Prymitywne psucie idei [komentuje Hanna Sowińska]
Na Miodowej nie wiedzą, że wątroby czy nerki nie rosną na drzewach.
Że przeszczepianie narządów nie jest zwyczajną operacją (pod względem techniki - tak), bo do jej przeprowadzenia - oprócz zdolnych rąk chirurga i sprzętu - potrzeba „daru życia”.
Żeby przekonać Polaków do idei dzielenia się sobą po śmierci (za życia też), organizuje się wielkie kampanie, a rzesze ludzi oddanych transplantologii dwoją się i troją, byśmy chcieli oddać kawałek siebie, zanim obrócimy się w proch. Gdy jedni apelują do serc i umysłów, inni jednym podpisem niszczą ich robotę. Bo jak inaczej nazwać skandal z lekami, bez których pacjenci po zabiegach przeszczepienia nerki czy serca żyć nie mogą?
Od stycznia oryginalne leki immunosupresyjne zdrożały, zastąpiono je tzw. generykami. Tych ostatnich w aptekach właśnie zabrakło!
By ratować twarz, resort zdrowia zwolnił urzędnika, który miał popełnić błąd ws. tychże leków. Idei dawstwa to nie pomoże. Pacjentom też.