ProjektujeMY Kraków, czyli miasto wygodne i magnetyczne, a może po prostu kilka miast w jednym? [Kwadratura kuli]

Czytaj dalej
Fot. Wydział Planowania Przestrzennego UMK
Zbigniew Bartuś

ProjektujeMY Kraków, czyli miasto wygodne i magnetyczne, a może po prostu kilka miast w jednym? [Kwadratura kuli]

Zbigniew Bartuś

Nie tak nie rozśmiesza Boga, jak nasze plany. Ale przecież jakieś plany musimy mieć. Na przykład pilnie potrzebny jest plan dalszego rozwoju Krakowa – jednego z najprężniej rozwijających się miast Europy. W tymże mieście jeszcze wczoraj chcieliśmy zwalniać nauczycieli (z braku dzieci do uczenia), a dziś chcemy/musimy stawiać nowe szkoły (z „nadmiaru” tych dzieci). To samo z mieszkaniami: niespełna rok temu słyszałem od weteranów rynku nieruchomości, że „ceny lada chwila polecą w dół”, jak po kryzysie 2008, bo „mamy mnóstwo pustostanów po ofiarach covidu”, a w dodatku „przez umasowienie pracy zdalnej najem lokali długo nie wróci do stanu sprzed zarazy”. Cytując arcykrakowskiego barda: "Ale to już było i nie wróci więcej". Więc potrzebujemy nowego planu. Wspólnego pomysłu na Kraków.

W sumie tak było zawsze. Pewnie niewielu mieszkańców uświadamia sobie, że dumne miasto Kraków przez wiele stuleci zajmowało mniej niż 1 (słownie: jeden) kilometr kwadratowy. Tak było aż do XV wieku. Jeden kilometr kwadratowy to dokładnie 327 razy mniej niż Kraków zajmuje obecnie.

Do końca XIX wieku cała wspaniałość Stołecznego Królewskiego Miasta rozpościerała się na mniej niż 7 kilometrach kw. Kiedy u zarania XX stulecia pracę zaczynały nasze nowoczesne wodociągi, zaopatrywały w wodę miasto zaledwie 80-tysięczne (na głowę przypadał litr kranówki dziennie). Tuż przed I wojną światową i w jej trakcie Kraków wchłonął jednak sąsiednie wsie oraz miasto Podgórze i urósł do całych 47 km kw.; był wtedy większy od Warszawy mierzącej marne 33 km kw. Pierwszy spis powszechny niepodległej RP z 1921 roku wykazał, że pod Wawelem mieszka 183 tys. ludzi. W przeddzień wybuchu II wojny było to już 259 tys. W czasie owej koszmarnej wojny Kraków stracił zdecydowaną większość swych żydowskich mieszkańców, a mimo to pięć lat po hekatombie liczył już 343 tys., głównie za sprawą masowego osadnictwa migrantów z Kresów.

Niedługo potem – wiadomo – urosła nam z założenia „antykrakowska” (czytaj: szlachetnie robotnicza w kontrze do tych wszystkich wywrotowych intelektualistów) Nowa Huta; ćwierć wieku później, w dobie Solidarności, stała się arcykrakowska. Po drodze Kraków bił kolejne historyczne rekordy populacji – 600 tysięcy w 1972 i 700 tys. w 1979. Dziś zajmuje wspomniane 327 km kw. i liczy… No właśnie - oficjalnie jakieś 780 tys. osób, ale organoleptyczne spostrzeżenia socjologiczno-tramwajowe od pewnego czasu sugerowały raczej milion, zaś po 23 lutego liczba ta wzrosła najpewniej do 1,2 mln. Szacunki Unii Metropolii Polskich pokrywają się tutaj z obserwacjami miejskich wodociągów, które 120 lat temu zaopatrywały miasto zamieszkane przez 80 tys. ludzi, a dziś odczyty z wodomierzy pozwalają twierdzić, że populacja ta jest dokładnie PIĘTNASTOKROTNIE WIĘKSZA. Ba, za dnia jeszcze się rozrasta! Wystarczy spojrzeć, ilu ludzi codziennie dojeżdża do pracy, szkoły, uniwersytetów, urzędów właściwie ze wszystkich kierunków – i to nie tylko z gmin obwarzanka, ale też Oświęcimia, Tarnowa, Limanowej, Nowego Sącza.

Nie da się ukryć, że nasza metropolia wymaga pilnie całej masy inwestycji: nowych mieszkań, szkół, żłobków, przedszkoli, dróg, obiektów użyteczności publicznej, sprawnego transportu zbiorowego. Niby wiele takich rzeczy powstaje, ale już dziś, zwłaszcza po 23 lutego, wiemy, że to stanowczo za mało. Poznaliśmy bardzo obiecujący pomysł na Nowe Miasto, nowoczesną, piękną, funkcjonalną dzielnicę dla 100 tys. mieszkańców. Ale potrzebujemy pięciu Nowych Miast. Pragniemy też, by wszystko, co powstaje i powstanie w mieście było zatopione w bezkresnej zieleni, estetyczne, funkcjonalne, współgrające z magnetyczną substancją zabytkową i rozpoznawalnym w świecie krajobrazem, który chcemy bezwzględnie chronić – nie hamując rozwoju. I jeszcze nam się marzy, by wszystko, co stworzymy, pozytywnie wpływało na klimat - oraz stan naszych portfeli; kryzys paliwowo-energetyczny sprawił, że i na tym polu sprawy uległy przyspieszeniu, więc MUSIMY działać. Nie jutro. Dziś.

Od czterech lat powstaje nowe studium uwarunkowań zagospodarowania przestrzennego Krakowa, absolutnie fundamentalny dokument dla naszej przyszłości. Na wczesnym etapie mieszkańcy zgłosili do niego 14,4 tys. wniosków i 143,5 tys. postulatów. Ale było to w 2018 i na początku 2019 r. , gdy wiele brzemiennych w skutki zdarzeń, na czele z pandemią i wojną w Ukrainie, jeszcze się nie wydarzyło. Projekt studium, wypracowany przez Urząd Miasta Krakowa, ma być gotowy w trzecim kwartale tego roku, potem – w czwartym kwartale i na początku 2023 – mają się odbyć konsultacje społeczne. Czasu jest mało, a sytuacja jest wyjątkowo dynamiczna, ale – powtarzam – musimy mieć plan. Wspólny plan. Taki będzie Kraków i takim zostawimy go naszym wnukom, jaki sobie sami zaprojektujemy. Niechaj każdy weźmie to sobie do serca.

Zbigniew Bartuś

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.