Przepis na stanowisko w miejskim urzędzie
Zewnętrzna instytucja ustali, jakie stanowiska zajmują pracownicy UM Słupsk.
Opracowanie spisu wszystkich stanowisk pracy w Urzędzie Miejskim w Słupsku, zdefiniowanie i podzielenie ich na grupy oraz ustalenie hierarchii i wzajemnych zależności. Do tego opisanie i uwzględnienie zadań stawianych konkretnym stanowiskom
urzędniczym oraz zakresu odpowiedzialności urzędników i wreszcie zaproponowanie metodyki ujednolicania nazw. To tylko część zadania, które władze miasta zamierzają zlecić zewnętrznej instytucji, mimo że w praktyce mogliby zająć się tym pracownicy Wydziału Organizacji Urzędu.
Do jutra UM w Słupsku czeka na oferty w ogłoszonym niedawno przetargu. - Opisy stanowisk z reguły robione są przez zewnętrzne firmy - tłumaczył dziennikarzom podczas ostatniej konferencji Robert Biedroń, prezydent Słupska, pytany o powody kolejnego zlecenia na zewnątrz.
- Taki jest wypracowany standard, tak robiły to inne miasta. My bazujemy na przykład na doświadczeniach miasta stołecznego Warszawy czy innych miast - zapewniał. Jednak Słupsk to nie Warszawa. Jak pokazał ostatni ranking „Lista 500” „Rzeczpospolitej”, nazwany barometrem czołowych krajowych przedsiębiorstw, gdyby warszawski ratusz uznać za firmę, to urząd razem z podległymi jednostkami znalazłby się w czołówce pracodawców. Razem z jednostkami podległymi to 22 tys. etatów. Tymczasem słupski urząd to jedynie 350 osób.
- W ratuszu można mieć czasami poczucie, i ja się z tą diagnozą zgadzam, że są stanowiska mniej obciążone pracą i bardziej, i że są też stanowiska, które są sprawiedliwie wynagradzane, i nie - wyliczał Robert Biedroń. - W końcu po wielu latach chciałbym to uporządkować, dlatego zewnętrzna firma ma pomóc nam w opisaniu stanowisk, uregulowaniu takiej siatki płac i takiego obciążenia pracą, żeby było w końcu sprawiedliwie.
Pomysł negatywnie ocenia część miejskich radnych. - Mamy urzędników, z którymi wystarczy usiąść i sprawę przedyskutować - mówi Tadeusz Bobrowski, radny klubu PiS. -Nie znam przykładów, kiedy takie zlecenia daje się na zewnątrz - zaznacza Jerzy Mazurek, radny SPO.
Jeżeli do tej pory nie było tego opisu, to jest to pomysł dobry - komentuje pomysł ratusza na zlecenie opracowania opisu urzędniczych stanowisk Tadeusz Bobrowski, radny PiS.- Jednak główny restrukturyzator urzędu, pan Marcin Anaszewicz, dał plamę, skoro tego do tej pory nie zrobił. Sytuację postrzegam bardziej jako okazję, aby dać komuś zarobić. Przecież w ratuszu są ludzie, którzy z tym zadaniem świetnie sobie poradzą - dodaje Bobrowski.
Podobnie uważa radny Jerzy Mazurek z klubu SPO. - To absurd - zaznacza. - Przecież to zadanie dla sekretarza miasta, który jest dyrektorem dyrektorów. Rozumiem, że w UM nie jest nim pani sekretarz, tylko pan Anaszewicz, który stworzył całą pieriestrojkę urzędu, i to on powinien się tym zająć.
Doradca strategiczny prezydenta Roberta Biedronia, Marcin Anaszewicz, sprawy nie komentował. Odesłał nas do biura prasowego urzędu. Ono z kolei zapewniało, że urząd miejski nie ma możliwości, by tak czasochłonne zadanie zlecić własnym pracownikom. Wiązałoby się to z oderwaniem urzędników od ich codziennych obowiązków. W tym kontekście
padł też argument dotyczący obiektywnej oceny stanowisk, której można dokonać tylko z zewnątrz. Tymczasem część zadań w ramach tego konkretnego zamówienia i tak wykonają pracownicy UM Słupsk. W opisie zamówienia jest bowiem mowa o współpracy wykonawcy z Zespołem Projektowym Zleceniodawcy, czyli ratusza.