W 60 minut sędzia Przemysław Wita otworzył proces, przesłuchał trzech świadków, wysłuchał mowy końcowej prokuratora i skazał oskarżonego. Oskarżony Paweł B. się nie bronił. Proces odbył się pod jego nieobecność, mimo że dzień wcześniej prawidłowo zawiadomił sąd o swojej chorobie. Zwolnienie nie zostało jednak wpięte w akta sprawy.
- Takie sytuacje się zdarzają - tłumaczy sędzia Aleksander Brzozowski, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu. - Któryś z pracowników sądu na czas nie przekazał sędziemu zwolnienia lekarskiego, które oskarżony w prawidłowy sposób dostarczył dzień przed rozprawą. Sędzia zakończył rozprawę o 9.30, a zwolnienie lekarskie dotarło do niego 15 minut później.
Sędzia Brzozowski przyznaje, że doszło do zaniedbania w sądzie, ale nie wiadomo, kto popełnił błąd.
Wiadomo za to, że nie wszczęto żadnego postępowania wyjaśniającego.
Błyskawiczny proces odbył się 1 marca tego roku w Sądzie Rejonowym Poznań Nowe Miasto i Wilda. Dzień wcześniej, czyli 28 lutego, oskarżony Paweł B. złożył w biurze podawczym sądu zwolnienie lekarskie.
- Wiedziałem o procesie, chciałem przyjść i złożyć wyjaśnienia. Jednak od stycznia miałem kłopoty ze zdrowiem, leżałem w szpitalu. Zawiadomiłem sąd, że mnie nie będzie. Zwolnienie, jak wymagają przepisy, było wystawione przez biegłego sądowego. Sądziłem, że sprawa będzie odroczona – mówi Paweł B.
Zemsta za piec i aferę gruntową?
Kanwą tej historii jest tzw. afera gruntowa, czyli olbrzymia afera gospodarcza. O oszustwa i nielegalne przejmowanie nieruchomości oskarżono 18 osób. Wśród nich są ludzie z półświatka oraz poznańscy prawnicy. Oskarżonymi są m.in. Paweł B. i Henryk B. Zdaniem prokuratury do 2011 roku współpracowali w jednym gangu. Dziś są wrogami. Głównie dlatego, że
Paweł B. poszedł na współpracę z prokuraturą.
Przyznał się do oszustw, wsypał Henryka B. oraz poznańskich prawników, którzy mieli współpracować z gangiem.
Kilka lat temu Paweł B. miał prywatny zatarg z pewnym mężczyzną. Zarzucił Zbigniewowi K. kradzież nowego pieca. Zbigniew K. został już prawomocnie skazany za przywłaszczenie pieca.
- Ten piec kupowałem w 2010 roku za pośrednictwem Henryka B., wówczas mojego dobrego znajomego. Nie brałem rachunku, bo uznałem, że do niczego nie będzie mi potrzebny. Ponadto piec nigdy do mnie nie dotarł, bo zabrał go sobie kolejny znajomy - Zbigniew K. Chciałem sprawę załatwić polubownie. Ale gdy K. nie chciał oddać mojej własności, zawiadomiłem policję o kradzieży. Zbigniew K. został już za to skazany – opowiada Paweł B. - Potem, gdy relacje między nami się popsuły, Henryk B. i Zbigniew K. zaczęli twierdzić, że na policji zawyżyłem wartość skradzionego mi pieca. Myślę, że chcieli się na mnie zemścić, każdy z nich miał motyw. Złożyli zeznania przeciwko mnie, wyciągnęli też faktury od jakiegoś innego, tańszego pieca, którego nigdy nie widziałem na oczy. Przyprowadzili też trzeciego świadka – znajomą Henryka B., która potwierdziła ich wersję.
Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Pawłowi B. Nie uwierzyła w jego linię obrony. Zarzuciła mu składanie fałszywych zeznań. Bo gdy słusznie donosił w sprawie kradzieży pieca, to miał zawyżyć jego wartość o ponad 13 tys. zł.
Prokuratura akt oskarżenia oparła m.in. na zeznaniach Henryka B., oskarżanego o oszustwa w aferze gruntowej oraz oskarżonego o handel narkotykami (ten proces toczy się w Gdańsku).
Wiarygodność Henryka B. jest dyskusyjna również dlatego, że od pewnego czasu nie pojawia się na swoich procesach.
Twierdzi, że ma zaburzenia psychiczne, przedstawia zwolnienia lekarskie, ale biegli powołani w procesie o oszustwa wskazali, że może uczestniczyć w rozprawach.
Szczegółów nie pamiętali, ale zeznania były "szczegółowe"
Rozprawę o fałszywe zeznania wyznaczono na 1 marca tego roku. Sędzia Przemysław Wita od godziny 8.30 zaczął przesłuchiwać skazanego za zabranie pieca Zbigniewa K. oraz Henryka B. i jego znajomą. W 60 minut zdążył wszystkich przesłuchać, wysłuchać mowy końcowej prokuratora oraz wydać wyrok. Jak w tak krótkim czasie udało się przeprowadzić cały przewód sądowy?
- Wszyscy trzej świadkowie nie składali obszernych zeznań na rozprawie. Wskazali, że nie pamiętają szczegółów, sąd odczytał ich zeznania z postępowania przygotowawczego, oni je podtrzymali – odpowiada nam sędzia Aleksander Brzozowski, rzecznik Sądu Okręgowego.
Tymczasem z pisemnego uzasadnienia wyroku, które napisał sędzia Przemysław Wita, wynika, że zeznania świadka Henryka B. okazały się logiczne, konsekwentne i szczegółowe. Ponadto korespondowały z pozostałymi dowodami: z zeznaniami dwóch jego znajomych i z dokumentami. Sędzia Wita uzasadniał, że nie sposób uznać, aby Henryk B. fałszywie oskarżał Pawła B., bo przecież nie narażałby się na odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania. Sędzia za wiarygodne uznał również zeznania Zbigniewa K., skazanego za zabranie pieca. Co prawda Zbigniew K. podał, że ten rzekomo tańszy piec ważył 10-15 kilogramów, choć w rzeczywistości było to ok. 37 kg, to zdaniem sądu mógł się pomylić w sprawie ciężaru pieca.
Sędzia uznał również, że przeciwko Pawłowi B. świadczą faktury na tańszy piec, które przedstawili świadkowie. Z kolei Paweł B., jak podkreślił sąd, mimo deklaracji nie przedstawił dowodów na zakup droższego pieca.
- Gdybym wiedział, że po latach ktoś bzdurnie zarzuci mi zawyżenie wartości pieca, wziąłbym tamten rachunek
– irytuje się Paweł B.
Skarga, czyli apelacja
Paweł B., o tym że został skazany, dowiedział się krótko po wyroku.
- Zadzwonił do mnie jeden z kolegów z naszej grupy przestępczej. Śmiał się, że mnie porobili i mam grzywnę za fałszywe zeznania. Gra idzie o to, żeby podważyć moją wiarygodność w aferze gruntowej, żeby skazać mnie za fałszywe zeznania – uważa Paweł B. - Nie chcę snuć spiskowych teorii, ale uważam, że w tej sprawie ktoś celowo działał, by moje zwolnienie nie dotarło do sędziego.
Z okresu działalności w grupie przestępczej wiem, jakie działania można podejmować, aby jakieś pismo przypadkiem gdzieś zaginęło.
Poznański sąd wskazuje, że sprawa nie jest jeszcze zakończona. Bo na 28 lipca zaplanowano rozprawę apelacyjną.
- Odbędzie się rozprawa apelacyjna? To dziwne, bo w sądzie usłyszałem, że wyrok jest już prawomocny. A kiedy poprosiłem o wgląd w akta, usłyszałem, że ich nie ma, że gdzieś się zapodziały – opowiada Paweł B.
Sąd wskazuje, że tamto pismo Pawła B. zostało potraktowane jako apelacja.
- Możliwe, że nieprawomocny wyrok zostanie uchylony i sprawa będzie przekazana do ponownego rozpatrzenia
– usłyszeliśmy w poznańskim sądzie.