować. Hiszpania budzi większy respekt i być może - bardzo bym tego chciał - wywoła większą motywację w piłkarzach i spowoduje, że wejdą oni na mistrzowski poziom. Hiszpanie grają piłkę szybszą i bardziej techniczną, żeby im dorównać nasi piłkarze będą musieli być na murawie najlepszą wersją siebie samych.
Tyle się mówi o tym, że piłka nożna to nasz sport narodowy. Ale właściwie grający w reprezentacji piłkarze są już raczej międzynarodowi – mieszkają za granicą, strzelają gole dla zagranicznych klubów. Trener też nie jest Polakiem. Gdzie jest ta narodowość?
Konstruowanie reprezentacji z piłkarzy grających w różnych klubach dotyczy właściwie wszystkich zespołów piłkarskich na świecie. Poza najsilniejszymi ligami, jak angielska, hiszpańska czy francuska, większość piłkarzy reprezentacji nie jest związana z ligą swojego kraju. Ja tu nie widzę problemu, bo to jest specyfika dotycząca wszystkich drużyn grających w mistrzostwach. Natomiast trener pełni tu rolę selekcjonera. Widzę inny problem. Piłkarz, który ma bardzo dobry kontrakt np. w lidze włoskiej czy niemieckiej może już nie mieć takiej determinacji, by dać z siebie wszystko w reprezentacji. Jeśli motywacja zewnętrzna jest nieistotna, to przecież najważniejsza jest motywacja wewnętrzna, duma z tego, że reprezentuje się kraj, ten przywilej jest tylko dla garstki polskich piłkarzy i powinien obligować zawsze każdego, kto zakłada koszulkę biało-czerwoną do gry na maksa. W przeszłości, choćby w latach 70., 80. i na początku 90. dobry udział w mistrzostwach był szansą na to, żeby się pokazać menedżerom z zachodnich klubów i zmienić swoje życie. Mam wrażenie, że wtedy determinacja piłkarzy była większa, bo oni mogli naprawdę dużo zyskać i dzięki udziałowi w jednej takiej imprezie zrobić milowy krok w swojej karierze sportowej. Dziś piłkarze w reprezentacji mają już dobre kontrakty i odebrany im został czynnik polegający na chęci jak najlepszego pokazania się na turnieju. Jest niewiele klubów lepszych od Bayernu Monachium. Czy Lewandowski zagra na mistrzostwach dobrze czy źle, to nie będzie to miało wielkiego wpływu na to, jak potoczy się jego kariera. Kontrakt z Bayernem przecież ciągle ma. Może więc warto byłoby budować reprezentację w większej mierze na zawodnikach z ekstraklasy? Oni mieliby większą motywację, by pokazać się jak najlepiej na mistrzostwach. Pytanie, jak byłoby z ich umiejętnościami.
Zmagania reprezentacji są na niższym poziomie niż w Lidze Mistrzów, ale to mecze na Euro oglądają ludzie, którzy na co dzień piłką nożną się nie interesują i czasem nawet nie znają nazwisk piłkarzy. Dlaczego wolą oglądać gorsze widowiska?
Cała Polska się emocjonuje, bo polska drużyna bierze udział w jednej z najważniejszych piłkarskich imprez. Nasze zespoły nie odnoszą sukcesów w rozgrywkach ligowych, jeśli już grają, to odpadają w fazach początkowych. Możemy kibicować co najwyżej niepolskim zespołom. Na Euro kibicujemy drużynie narodowej, a w Lidze Mistrzów drużynom pochodzącym z różnych miast. Naród czy też państwo jest tu jednak formułą szerszą, bardziej pojemną niż miasto. Ale chodzi też o historię. Wiele osób, głównie starszych, oglądając zmagania reprezentacji wraca myślą do legendarnych meczów np. z Anglią czy Niemcami. Moi rodzice często wspominają Kazimierza Górskiego lub Antoniego Piechniczka i to, że jako reprezentacja potrafiliśmy grać z najlepszymi i często byliśmy w stanie im utrzeć nosa. Obawiam się, że nasza obecna reprezentacja narodowa nie jest w stanie stworzyć historii, o której będzie się mówić jeszcze za kilka czy kilkanaście lat. Mam wrażenie, że jako drużyna siatkarze dostarczają nam pod tym względem większych emocji i oni piszą już swoją historię.
[polecane]21688863[/polecane]
W takim razie, może czas zdetronizować piłkę nożną i przestać ją nazywać sportem narodowym? Może powinna być nim siatkówka?
Zmiany i tak już następują.
Siatkówka już teraz cieszy się ogromną popularnością i ma swoich wiernych kibiców. Przyznam, że w ostatnim czasie dużo rzadziej oglądam piłkę nożną, mecze reprezentacji nie wywołują we mnie takich emocji, jak inne dyscypliny. Czasem wręcz mnie nudzą. Formuła i organizacja Euro w różnych krajach mi osobiście nie przypadła do gustu. Wolałem, gdy turnieje odbywały się w jednym kraju. Nawet uważam, że w telewizji jest za dużo piłki nożnej. Nie jestem przekonany, czy to, ile jest jej w mediach, odpowiada rzeczywistemu zainteresowaniu tym sportem. Mimo tych wszystkich wątpliwości, piłka nożna to jednak jest nasz sport narodowy, bo ta dyscyplina ma bogatą historię w naszym kraju. W piłkę nożną gra się wszędzie, jest to najbardziej dostępny sport również wśród dzieci.
Popularność cały czas podsycają najlepsi piłkarze z Lewandowskim na czele i to też ma ogromne znaczenie. Ale jednocześnie w naszym kraju zainteresowanie meczami siatkówki, piłki ręcznej czy nawet ostatnio koszykówki, ciągle wzrasta.