Prof. Jacek Wysocki: "Najsłabsi mogą być ofiarami nieszczepienia się przez populację". Jesienią nałożą się na siebie sezon grypy i epidemia?
- Powinno być, tak, że o problemach epidemiologicznych czy szerzej – medycznych, niech wypowiadają się fachowcy, a politycy niech podejmują decyzję. Byle by rządzący nie wyjaśniali epidemiologii, bo to prowadzi do absurdów - ocenia prof. Jacek Wysocki, były rektor Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu i specjalista chorób zakaźnych. W rozmowie z "Głosem" ocenia słowa prezydenta Andrzeja Dudy o szczepieniach i premiera Mateusza Morawieckiego o rzekomym wygasaniu epidemii w Polsce.
Jeden z najgorętszych tematów ostatnich dni, to stosunek prezydenta Andrzeja Dudy do szczepień. Jak pan ocenia jego słowa?
Jako bardzo niefortunne. Szczepienia są rodzajem bardzo zaawansowanego działania z zakresu zdrowia publicznego. Polega ono na tym, że broni się społeczeństwa przed zachorowaniami. Za zdrowie publiczne odpowiedzialna jest władza – państwowa lub samorządowa w zależności od kraju. Powinna robić wszystko, by promować szczepienia i namawiać na nie ludzi, choćby przez dawanie dobrego przykładu. W Polsce zdarzało się, że parlamentarzyści czy minister zdrowia, szczepili się przed kamerami. Dopiero przy wysokim odsetku zaszczepionej populacji możemy się czuć bezpieczniej. Jeśli będzie on jednak niski, to stwarza to ogromne ryzyko – szczególnie dla osób starszych, chorych przewlekle czy kobiet w ciąży. Najsłabsi mogą być ofiarami nieszczepienia się przez populację. Ponadto zbliżające się miesiące mogą być gorsze niż zwykle z powodu ewentualnego nałożenia się sezonu grypowego z COVID-19, który jak widać nadal jest w Polsce obecny. Nie ma oznak żeby się wycofywał, a niektóre kraje notują już drugie fale. Dlatego w tym roku wyjątkowo powinniśmy się starać, żeby zabezpieczyć się szczepieniami przed grypą.
Czytaj więcej: Andrzej Duda: "Nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych". Lekarze oburzeni słowami prezydenta
Pytanie czy część społeczeństwa po słowach prezydenta nie stwierdzi, że przykład idzie z góry.
Niestety może tak być. Na przeciwległym biegunie są przykłady z innych krajów, gdzie w przypadku poważnej sytuacji – przywódcy szczepią się na oczach kamer, by dać sygnał, że to ważne. I tak np. na początku epidemii koronawirusa przeciwko pneumokokom szczepiła się kanclerz Niemiec Angela Merkel. To właśnie postawa, którą trzeba pokazać ludziom, bo w społeczeństwie niewątpliwie występują pewne lęki czy uprzedzenia. Tyle że można iść drogą, na którą sam bym liczył, czyli wsłuchania się w głos ekspertów i dawania przykładu, albo ścieżką chęci przypodobania się i mówienia – "tak, chyba macie rację".
Pan zaleciłby zaszczepienie się przeciwko grypie przed nadchodzącym sezonem?
Oczywiście, że tak. W środowisku lekarskim podkreślamy, że warto położyć w nadchodzącym czasie nacisk na te szczepienia. Obawiamy się nałożenia na siebie dwóch epidemii i dużej liczby chorych oraz kłopotów organizacyjnych. Może się pojawić dużo wysoko gorączkujących osób i dylematy – czy konieczne jest skierowanie ich do szpitali jednoimiennych, czy nie?
Gdybyśmy mieli już szczepionkę na koronawirusa – powinna ona być jednym z obowiązkowych szczepień?
Najpierw musielibyśmy wiedzieć jak najwięcej o jej bezpieczeństwie i skuteczności. Drugi problem, to czy wystarczy jej dla zaszczepienia populacji świata. Nie widzę takiej możliwości, by przemysł farmaceutyczny udźwignął to wyzwanie i wyprodukował takie ilości szczepionki. Proszę zwrócić uwagę – w czasie jednodniowej wizyty prezydenta Dudy w USA, Donald Trump obiecywał, że Polska uzyska dostęp do szczepionki po jej uzyskaniu. To nakazuje sądzić, że mogą się pojawić problemy z jej ogólną dostępnością. Dla mnie bardzo istotna do rozstrzygnięcia byłaby jeszcze jedna kwestia. Załóżmy, że szczepionka byłaby ogólnie dostępna, ale nadal pojawiłaby się grupa osób mówiąca „nie, bo nie”, gdyż takie uzasadnienie usłyszeliśmy od prezydenta. Jeśli te osoby zachorują i będą wymagały pomocy, to dlaczego ofiarami ich decyzji ma być ratownik, pielęgniarka czy lekarz? Oni będą narażali życie swoje i swoich rodzin. Czy to jest sprawiedliwe? W naszym środowisku panuje oburzenie, bo oczywiście jesteśmy powołani do tego, by nieść ludziom pomoc. Ale oni najpierw muszą też zadbać o siebie. Potem wracamy do domu, do rodzin, innych chorych i mamy przyjąć to ryzyko, bo ktoś mówi „bo nie”? Ja się z tym nie zgadzam.
Sprawdź również: Prof. Jacek Wysocki: Epidemia w Polsce będzie trwała dłużej i musimy zdawać sobie z tego sprawę
„Zdrowotnych” wypowiedzi polityków w ostatnim czasie nie brakowało. Uważa pan, jak premier Morawiecki, że epidemia jest w odwrocie? Cieszy się pan widząc ludzi bez maseczek?
Spójrzmy na nowe dane. W środę 277 nowych zakażeń w Polsce i 15 zgonów. Nie widać, żeby cokolwiek się cofało. Ciekawe, że jednego dnia z powodu COVID-19 umiera 15 osób, a ludzie mówią – nic się nie stało. Organizujemy żałoby narodowe przy mniejszej liczbie ofiar. A tutaj w sumie mamy ponad tysiąc zgonów i nic? Gdzie jest ludzka wrażliwość? Działania takie, jak wypowiedź premiera, to kroki nieodpowiedzialne. Później wypowiedź ministra zdrowia czy sanepidu – żeby nie wiem co – nie zmieni obrazków, które ludzie widzą w telewizji i które przemawiają do ich wyobraźni.
Reasumując – epidemia w Polsce się nie cofa?
Nie widzę najmniejszego sygnału, który by o tym świadczył. Co więcej – przyszłość jest niepewna. Z tego co pamiętam pan premier swoje słowa wiązał m.in. z klimatem i coraz wyższymi temperaturami. Tyle że epidemia szaleje też w bardzo ciepłych regionach. Po prostu – powinno być, tak, że o problemach epidemiologicznych czy szerzej – medycznych, niech wypowiadają się fachowcy, a politycy niech podejmują decyzję. Byle by rządzący nie wyjaśniali epidemiologii, bo to prowadzi do absurdów.
Jeśli chodzi o sam przebieg epidemii, to chyba wymykamy się wszelkim regułom?
U nas trwa ona na stałym poziomie od marca czy kwietnia. Liczba nowych przypadków się utrzymuje. Jeśli są wahania typu, że jednego dnia jest mniej wykrytych zakażeń, to radziłbym zwrócić uwagę, że często takie sytuacje są w poniedziałki, gdy w weekendy działa mniej laboratoriów. Niestety, mamy nowe zachorowania, np. z wesel czy żłobków. Weszliśmy w okres wzmożonych podróży, co epidemiologicznie jest niebezpieczne. Mieszają się ludzie z różnych regionów Polski, a wprost z mapy zakażeń wynika – że są one na różnych etapach epidemii. Mamy miejsca mniej i bardziej spokojne. W związku z tym nie wiemy, co będzie dalej, a wiele instytucji, jak szkoły czy uczelnie mają problem z zaplanowaniem dalszego funkcjonowania.
Co może nas czekać jesienią?
Obawiam się, że po powrocie dzieci do przedszkoli i szkół, studentów na uczelnie, a ludzi do zakładów pracy – możemy mieć drugą falę. Zwłaszcza jeśli przekonamy społeczeństwo, że nie trzeba nosić maseczek, odkażać rąk czy stosować środków ochronnych. Dlatego byłbym bardzo ostrożny z obniżaniem czujności ludzi.
Jeśli o nią chodzi – za nami pierwsze dni wakacji. Jakie ma pan obserwacje dotyczące zachowania społeczeństwa. Wracamy do dawnych nawyków, czy jest w nas pewna rezerwa?
Zachowania ludzi są różne, ale co ewidentnie niepokoi, to fakt, że w niektórych miejscach stoimy bardzo blisko siebie, a niektórzy wchodząc do sklepu nie zawsze ubierają maseczki, chociaż powinni je nosić w zamkniętych przestrzeniach. Wobec tego jest trochę problemów i wydaje mi się, że nadal należy edukować ludzi, mówić o tym, że epidemia trwa, pilnować elementarnych zasad bezpieczeństwa. A nie informować, że już się kończy i żeby dać sobie spokój.
Rzecz w tym, że na wszystko nałożył się okres kampanii wyborczej. Czas wieców i przemówień.
Niestety, polityka nam mocno zaszkodziła. Tymczasem poruszany temat nie ma z nią nic wspólnego, bo mówimy o zdrowiu i bezpieczeństwie ludzi.
------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień