Prof. Jerzy Kopania: Metropolita białostocki powinien jeździć samochodem, a nie na osiołku
Mam tylko jedno oczekiwanie wobec nowego ordynariusza - mówi prof. Jerzy Kopania, etyk. - Żeby z całych sił realizował to, co stanowi jego biskupią dewizę, a mianowicie głoszenie Ewangelii. Szczególnie ważne jest to właśnie w Polsce
Ksiądz Tadeusz Wojda nie miał dotąd nic wspólnego z naszym regionem. Jak rozumieć to, że papież Franciszek wyznaczył właśnie jego na metropolitę białostockiego?
To faktycznie zaskakujące. Są tu przynajmniej dwie niewiadome. Po pierwsze, papież Franciszek wielokrotnie podkreślał, że pasterz powinien pochodzić z samej owczarni, czyli z terenu, na którym ma pełnić posługę. Po drugie twierdził, że biskupem powinien być człowiek posiadający duże doświadczenie duszpasterskie. Tymczasem ks. Tadeusz Wojda jest z zewnątrz. A jego doświadczenie nie jest duszpasterskie, lecz urzędnicze, które zdobył wchodząc w skład biurokracji w kurii rzymskiej.
Natychmiast nasuwa się pytanie, czym taką decyzję papieża tłumaczyć.
Czysto świeckie, polityczne tłumaczenie jest takie, że kuria rzymska pozbywa się Polaków, którzy pozostali tam jeszcze po papieżu Janie Pawle II. Natomiast drugie, może nie tłumaczenie, ale interpretacja tej decyzji jest taka, że Kościół Katolicki to nie zbiór lokalnych Kościołów, lecz instytucja o charakterze powszechnym. I w tym ujęciu nie jest istotne, skąd pochodzi duszpasterz, tylko jakie są jego predyspozycje do sprawowania urzędu.
Papież głosi też potrzebę ubóstwa księży. Może więc wyznaczył kogoś z Rzymu, by dać polskim duchownym dobry przykład?
Ubóstwo ubóstwem, ale uważam, że metropolita białostocki powinien jeździć samochodem, a nie na osiołku. Oczywiście nie mówię, że ma rozbijać się luksusową limuzyną, ale bez przesady.
Inna interpretacja to taka, że intencją papieża było wyznaczenie kogoś niezależnego od lokalnych układów. Z czystą kartą.
Jeżeli byłoby tak, jak pan mówi, papież wprowadziłby zasadę, że każdy nowy biskup musi być z zewnątrz. A jak wspomniałem, Franciszek jest od tego daleki. Chociaż z drugiej strony, faktycznie, przychodzi do nas człowiek nieograniczony jakimiś determinantami, które zachodziłyby, gdyby był stąd.
A jakie to wyznaczenie kogoś z zewnątrz może mieć konsekwencje dla naszej klasy politycznej, która często zabiegała o przychylność kurii.
Dla klasy politycznej ks. Tadeusz Wojda jest jedną wielką niewiadomą. Nie mamy żadnej informacji, na podstawie której moglibyśmy ocenić, jakie są jego sympatie polityczne. Nie wiemy też, w jaki sposób nowy arcybiskup będzie prowadził swoją pracę duszpasterską w relacji do miejscowej polityki. Z jednej strony Kościół nie może być obojętny na to, co dzieje się w przestrzeni politycznej, a z drugiej - nie powinien być uwikłany w miejscowe zależności. Jak to będzie w praktyce, zobaczymy.
Bo to, że politycy będą zabiegać o jego poparcie jest oczywiste.
Bez dwóch zdań. Wszystkie siły polityczne, no może z wyjątkiem skrajnej lewicy, będą zabiegały o przychylność ordynariusza. Każdy arcybiskup jest przecież, z uwagi na sprawowaną funkcję, autorytetem. Pytanie tylko, na ile ks. Wojda okaże się odporny na zabiegi niewłaściwe.
Czyli?
Czyli na wszelkie próby wprzęgnięcia go w realizację jakichś bieżących celów politycznych. Jeśli dany cel polityczny jest zły, ordynariusz będzie za niego współodpowiedzialny. Jeśli dobry, to oczywiście może go pobłogosławić, ale nigdy próbować pomagać w jego realizacji. Kościół powinien być ponad tym.
A jak Pan uważa, jaki będzie Kościół pod rządami nowego ordynariusza? Skoro wyznaczył go papież uważany za bardzo otwartego, to może będziemy mieli w Białymstoku kościół mniej toruński, a bardziej łagiewnicki?
Nie wiemy, czy księdzu Wojdzie bliżej do ojca Tadeusza Rydzyka czy biskupa Grzegorza Rysia, więc trudno powiedzieć. Poza tym nie jest powiedziane, że papież Franciszek wyznacza do wysokich funkcji kościelnych duchownych z nurtu, jak to się mówi, łagiewnickiego. Metropolitą krakowskim został przecież ks. Marek Jędraszewski, któremu blisko do ojca Rydzyka. Zresztą trzeba mieć na uwadze, że Kościół jest taki, jaka jest społeczność wiernych.
To znaczy?
Jeśli większość ma taki, a nie inny światopogląd i postawę polityczną, to Kościół może się temu przeciwstawić tylko wtedy, kiedy uzna, że będzie to właściwe ze względów teologicznych i moralnych. W innym przypadku nie może być wbrew wiernym. Zresztą zauważmy, że określone środowiska polityczne próbowały podporządkować sobie to, co nazwane zostało Kościołem łagiewnickim i to, co określa się kościołem toruńskim. Ani liberałom nie udało się stworzyć swojego Kościoła łagiewnickiego, bo tak naprawdę nic już z niego nie zostało, ani konserwatystom podporządkować Kościoła toruńskiego.
Nowy metropolita jeździł na misje. Może więc będzie głosił, że należy przyjmować w Polsce uchodźców?
Może faktycznie tak będzie. Albo wręcz przeciwnie. Bo będzie miał świadomość, że tym ludziom trzeba pomagać na miejscu, a nie przetransportowywać ich do Europy.
A jakie są Pana osobiste oczekiwania co do nowego arcybiskupa?
Mam tylko jedno. Żeby z całych sił realizował to, co stanowi jego dewizę biskupią, mianowicie głoszenie Ewangelii. Szczególnie ważne jest to właśnie w Polsce. Jesteśmy przekonani, że w porównaniu z Europą Zachodnią nasz Kościół ma się dobrze, bo ludzie chodzą do świątyń. Często jednak nasza wiara jest zbyt powierzchowna i przemienia się w obyczajowość, wręcz folklor. Mam nadzieje, że ks. Wojda będzie robił wszystko, by tak nie było.