Prokurator za „zbrodnie” straszył nas karą śmierci
25 lutego 1982 r. Edward Nowak za kierowanie strajkiem w HiL został skazany na 3,5 roku więzienia. Mieczysław Gil za to samo - na 4 lata. Rozmawiamy z Edwardem Nowakiem.
- 13 stycznia 1982 r. został Pan aresztowany. Jak do tego doszło?
- Po rozbiciu strajku w HiL udało mi się uciec. Wydawało mi się, że jestem sprytny. W przebraniu poszedłem do domu. Chciałem zobaczyć żonę, córeczkę, bo w ukryciu byłem prawie miesiąc. Ale oni okazali się sprytniejsi. Los zrządził, że w tym samym dniu aresztowany został Mietek Gil.
- Proces Panów o kierowanie strajkiem w HiL zaczął się 23 lutego. Trwał trzy dni. Gdzie się toczył, kto sądził, kto oskarżał, kto bronił?
- Sędziów było trzech.Przewodniczył płk Wiesław Miśko. Oskarżał nas kpt. Marek Gąciarz. Mietka Gila bronił mecenas Stefan Kosiński, mnie - mec. Andrzej Buczkowski. Proces odbywał się w sądzie garnizonowym przy ul. Rakowickiej. Cały czas robiłem notatki: przed procesem, w czasie jego trwania i w więzieniach. Jechaliśmy mocno obstawieni, jakbyśmy byli szefami mafii. Ulice, którymi nas wieziono, były wyłączone z ruchu, pełno było funkcjonariuszy w mundurach i po cywil- nemu. Byliśmy skuci.
- Jakiego wyroku domagał się prok. Gąciarz?
- Dla Mietka żądał 10 lat więzienia, dla mnie - 8. I tak nieźle, bo w czasie procesu mówił, że za zbrodnie, których się dopuściliśmy, zasługujemy na karę śmierci. Znalazł jednak dla nas okoliczności łagodzące, lecz i tak, gdy powiedział, że chce dla nas 10 i 8 lat więzienia, na sali rozległ się płacz naszych najbliższych. Nawet milicjanci i więzienni strażnicy byli zdumieni.
- Ile osób uczestniczyło w procesie?
- 35. Żołnierze garnizonu krakowskiego, było kilku esbeków, przedstawiciel konsulatu brytyjskiego, przedstawiciel kurii, dziennikarze oraz nasi najbliżsi.
- Przed procesem mógł się Pan zapoznać z aktami, mógł spotkać się z adwokatem?
- Niewiele dano mi czasu na zapoznanie się z dokumentami. Kontakt z adwokatem miałem mocno ograniczony, bo tylko raz mogłem się z nim spotkać. Nie miało to jednak większego znaczenia, bo nikt nie miał złudzeń, że proces będzie fikcją, wyrok już zapadł. Jednak do procesu rzetelnie przygotowałem się. Miałem m.in. pytania. Jedno z nich spowodowało zamieszanie, konsternację.
- Dlaczego?
- Bo zarzucano nam też, że strajk skutkował wielkimi stratami materialnymi, wycenionymi na kilkaset milionów złotych. Zapytałem, jak strajk mógł przynieść straty, skoro huta była przedsiębiorstwem deficytowym. Kiedy strajkowała, nie przynosiła strat. Sędzia chyba kupił ten mój argument. Wezwany w charakterze świadka dyrektor naczelny HiL Eugeniusz Pustówka potwierdził moje słowa. One zrobiły wrażenie.
- Jak zachowywał się prokurator Gąciarz?
- Wyjątkowo podle. Straszył nas karą śmierci, ale też w mowie końcowej podniósł kilka rzeczy na naszą korzyść, np. że nie dopuściliśmy - jako przywódcy strajku - do nieodwracalnych strat, bo też w czasie strajku wielką wagę przywiązywaliśmy do tego, by nic nie uległo zniszczeniu.
- Kto zeznawał?
- Świadków było sporo, głównie wezwanych przez SB i prokuratora. Kilka osób zostało powołanych przez naszych obrońców.
- Jak zeznawali?
- Dużo racji miał mój ojciec, który powiedział mi: „Widzisz, synu, robotnicy cię bronili, a niemal wszyscy ludzie z kadry cię oskarżali”. Bo też na ogół dyrektorzy, ale nie Pustówka, kierownicy, najczęściej zeznawali na naszą niekorzyść. Robotnicy albo udawali, że nie wiedzą, o co chodzi, albo zasłaniali się niepamięcią, ale nas nie obciążali.
- Kto Pana obciążał?
- W związku z tym, że ja prowadziłem wiece w kombinacie (w HiL pracowało wtedy ponad 30 tys. osób), miałem grono niechętnych mi osób. W czasie procesu szczególnie pastwił się nade mną jeden z szefów wydziału walcowni gorącej, niejaki Kowalczyk. Mocno obciążał nas zeznaniami człowiek, który był szefem ochrony w hucie. Krupiński - tak się nazywał. Na duchu podtrzymywało nas to, co działo się wtedy w HiL. Huta strajkowała w czasie procesu, szykowany był marsz na Rakowicką. Władze, by temu zapobiec, odcięły Kraków od Huty.
- Bał się Pan, że sąd przychyli się do wniosku prokuratora, i skazany zostanie na 8 lat?
- Taki wyrok brałem poważnie pod uwagę. Był początek stanu wojennego, słyszeliśmy już o wieloletnich wyrokach. Ponadto w czasie procesu nawet przez chwilę nie kajaliśmy się. Kiedy nasi najbliżsi usłyszeli, jakich wyroków domaga się prokurator, jak już wspomniałem, zaczęli płakać. Z Mietkiem musieliśmy ich uspokajać.
- Kiedy więc dostał Pan 3,5 roku, a Mieczysław Gil 4 lata, była, mimo wszystko, ulga?
- Tak. Przez salę też przeszło westchnienie ulgi. Po wyroku, już w celi, obliczyłem sobie, kiedy wyjdę na wolność. Kalkulowałem, że po odbyciu dwóch trzecich kary władze mogą mnie wypuścić. Wyszedłem 8 sierpnia 1983 r.
CV
Edward Nowak, jeden z przywódców Solidarności w HiL, współkierował strajkiem w stanie wojennym.