Prezydent Suwałk zarabia więcej od prezydent Warszawy
Nasi urzędnicy zarabiają coraz więcej i otrzymują pensje, o których przeciętni mieszkańcy mogą tylko pomarzyć. Czy na pewno zasadnie?
Osiągają dochody dla przeciętnego suwalczanina wprost niewyobrażalne. W dodatku, z roku na rok większe. Nie ulega żadnej wątpliwości, że naszej władzy powodzi się znakomicie. Czy jednak każda pensja jest konsekwencją efektów pracy? Można mieć wątpliwości.
Zajrzeliśmy do oświadczeń majątkowych za ubiegły rok szefów różnych suwalskich publicznych instytucji. Analizując poszczególne kwoty, trudno doszukać się jakiejś czytelnej reguły. Bo prezydent Suwałk zarobił mniej od swojego zastępcy, tylko trochę więcej od zastępczyni, a wszystkich bije na głowę prezes podlegającej miastu spółki. Nie bardzo wiadomo, dlaczego naczelnik ratuszowego wydziału z wieloletnim stażem dostaje mniej od tego ze znaczniej mniejszym. I czemu w jednej z instytucji zastępczyni dyrektora otrzymuje więcej od niego.
Radni ustalili
Czesław Renkiewicz w całym minionym roku zarobił 159 618 zł. To oznacza, że na rękę co miesiąc otrzymuje około 12 tys. zł. Prezydencką stawkę ustalają radni. W radzie Renkiewicz może liczyć na przychylną mu większość. W pierwszym, pełnym roku rządzenia, czyli w 2011, zarobił nawet nieco więcej niż w 2016. Po drodze był jeszcze jeden rok, gdy zgarnął 184 tys., ale naliczono mu rekompensatę za niewykorzystany urlop.
Pod względem wysokości zarobków z prezydentem Suwałk nie mogą się mierzyć ani prezydent czterokrotnie większego Białegostoku - Tadeusz Truskolaski, ani nieco mniejszej Łomży - Mariusz Chmielewski. Temu pierwszemu utrzymywany przez podatników urząd wypłacił w 2016 r. niecałe 151 tys. zł, a drugiemu - 144 tys. zł.
Prezydent Renkiewicz zarobił nawet więcej od kierującej Warszawą Hanny Gronkiewicz-Waltz. Różnica wynosi 300 zł. Tyle, że Gronkiewicz-Waltz ma dodatkowe, bardzo dobre źródło dochodu. Pracuje jako wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim. A prezydent Czesław Renkiewicz nigdzie już nie dorabia.
Zastępcy górą!
Pierwszy zastępca - Łukasz Kurzyna zarobił od swojego szefa więcej, bo 163,4 tys. zł. Jak to możliwe?
- Otrzymał od prezydenta nagrodę finansową - tłumaczy Kamil Sznel, rzecznik prasowy suwalskiego ratusza.
Większe dochody od Renkie-wicza osiągnęła również jego zastępczyni Ewa Beata Sidorek. Do 157 tys. zł pensji doszło bowiem też 35 tys. zł pochodzących z najmu nieruchomości.
Ratusz dobrze płaci też swojemu skarbnikowi - Wiesławowi Stelmachowi. W 2016 r. do jego portfela wpłynęło 141,7 tys. zł.
Z kolei Mariusz Klimczyk, sekretarz miasta, wzbogacił się o 128,5 tys. zł.
A jak zarabiają szefowie wydziałów? Np. kierujący wydziałem spraw obywatelskich Adam Karczewski zarobił 107 tys. zł. Naczelnik wydziału architektury Małgorzata Włoskowska - 104,5 tys. zł. Naczelnik wydziału oświaty Alicja Jacewicz - 101,8 tys. zł. A odpowiadająca za kulturę Alicja Andrulewicz - 92,4 tys. zł. W ubiegłym roku ta ostatnia osiągnęła jeszcze 4,5 tys. zł dodatkowego dochodu z tej racji, że ma akcje... lubelskiej wytwórni surowców. Większość urzędników raczej nigdzie już nie dorabia. Dodajmy, że pensje szeregowych pracowników ratusza są znacznie niższe.
Więcej od dyrektora
Jednak nikt nie zarobił w 2016 r. tyle, co Tadeusz Szaciło, prezes Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Jego dochód, to 169,6 tys. zł. O ponad 20 tys. większy niż rok wcześniej . Szaciło również otrzymał nagrodę od prezydenta w związku z ubiegłorocznym 40-leciem PEC-u. Opisywaliśmy to na naszych łamach. Na wystawną imprezę wydano ponad 120 tys. zł.
Na swoje zarobki nie mogą się też uskarżać szefowie innych miejskich spółek. Grzegorz Kochanowicz z PWiK zarobił 149,3 tys. zł. Dariusz Przybysz z PGK - 131,7 tys. zł. Zbigniew Walendzewicz z PGO - 126,9 tys. zł. Jarosław Lebiediew z ZBM - 122,5 tys. zł.
Powyżej 100 tysięcy rocznie otrzymuje także większość szefów instytucji, które nie są spółkami. Jerzy Brzozowski z Muzeum Okręgowego zarobił 137,8 tys. zł. Waldemar Borysewicz z OSiR 130 tys. zł. Bożena Kamińska w SOK - 128,6 tys. zł (do tego doszło 31,8 tys. zł diet sejmowych). Natomiast Tomasz Drejer w ZDiZ - 127,1 tys. zł. Ciekawe, że wyższe dochody osiągnęła osoba z innej instytucji, która jednak nią nie kieruje, a jest zastępca dyrektora. Chodzi o Marię Metelską z MOPS. W swoim oświadczeniu wykazała 134,4 tys. zł, gdy jej bezpośredni przełożony Leszek Lewoc „jedynie” 119,4 tys. zł.
Grzegorz Gorlo, radny opozycyjnego w radzie miejskiej klubu PiS:
- Nie mam żadnych wątpliwości, że prezydent miasta powinien zarabiać najwięcej, a wszyscy jego podwładni, także w komunalnych spółkach, znacznie mniej. Odnoszę też wrażenie, że za tymi wysokimi jak na suwalskie realia zarobkami, nie w każdym przypadku kryją się osiągnięcia oraz odpowiednie kwalifikacje.