Prognoza się nie sprawdziła [rozmowa z Kamilem Kawickim]
- Mamy początek sezonu i nikt nie chce robić nic na siłę - mówił Kamil Kawicki, członek zarządu zielonogórskiego klubu o odwołanym meczu ze Spartą.
Kibice pytali w niedzielę dlaczego meczu Falubazu ze Spartą nie odwołano już w sobotę. Proszę powiedzieć jak wyglądają procedury odwoływania spotkań.
Dzień przed meczem zgodę musi wyrazić rywal, ekstraliga i telewizja. Wszystko na bazie analizy aktualnej prognozy pogody. W dniu zawodów jedyną osobą uprawnioną do podjęcia takiej decyzji jest sędzia, który zwyczajowo przyjeżdża na około dwie godziny przed zawodami. W niedzielę pan Remigiusz Substyk przyjechał nieco wcześniej, bo komisarz toru był z nim w kontakcie i informował, że sytuacja jest bardzo wątpliwa, więc udało się wszystko załatwić około trzy godziny wcześniej. Jest to jednak przyczynek do dyskusji czy w dniu zawodów jedyną instancją powinien być sędzia? Mamy przecież komisarza toru i być może należy mu poszerzyć kompetencje o orzekanie w sprawie odwołania meczu z przyczyn torowych. Będziemy rozmawiali na forum Ekstraligi Żużlowej, bo leży to w interesie każdego klubu. Wszyscy czekają na przyjazd jednej osoby, która może na przykład utkwić w korku. Czekają, żeby prawie na pewno usłyszeć to, czego się spodziewają. To nie jest zarzut w niczyją stronę, po prostu życie pisze takie scenariusze jak nam w niedzielę...
... to był czarny scenariusz.
Nikt nie chciałby mieć odwołanej inauguracji. Na szczęście udało się to zrobić z takim wyprzedzeniem czasowym, że odwołaliśmy większość służb, a kibice nie musieli wchodzić na stadion. Wiemy już, że po ośmiu miesiącach czekania inaugurację będziemy mieli 24 kwietnia z drużyną z Rybnika. Bilety z odwołanego meczu z Wrocławiem zachowują ważność na Rybnik. Można je oczywiście zwrócić w miejscu kupienia do końca niedzieli 17 kwietnia. Robimy tak dlatego, że nie wiemy, kiedy i o co pojedziemy ze Spartą, nie znamy wartości tego produktu.
Czy próbowaliście odwołać mecz w sobotę jak to zrobiły drużyny z Rybnika i Torunia?
Rybnik miał katastrofalne prognozy pogody na sobotę, noc z soboty na niedzielę i niedzielę. My dostaliśmy klauzulę meczu zagrożonego. Wzorowo wykonaliśmy całą procedurę ubicia, walcowania i przygotowania toru, co sugerowało, że będzie odporny na przyjęcie dużej ilości wody. Niestety, siąpił słaby, ale najgorszy dla żużla deszcz i trwało to niemal 20 godzin. Dłużej niż zakładała prognoza. Druga sprawa, prognoza pogody, której zażyczył sobie arbiter mówiła, że od 18.00 do 5.00 nad ranem dalej będzie siąpiło. Mamy początek sezonu i nikt nie chce robić nic na siłę. Baliśmy się, że wpuścimy kibiców, zaczniemy grzebać przy torze i o 19.20 będzie decyzja, że trzeba się rozejść, bo jest coraz chłodniej i nie ma tego jak wysuszyć. Prognozy mówiły, że przestanie padać dwie godziny wcześniej i będzie cieplej. Nie sprawdziły się, ale nie były też tak katastrofalne jak dla Rybnika, więc nie było podstaw do rozmów z telewizją i Ekstraligą.
Jakie straty?
Będę wiedział, kiedy kibice zwrócą bilety. Być może uda nam się sprzedać 15, 20 procent biletów więcej na mecz z Rybnikiem, który będzie inauguracją. Nie wiem. Odpowiem ze szczegółami po 24 kwietnia. Na pewno są to koszty od kilkunastu do 20 tysięcy złotych za gotowość służb, ochrony, gastronomię, paliwo do ciągników. Można było tego uniknąć. Zimą zmieniliśmy umowy na takie właśnie okoliczności i straty są mniejsze niż jeszcze kilka lat temu. Na szczęście nie był to mecz podwyższonego ryzyka, bo wtedy straty sięgałby nawet stu tysięcy złotych.
Śledząc w niedzielę klubową stronę internetową i profil na facebooku można było odnieść wrażenie, że bardzo zabiegaliście, żeby mecz jednak się odbył. Od rana można było przeczytać, że „spotkanie nie jest zagrożone”, że „przestało padać”. Po co? Trochę na siłę?
Nie było na siłę. Po prostu ten tor, mimo ubicia, zaczął bardzo mocno pić wodę. Siąpiący deszcz nie ustał mimo prognozy i pogorszył warunki torowe. Liczyliśmy się także z opinią zawodników. Sprzedaliśmy bilety, ale ich życie i zdrowie jest najważniejsze.
Jakie daty powtórki wchodzą w grę?
Bardzo nieoficjalnie są to daty majowe, ale musimy przeanalizować kalendarze. To kwestia kilku najbliższych dni, kiedy o nowym terminie poinformujemy my lub Ekstraliga Żużlowa. Odbyliśmy już wstępne rozmowy i wygląda na to, że się dogadamy na szczeblu klubów. Daliśmy sobie nawet słowo przy świadkach, że jeśli ktoś się tam na coś zgodzi - na przykład telewizja - to my się będziemy trzymali naszych ustaleń. To zespół naczyń połączonych: telewizja i jej ramówki, ligi międzynarodowe... Musimy poczekać.