Psychiatrzy zbadali Grzegorza B. Lenka będzie zeznawać?
Do dwóch tygodni zajmie biegłym przygotowanie opinii, która ma pokazać, w jakiej kondycji psychicznej jest 40-latek podejrzany o zabójstwo półrocznego Maksa i znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad jego 2,5-letnią siostrą Leną.
Badanie odbyło się wczoraj w specjalnym ośrodku medycyny sądowej w Krakowie. Jeżeli biegli uznają, że jednorazowy kontakt z podejrzanym nie wystarczy, by określić, czy cierpi na jakieś zaburzenia, skierują do sądu wniosek o dłuższą obserwację mężczyzny.
40-latek, były pracodawca ojca dzieci, był częstym gościem w tym domu. Ojciec dzieci zeznawał, że ufał mu w 100 procentach i traktował jak brata.
- Przyznał jednak, że nie wiedział nic o wizytach przyjaciela w domu podczas jego nieobecności - mówi prok. Łukasz Harpula, szef Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Prokuratura nie wypowiada się na temat tego, czy podejrzany miał romans z matką dzieci. Taki wątek pojawił się w programie „Uwaga!” TVN.
23-letnia kobieta mimo ślubu nie mieszkała razem z ojcem swoich dzieci. Jej mąż wyprowadził się na kilka tygodni przed tym, jak w ich mieszkaniu rozegrał się dramat. Przypomnijmy, że w swoich pierwszych zeznaniach podejrzany przyznał się do znęcania nad Leną i faktu, że upuścił na podłogę płaczącego Maksa. Potem z zeznań się wycofał.
Lenka świadkiem zabójstwa?
Prokuratura nie wyklucza, że dziecko mogłoby zeznawać. Pytanie, czy będzie potrafiło? Na pytanie, czy 2,5-latka ma rozwinięte zdolności postrzegania, odpowiedzą eksperci.
- Kodeks postępowania karnego nie precyzuje wieku, jaki musi osiągnąć świadek, aby zeznawać. Nie jest to wykluczone, aczkolwiek mało prawdopodobne, żeby tak małe dziecko zeznawało w sprawie o zabójstwo. Pojawia się bowiem pytanie, czy ma na tyle rozwinięte zdolności percepcyjne, żeby właściwie nazwać to, co widziała. Odpowiedź pomogą nam znaleźć eksperci
- mówi prok. Łukasz Harpula, szef rzeszowskiej „okręgówki”.
Prokurator przyznaje też, że śledczy muszą robić wszystko, by nie pogłębiać traumy dziecka. Przypomnijmy, że według pierwotnych zeznań podejrzanego Grzegorza B. zadawał on Lenie ból, ale robił to z premedytacją tak, by nie widzieli tego rodzice. W tym celu celowo prowokował sytuację, by zostawać sam na sam z Leną. Miał jej dokuczać, przyduszać, szarpać. To, że dziecko się go boi, dawało mu satysfakcję i pozwalało na odstresowanie.
Matkę ktoś odurzał?
Koszmar dziecka miał trwać blisko 1,5 roku. Wyszedł na jaw, kiedy podczas obecności 40-latka w domu matki dzieci, śmierć poniósł Maksymilian. Podejrzany zaprzeczył, że chciał zrobić chłopczykowi krzywdę. Twierdzi, że przypadkowo upuścił go na podłogę. Dlaczego matka nie dostrzegła wcześniej ran na ciele córki? Jedną z przyczyn mogłoby być faszerowanie jej substancjami odurzającymi. Takie przypuszczenie pojawia się w reportażu programu „Uwaga!” TVN.
- W toku postępowania sprawdzamy wszystkie tego typu okoliczności, ale na ten moment nie ma dowodów, że matka była odurzana - mówi prokurator Harpula. - Była badana pod tym kątem podczas zatrzymania - dodaje.
Rodziną od grudnia ubiegłego roku opiekowali się MOPS, a także dzielnicowy.
Podejrzany o zabójstwo przebywa w tymczasowym areszcie. Za zabójstwo grozi mu nawet dożywocie.