Projekt bydgoszczanina Tomasza Muszalskiego ma szansę zmienić żużel!
Jego pomysł Krzysztof Cegielski nazwał "rewolucyjnym" w kwestii bezpieczeństwa na torach, a Główna Komisja Sportu Żużlowego obiecała lobbować za nim w FIM. Projekt bydgoszczanina ma szansę zmienić żużel tak, jak przed laty wprowadzenie dmuchanych band.
Bydgoski inżynier wymyślił coś, co może zmniejszyć do minimum skutki wypadków na żużlowych torach. Osłony na pneumatyczne bandy, które - przyjmując na siebie pierwszy impet uderzenia zawodnika i motocykla - chronią go przez kontaktem z najtwardszą częścią ogrodzenia.
To w skrócie.
Historia jest jednak dłuższa. Może nie tak długa, jak zamiłowanie Tomasza Muszalskiego do sportu żużlowego (kibic od pokoleń - mówi o sobie), ale dojrzewała w jego głowie od jakichś dwóch lat. Pomysł rodził się i na trybunach żużlowych stadionów, i przed ekranem telewizora. Gdy bydgoszczanin oglądał zawody, zżymał się na widok wypadków na torach i kontuzji kolejnych zawodników.
A gdy sportowi komentatorzy po kolejnej kraksie apelowali: "może jest ktoś, kto rozwiąże problem koszmarnych upadków", pomyślał: "potrafię".
W jego głowie zaczęły tlić się pomysły, możliwe rozwiązania. Decydującym impulsem do działania był tegoroczny wypadek Jarosława Hampela, podczas półfinału Drużynowego Pucharu Świata w Gnieźnie.
- Nas, kibiców kosztowało to pewnie złoty medal reprezentacji i być może indywidualny zawodnika w cyklu Grand Prix. On sam stracił dużo zdrowia i prawie cały rok startów - opowiada Muszalski. - Zacząłem działać.
Gdy pomysł dojrzał, a autor przelał go na "papier" przyszedł czas na kolejne kroki. Trzeba było zainteresować nim kogoś, kto mógł "pchnąć" go dalej. - Mam koleżankę w Lublinie, dziennikarkę. Zajmowała się kiedyś tematyką żużlową, miała znajomości. To ona skontaktowała mnie z Krzysztofem Cegielskim - opowiada.
To był strzał w dziesiątkę. Cegielski sam był przecież zawodnikiem, jego karierę przerwał dramatyczny wypadek w lidze szwedzkiej. Przez długie lata walczył o to, by znów zacząć chodzić, wrócić do sprawności. Zawsze stoi też po stronie zawodników i angażuje się w walkę o ich bezpieczeństwo.
- Nie zawiodłem się. Zainteresował się tym tematem, zapalił do niego. Kiedy wysłałem mu prezentację, szybko odpisał: to świetny pomysł - relacjonuje Muszalski. Szybko doszlifował więc projekt, stworzył modele, przeprowadził analizy i symulacje. Tak, by móc wszystko zaprezentować publicznie.
12 grudnia w Grudziądzu odbyło się posiedzenie Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Jednym z zaproszonych gości był Krzysztof Cegielski, bo mowa była o poprawie bezpieczeństwa na żużlowych torach. To on z kolei, zaprosił tam bydgoszczanina.
Trema. Tomasz Muszalski nagle znalazł się w środowisku ludzi, których przez lata podziwiał z trybun stadionu lub sprzed ekranu telewizora. Był też jego idol, Tomasz Gollob. - W sumie było tam chyba 60 osób, które obejrzały moją prezentację i wysłuchały, co mam do powiedzenia.
Jakie przyjęcie? - Bardzo pozytywne. Wszyscy obecni na zebraniu z zaciekawieniem słuchali i przychylnie nastawili się do moich pomysłów.
Wideo: Projekt Tomasza Muszalskiego
Projekt jest jednak (na razie) niemożliwy do zrealizowania. - Przez obostrzenia Międzynarodowej Federacji Motocyklowej. FIM zabrania jakiejkolwiek ingerencji w tor, a takiej wymagałby mój projekt - zdradza Muszalski.
Chodzi o mocowanie osłony pod nawierzchnią toru. Konieczne byłoby wyżłobienie w torze kanału o szerokości około 20 i głębokości około 30 centymetrów. Głębokość powinna być dopasowana tak, aby punkty montażowe osłon band były poniżej powierzchni toru, ale też nie za głęboko, ponieważ może to mocno utrudnić ewentualny demontaż osłon - wyjaśnia w prezentacji. - Zaproponowane przeze mnie rozwiązanie (spawana płyta z hakiem), jest tylko jedną z propozycji, równie dobrze można zastosować normalne wkręty do betonu zakończone odpowiednio ukształtowanym hakiem. Moje rozwiązanie daje jednak większą wytrzymałość przy uderzeniu. Co za tym idzie, pozwoli na zastosowanie mniejszej liczby punktów montażowych, czyli całe zabezpieczenie będzie łatwiej zdemontować.
Z drugiej strony bandy osłona byłaby mocowana pod kątem (45 stopni), na sprężynie. Tak, aby przy uderzeniu odpowiednio pracowała. Naciągając się z zewnętrznej strony, wciąż byłaby solidnie przymocowana do nawierzchni toru. - Wyeliminowałoby to przypadki, kiedy zawodnik wpadał pod dmuchaną bandę i uderzał w najbardziej twardą część ogrodzenia, tzw. kickboard - dodaje autor pomysłu. - A ewentualna wymiana dmuchanych band w przypadku ich uszkodzenia podczas zawodów, byłaby możliwa poprzez odczepienie sprężyny naciągowej za bandą i przeciągnięcie osłony na tor; wtedy mamy swobodny dostęp do dmuchanej bandy.
Genialne w swej prostocie? I tanie.
- Takie rozwiązanie kosztowałoby kluby około 10-15 tysięcy - przekonuje Muszalski. - Niedużo, biorąc pod uwagę fakt, jak drogi jest to sport. I praktycznie nic, biorąc pod uwagę, że życie i zdrowie zawodników jest bezcenne.
Sprawa nie jest jednak prosta. W FIM za pomysłem Muszalskiego (a w zasadzie za pozwoleniem na testy) ma lobbować GKSŻ. - Tak obiecali, ja trzymam ich za słowo. Na pewno wiem, ze mogę liczyć na wsparcie Krzysztofa Cegielskiego.
GKSŻ powołało również komisję do spraw bezpieczeństwa, więc problem raczej nie zostanie zamieciony pod dywan. A jeśli się uda, próba generalna odbędzie się już na wiosnę na torze bydgoskiej Polonii. - Rozmawiałem z panem Władysławem Gollobem, obiecał, że na ewentualne testy udostępni mi tor. Pod jednym warunkiem, muszę mieć "zielone światło" od GKSŻ, pozwolenie na takie testy. Jeśli się uda, być może już w marcu wszystko sprawdzimy w praktyce.
Tomasz Muszalski nad swoim pomysłem pracuje samodzielnie. Sam ponosi też koszty tej pracy. - Jeśli znalazłby się ktoś zainteresowany pomocą, zapraszam do kontaktu (dane do wiadomości redakcji).
Tragiczne wypadki: Richardsona i Warda | O bezpieczeństwie na żużlowych torach dyskutowano wielokrotnie. Zwykle, po tragicznych w skutkach wypadkach. Choć lista zawodników, którzy za walkę na torze zapłacili zdrowiem, a nawet życie jest koszmarnie długa, w ostatnich latach największą dyskusję wywołała śmierć Lee Richardsona oraz potworna kontuzja Darcy Warda. Do obu wypadków doszło w Polsce. Richardson zginał w maju 2012 roku we Wrocławiu, gdzie startował w wyjazdowym meczu swojego drużyny - Stali Rzeszów. W swoim pierwszym wyścigu, na wyjściu z pierwszego łuku zahaczył przednim kołem o tył motocykla rywala. Uderzył w ogrodzenie w miejscu, gdzie akurat nie było pneumatycznej bandy. Zmarł w szpitalu (wielonarządowe obrażenia klatki piersiowej, pęknięte płuco i wykrwawienie). Ward miał wypadek w sierpniu tego roku. W ostatnim wyścigu meczu Falubaz Zielona Góra - GKM Grudziądz, zawodnik uderzył w motocykl rywala, przekoziołkował po torze i z impetem uderzył o drewniane ogrodzenie. Ward szybko trafił do zielonogórskiego szpitala, ale diagnoza brzmiała jak wyrok: przerwany rdzeń kręgowy. 23-letni Australijczyk intensywnie się rehabilituje, ale na razie medycyna nie daje mu wielkich szans na powrót do sprawności. |
Niedoskonała dmuchana banda | Obaj zawodnicy uderzyli w te części ogrodzenia, które nie są osłonięte dmuchaną bandą, skonstruowaną przez Tony Briggsa. To właśnie Nowozelandczyk (sam zakończył karierę po wypadku i kontuzji kręgosłupa) znalazł rozwiązanie, które z pewnością uratowało od ciężkich obrażeń wielu żużlowców. Pneumatyczne bandy wiele razy chroniły zawodników przez uderzeniem w mocne, sztywne ogrodzenia. Początkowo montowano je na całej długości torów, ale to nie zdawało egzaminu. Na prostych poduszki "wciągały" motocykle żużlowców i powodowały upadki. Postanowiono więc zostawić je tylko na wirażach, choć zdarza się, że i tam nie zawsze spełniają swoją funkcję. Bywa, że zawodnicy wpadają pod "dmuchawce", uderzając w twardą, dolną część ogrodzenia. Takim właśnie wypadkom ma zapobiec rozwiązanie bydgoskiego konstruktora. Co z ogrodzeniami na prostych? Zostaną niezabezpieczone, choć można je zmienić na bezpieczniejsze. Takie pomysły również już się pojawiły i bazują głównie na zwiększeniu elastyczności ogrodzenia. Tak, by przy uderzeniu odchylały się w bezpieczny i kontrolowany sposób. |
Głos Tomasza Suskiewicza | Głos w tej sprawie zabrał niedawno Tomasz Suskiewicz, menedżer Emila Sajfutdinowa. Na portalu społecznościowym napisał dosadnie: Po obejrzeniu wypadków Jarka Hampela, Darcy Warda i Lee Richardsona stwierdzam, że nasi super działacze najpierw powinni zająć się sprawą band, które na polskich torach nie odchylają się nawet na 0,5 mm po uderzeniu w nią. Powinni ruszyć swoje cztery litery do Szwecji i tam obejrzeć, jak wszystko wygląda ... Może czas zając się takimi rzeczami a nie zdjęciami przed zawodami zawodników, zasłoniętymi reklamami, chodzeniem po torze przed zawodami, koszulkami teamów i innymi bzdurami! A więc do roboty! Wszyscy, łącznie z FIM! Słynny wpis Tomasza Suskiewicza na Facebooku.
|
Jak poprawić bezpieczeństwo? | Bezpieczeństwo żużlowców można pewnie poprawić, ale wypadków i kontuzji nie da się wyeliminować. Przez postęp technologiczny i coraz szybszą jazdę, źle przygotowane tory czy zwykłe, ludzkie błędy. |