Prof. Jacek Nikliński: Dzięki tym badaniom mogą być odkrywane nowe leki
Rozmowa z prof. Jackiem Niklińskim, kierownikiem Centrum Medycyny Doświadczalnej UMB.
Centrum Medycyny Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku obchodzi 10-lecie istnienia. Ile badań dotychczas tu wykonaliście?
Kilkaset. 45 jednostek w Polsce współpracuje w tym zakresie z centrum, to zarówno jednostki Polskiej Akademii Nauk, jak i ośrodki uniwersyteckie plus firmy farmaceutyczne.
W centrum prowadzone są eksperymenty w ramach badań nad potencjalnymi lekami, ich właściwościami fizykochemicznymi, farmakokinetycznymi i toksycznymi. Jakie to badania?
Różne. To badania onkologiczne, endokrynologiczne, immunologiczne, ortopedyczne, zarówno z wykorzystaniem zwierząt, jak i operacje zwierząt. Mamy super sterylne sale operacyjne, gdzie zwierzęta są operowane, a po operacjach efektowność innowacyjnych wszczepów czy badań jest monitorowana.
Czy wiadomo, co potem z wynikami tych badań robią naukowcy?
To zależy. Jest szereg projektów finansowanych przez rząd, które mogą być robione tylko w Białymstoku, my jesteśmy wiarygodnym partnerem, wykonującym te badania. Część badań jest zlecana przez firmy farmaceutyczne do sprawdzenia jakości różnego typu produktów chemicznych czy potencjalnych leków, które potem mają być wdrażane do systemu leczenia pacjentów w szpitalach.
Ale czy możecie np. pochwalić się, że jakieś konkretne badanie prowadzone w CMD doprowadziło do wynalezienia np. jakiegoś leku?
Niestety, jest to pewna tajemnica firm farmaceutycznych. Ale na pewno badania, które są u nas wykonywane według standardów Dobrej Praktyki Laboratoryjnej, są uznawane na całym świecie. I firmy mogą wykorzystywać te wyniki w różny sposób.
Czy budowa takiego centrum w Białymstoku była potrzebne?
Badania przedkliniczne na modelu zwierzęcym są niezbędne. Bez naszego centrum byłyby one w Polsce zachwiane. To 200 tys. zwierząt udostępnionych różnym instytucjom. To gigantyczna liczba. Śmiało mogę powiedzieć, że to centrum dające możliwości pracy na zwierzętach w Polsce. Nasze zwierzęta są pozbawione zakażeń, ich stan zdrowia jest stale monitorowany, nasze eksperymenty są powtarzalne. Nasze zwierzęta są identyczne, wolne od patogenów, zdrowe, dobrze się czują, dobrze znoszą eksperymenty.
Proszę przypomnieć, ile kosztowała sama budowa CMD?
Część budowlana to był koszt ok. 3 mln zł. Do tego doszło wyposażenie. Część pieniędzy pochodziła ze środków unijnych.
A utrzymanie centrum?
Dużo kosztuje, bo pewne standardy muszą być zachowane. Ale mamy dofinansowanie z ministerstwa nauki na utrzymanie specjalnego, krytycznego dla rządu urządzenia badawczego. Także obowiązkiem uczelni jest utrzymywanie jednostek naukowych ważnych do badań krajowych i międzynarodowych.
Ale centrum na siebie chyba też zarabia?
Tak, prowadzimy badania komercyjne. Zarabiamy też na sprzedaży zwierząt - dotychczas na ok. 3,5 mln zł. Musimy w maksymalny sposób rekompensować funkcjonowanie centrum. Ale też wszyscy na tym korzystają, mamy najtańsze w Europie, najlepsze zwierzęta do badań eksperymentalnych. A przeprowadzanie eksperymentów w centrum jest zgodne ze standardami światowymi.
Te eksperymenty na zwierzętach budzą jednak najwięcej emocji.
Tak, ale niestety, taka jest kolej losu, aby wprowadzić innowacje medyczne. Najpierw musi być ocena danej substancji, toksykologii, do tego są badania na zwierzętach, gdzie wykazane są ewentualne ujemne właściwości substancji chemicznych, zagrożenia toksykologiczne. Dopiero potem można zastosować na ludziach.
Ale czy badania na myszy lub szczurach można odnieść do człowieka? Czy mamy ze sobą dużo wspólnego?
Podobieństwo jest bardzo duże, nawet emocjonalne. To ponad 90 procent.