Przyznał się, że zabił kobietę
64-latek dopuścił się zbrodni na 26-latce, bo - zdaniem śledczych - chciał wrócić do więzienia. Obrońca: Mój klient i poszkodowana utrzymywali relację intymną, za którą pan h. płacił.
Bez udziału mediów i za zamkniętymi drzwiami toczyła się wczoraj pierwsza rozprawa 64-letniego h., który - zdaniem śledczych - zabił, bo... chciał wrócić do więzienia. Ofiarą mężczyzny miała paść 26-letnia dziewczyna z Czerska. 64-latek - informowali po skierowaniu aktu oskarżenia prokuratorzy - przyznaje się do zarzucanego mu czynu. Morderca, zdaniem śledczych, dziewczynę najpierw uderzał młotkiem. Potem udusił.
W opinii obrońcy jednak, motyw był zupełnie inny od tego, o którym mówią śledczy. - Mój klient przyznaje się do popełnienia czynu, natomiast na pewno nie zrobił tego, bo chciał wrócić za kraty. Sąd rozstrzygnie, czy nie chodziło w tym wypadku o motyw seksualny i czy mój klient w ogóle był poczytalny podczas zdarzenia - mówi mec. Wojciech Borowik, adwokat 64-latka.
H. na salę rozpraw został doprowadzony w kajdankach. Mężczyzna nie wyglądał na osobę, która mogłaby zabić, a tym bardziej na kogoś, kto zabijał już wcześniej. Tymczasem 64-latek jest recydywistą. Odsiadywał karę więzienia... za zabójstwo swojej żony.
Wczoraj sędzia Anna Makowska-Lange, która przewodniczyła składowi sędziowskiemu, zdecydowała się na wyłączenie jawności rozprawy. Dziennikarzom na sali Sądu Okręgowego w Gdańsku pozwoliła zostać tylko do czasu odczytania aktu oskarżenia. Prokurator Maciej Chełstowski z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa ustalenia śledczych przedstawiał ze spokojem. O co oskarżono H.?
- 30 stycznia 2015 roku w Gdańsku, działając z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia A., w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, przejawiającej się w chęci powrotu do zakładu karnego, używając młotka, kilkakrotnie uderzył pokrzywdzoną z bardzo dużą siłą w głowę - czytał prok. Maciej Chełstowski.
Według prokuratorskiej wersji, po ciosach młotka dziewczyna straciła przytomność. Napastnik jednak na tym nie poprzestał i udusił bezbronną ofiarę. O zbrodni policjanci dowiedzieli się w nietypowy sposób. Zimowym porankiem tego roku, w okolicach godziny 8.30, dyżurny oficer Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku odebrał telefon.
Po wyjściu z więzienia znowu zabił, by wrócić do celi? TVN24/x-news
- Telefonujący człowiek powiedział, że zamordował młodą kobietę. Dyżurny wysłał na miejsce patrol. We wskazanym mieszkaniu policjanci odnaleźli zwłoki 25-latki. Na miejscu funkcjonariusze przeprowadzili bardzo dokładne oględziny, zabezpieczyli też narzędzie zbrodni - młotek - relacjonowała podkom. Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Oficjalnie niewiele wiadomo na temat tego, w jaki sposób 64-latek poznał młodą kobietę. - Mogę tylko powiedzieć, że znała się z oskarżonym kilka miesięcy przed zdarzeniem i ta znajomość miała charakter towarzyski - mówił przed procesem i na naszych łamach prokurator Maciej Chełstowski.
Adwokat Wojciech Borowik tłumaczy natomiast:
- Mój klient i poszkodowana utrzymywali relację intymną, za którą pan Ch. płacił. Zmarła kobieta utrzymywała natomiast przed rodziną, że pieniądze zarabia na sprzątaniu.
Mimo to 64-latkowi prokuratorzy zarzucili tzw. typ kwalifikowany zabójstwa, które miał popełnić w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Grozi mu tym samym surowsza kara. Jeżeli sąd go skaże, może trafić do więzienia na czas nie krótszy od lat 12, na 25 lat albo zostać skazany na dożywocie.