Przedmurze, czyli jak ksiądz Krzysztof zakochał się w pięknej kobiecie i co myśli o rechrystianizacji Europy
Zakochałem się na zabój w pięknej kobiecie - wyznał w połowie homilii mój ulubiony ksiądz. Uśmiechnąłem się. To jeden z jego sposobów na pobudzenie uwagi wiernych przysypiających podczas kazania. Tym razem Krzysztof wykorzystał go przy okazji gościnnego występu w sąsiedniej parafii. Zebrani faktycznie się ożywili. Ksiądz wyjaśnił skonfundowanym, że chodzi o jego matkę.
Ze sposobami Krzysztofa na przysypiających wiernych wiąże się zabawna, ponoć autentyczna, anegdota. Otóż na początku swej posługi ksiądz wysłany został do parafii na Podhalu. Ma talent krasomówczy, więc parafianie zaczęli masowo chodzić na „jego” msze. Nieco zazdrosny proboszcz zapytał młodego, co robi w celu przykucia uwagi wiernych. Wikary opowiedział mu o swoich trickach. Podczas kolejnej homilii proboszcz postanowił wykorzystać ten o „pięknej kobiecie”. Wyszło mu średnio: „Zakochałem się. Chodzi o matkę wikarego”.
Okazją do takich wspomnień było 30-lecie posługi ks. Krzysztofa, mego szkolnego kolegi. Było wesoło, było poważnie. Ktoś spytał, czy Polacy nadają się dziś do odegrania swej ikonicznej roli: przedmurza chrześcijaństwa. Jak za Kara Mustafy, ale ustawionego na Zachód. Bo dziś stamtąd nadciąga Zło.
Wykonane cztery lata temu badanie Gallupa sugeruje, że jako jedyni w Unii nadajemy się na przedmurze. Ankieterzy zadali mieszkańcom większości krajów świata pytanie: czy uważasz się za osobę religijną. Twierdząco odpowiedziało zaledwie 7 proc. Chińczyków, 13 proc. Japończyków i 16 proc. Estończyków. U Szwedów - 19 proc., u Norwegów - 21, w Czechach (wiadomo) - 23 proc., w Holandii - 26 proc., w Wielkiej Brytanii - 30 proc., w Izraelu - uwaga!!! - też 30 proc.
Nie dziwi to, że religijni są mniejszością na Kubie, czy Białorusi, ale że dokładnie taki sam (34 proc.) odsetek stanowią w Niemczech?! I tylko minimalnie większy w Szwajcarii oraz... Hiszpanii?!
Co ciekawe, w gronie słabo religijnych - z wynikiem 39 proc. - znaleźli się (obok Austrii i Luksemburga) Węgrzy, którzy też chcą być przedmurzem. Natomiast my, z odsetkiem 86 proc. religijnych, zajęliśmy zdecydowanie pierwsze miejsce w Europie i jedno z lepszych w świecie, ustępując jedynie tuzom religijności, jak Etiopia, Malawi, Niger, Sri Lanka, Jemen czy Afganistan.
Dywagacje o przedmurzu ksiądz Krzysztof skomentował stwierdzeniem, że chętnie zapozna się z wynikami najnowszych badań (ankieterzy właśnie ruszają w teren). Bo skoro za bezbożnych PO i PSL uzyskaliśmy 86 proc., to teraz powinno być tylko lepiej. Na koniec Krzysztof opowiedział anegdotę o... księdzu świętującym swój jubileusz:
„Na uroczystość przyszli wszyscy, prócz wójta, który w przemówieniach i na FB nawołuje do rechrystianizacji Europy. Ksiądz jubilat, poproszony o wspomnienia, odparł, że musi uchylić rąbka tajemnicy spowiedzi: otóż w dniu, w którym przybył do parafii, pierwszy wyspowiadany człowiek wyznał, iż sypia z siostrą żony, defrauduje publiczne pieniądze oraz zaraził się chlamydią od sekretarki. Młodego spowiednika to przeraziło; pytał w duchu Boga „Gdzieś mnie wysłał!”. Całe szczęście, parafianie okazali się raczej normalni i bogobojni. Wierni nagrodzili wspomnienie proboszcza brawami i łzami. W tym momencie wszedł spóźniony wójt. Chcąc skupić na sobie uwagę, wypalił: A wiecie, że byłem pierwszym parafianinem, którego wyspowiadał nasz jubilat?!”.