Przedstawiciele branży gastronomicznej w Toruniu protestują
Przedstawiciele branży gastronomicznej w Toruniu na pomoc ze strony rządu już nie liczą. Dziś apelują do władz miasta i województwa kujawsko-pomorskiego o pilne wsparcie finansowe, jeśli Toruń nadal ma być miastem turystycznym. W czwartek przed salą na Jordankach rozpocznie się protest właścicieli restauracji, pubów i klubów, którzy walczą o przetrwanie.
- Zwracamy się do naszych władz jako przedsiębiorcy, którzy od lat goszczą nie tylko mieszkańców naszego miasta, ale miliony odwiedzających Toruń turystów, dbając o to, żeby zawsze byli z naszych usług zadowoleni i żeby do naszego miasta chętnie wracali. Zwracamy się również do władz jako przedsiębiorcy najbardziej poszkodowani tzw. pierwszym lockdownem - piszą w petycji do wojewody i marszałka województwa kujawsko-pomorskiego przedstawiciele toruńskiej branży gastronomicznej.
Przedsiębiorcy podkreślają, że przez kilka miesięcy- od marca do wakacji żyli z oszczędności, ale trzy miesiące nie pozwoliły im złapać oddechu na tyle, by mówić, że odrobili straty. Od kilkunastu dni gastronomia w Polsce może działać tylko na wynos. Lokale zostały zamknięte z dnia na dzień. Przedstawiciele branży gastronomicznej w Toruniu są tym oburzeni chociażby ze względu na fakt, że działa większość sklepów, gdzie nie ma ta takiego reżimu sanitarnego jaki obowiązywał w restauracjach.
Samorząd im pomoże?
Przedstawiciele branży gastronomicznej w Toruniu na pomoc ze strony rządu już nie liczą. Dziś apelują do władz miasta i województwa kujawsko-pomorskiego o pilne wsparcie finansowe, jeśli Toruń nadal ma być miastem turystycznym. W czwartek przed salą na Jordankach rozpocznie się protest właścicieli restauracji, pubów i klubów, którzy walczą o przetrwanie. Jednym z elementów protestu będzie utworzenie trumny z opakowań na wynos, ponieważ na wynosach lokale nie zarabiają. Ta forma prowadzenia działalności oznacza dla nich śmierć.
- My walczymy przede wszystkim o miejsca pracy. To kucharze, kelnerzy, managerowie, barmani. Jeśli ci ludzie stracą pracę, to po ich odejściu upadnie lokal. Sytuacja, w jakiej dziś jesteśmy to dramat. Jeśli nikt nam nie pomoże, to nie sądzę, by po nas ktoś odważył się na otwarcie w Toruniu biznesu, który jest tak niepewny - mówi nam szef kuchni w jednej z toruńskich restauracji, który podpisał się pod petycją.
Postulaty gastronomii
Przedsiębiorcy apelują o pomoc do władz miasta i województwa, bo jak mówili na wtorkowej konferencji prasowej sprawa dotyczy setek tysięcy mieszkańców. To właściciele lokali, ich pracownicy, rodziny tych pracowników, czy dostawcy, którzy dziś zostali bez żadnych dochodów, ale z towarem, który dziś zalega w magazynach, ponieważ restauracje po kolejnym zamknięciu nie potrzebują tylu produktów.
Przedstawiciele branży gastronomicznej mają cztery postulaty, które kierują do władz na szczeblu lokalnym o wojewódzkim. Proszą o utworzenie funduszu realnej i długotrwałej pomocy finansowej co najmniej przez sześć miesięcy, niezależnie od osiąganych dochodów. Przedsiębiorcy apelują o przywrócenie normalnego funkcjonowania restauracji z zachowaniem reżimu sanitarnego oraz proszą o wstrzymanie opłat za media, które pobiera miasto czyli: wywóz śmieci, ogrzewanie, czy czynsz za wynajęcie lokalu.
Branża gastronomiczna ma też pomysł skąd władze województwa, czy miasta miałyby te pieniądze pozyskać. Jak czytamy w petycji, gastronomicy proponują wstrzymanie niektórych projektów z budżetu obywatelskiego, czy przerwanie niezbyt pilnych inwestycji na terenie województwa. Przedstawiciele tej branży są przekonani, że jeśli ich lokale upadną, to trudno będzie cokolwiek odbudować, by przywrócić życie w mieście. Jak mówią jedzenie to cała kultura, o którą trzeba dbać.