Prezydent Robert Biedroń zafundował nam dziury
W liście dyrektor ZIM wzywa Roberta Biedronia do opamiętania w sprawie zaniechania remontu dróg.
W ubiegłym roku w Słupsku nie wyremontowano ani kawałka ulicy czy miejskiego chodnika. Tymczasem po corocznej obowiązkowej kontroli stanu technicznego dróg na koniec 2016 roku wynika, że ponad 400 odcinków jezdni o długości ponad 74 kilometrów wymaga pilnego remontu, a ponad 200 odcinków chodników o długości 43 kilometrów - wymiany.
„Z uwagi na brak środków finansowych na prowadzenie prac o charakterze remontowym zlecenia te nie mogą być realizowane” - czytamy w oficjalnym liście dyrektora Zarządu Infrastruktury Miejskiej Jarosława Boreckiego do prezydenta Biedronia.
Pismo kończy się gorzką konkluzją, mającą uświadomić Robertowi Biedroniowi skutki jego decyzji w kwestii braku remontów ulic i chodników:
„Kolejne lata braku finansowania utrzymania dróg w dłuższym horyzoncie czasowym nie stanowią oszczędności, ponieważ skutkują kumulacją problem, który rodzi zarówno dodatkowe, rosnące koszty bieżące (naprawy ubytków oraz odszkodowania), a także obniża poczucie jakości życia mieszkańców”.
Pytany o list przez dziennikarzy na konferencji prezydent Biedroń przyznał, że listu nie zna, choć pismo wpłynęło wcześniej do ratusza.
Prezydent zafundował nam dziury
Bądźmy sprawiedliwi, problem ze stanem ulic i chodników w mieście Robert Biedroń odziedziczył po poprzedniku. Liczby nie kłamią. Od roku 2012 władze miasta zaczęły mocno przycinać kwoty przeznaczane co roku w budżecie na bieżące utrzymanie stanu ulic i chodników. Jednak obecny prezydent nie tylko, że nic w tej kwestii nie poprawił, a sporo już pogorszył, np. w ubiegłym roku nie wyremontowano ani kawałka ulicy czy chodnika. Spójrzmy tylko na to, że w 2010 roku miasto przeznaczało na utrzymanie ulic 2,6 mln zł. Na ten rok Robert Biedroń zaplanował ledwie 1,6 mln zł. A w tym roku oczywiście 300 tys. zł na tzw. fundusz chodnikowy. Te 1,6 mln to tylko 87 proc. tego, co wydano w mieście w 2012 roku na drogi gminne i tylko 23 proc. na pozostałe typy dróg. Porównanie obu liczb pokazuje, że fundusz chodnikowy to czysta propaganda, niemogąca nic poprawić w mieście. Tym bardziej że od pięciu lat pieniądze przeznaczane na ulice są za małe. Problem więc narósł, a że doszedł ring, czyli nowe kilometry ulic, zieleni przydrożnej, które trzeba utrzymać, ZIM już wie, że skończyły mu się pieniądze na ten rok, przeznaczone na drogi.
Dyrektor prawdę prezydentowi pisze
Tak naprawdę list-apel dyrektora ZIM do prezydenta to prośba o pieniądze na drogi w mieście, dokładnie umotywowana ich stanem. „Aktualny budżet, którym dysponujemy, nie pozwala na wykonanie żadnych remontów nawierzchni dróg, jest niewystarczający nawet w odniesieniu do napraw nawierzchni pozwalających na utrzymanie przejezdności dróg powiatowych, wojewódzkich oraz krajowych” - czytamy w liście do prezydenta. Dyrektor Borecki ostrzega prezydenta, że wieloletnia sytuacja braku środków na remonty jezdni powoduje coraz szybsze tempo degradacji stanu ulic w Słupsku. Za tym idą coraz większe koszty odszkodowań płaconych przez miasto użytkownikom dróg, którzy zniszczyli sobie samochody lub doznali obrażeń na krzywych chodnikach. Dyrektor ZIM wnioskuje więc o dodatkowe 900 tys. zł, które potrzebne są już w tegorocznym budżecie.
Jak powstrzymać lawinową degradację
Co roku przeprowadzana jest obowiązkowa kontrola stanu technicznego dróg w mieście. Ostatnia pokazuje, że ponad 400 odcinków jezdni (łącznie ponad 74 km) wymaga pilnego remontu. Do wymiany jest 200 odcinków chodników (łącznie 43 km). Specjaliści z ZIM wyliczyli, że co 15 lat trzeba wymieniać warstwę ścieralną ulicy i po dodatkowych 10 podbudowę. Licząc wszystkie ulice w mieście, wystarczyłoby 5 mln brutto rocznie na kompleksowe remonty ulic co 35 lat. „Ponadto przy konstruowaniu kolejnych budżetów miasta proponujemy uwzględnianie dodatkowej kwoty 5 mln zł rocznie z przeznaczeniem na remonty dróg, w celu powstrzymania lawinowej degradacji sieci komunikacyjnej Słupska” - apeluje dyrektor ZIM do prezydenta.
Prezydencka reakcja zaskakuje
Gdy podczas jednej z poniedziałkowych konferencji dziennikarze, nie znając jeszcze treści listu dyrektora ZIM, pytali o to prezydenta Biedronia, usłyszeli, że prezydent go nie zna. Ale cieszy się, że urzędnicy nie boją się do niego napisać, bo to najlepiej pokazuje zmiany w mieście, jakie zaszły za jego rządów. Mówił to, choć list już dawno był w ratuszu i zapoznał się z nim wiceprezydent Marek Biernacki. - Pieniędzy od lat brakowało i zważywszy na sytuację miasta, będzie nadal brakowało - powiedział wiceprezydent. Zapewnił jednak, że na bieżące łatanie dziur w tym roku pieniądze są i drogi będą doraźnie naprawiane. Tymczasem wystarczy trochę po mieście pojeździć, by zobaczyć, że dziury są, i to głębsze i jest ich więcej niż w latach ubiegłych. Co więcej w maju mamy ich na drogach zatrzęsienie, choć o tej porze roku już powinny być załatane.
Strefa prestiżu w centrum miasta
Słupscy radni otrzymali z ZIM przygotowane zestawienie najpotrzebniejszych remontów ulic i chodników w centrum miasta. Okazuje się, że naprawa 16 najbardziej tego wymagających chodników (zestawienie w infografice) kosztowałaby miasto ok. 3 mln zł. Osiem najbardziej zniszczonych ulic w mieście to 2,4 mln zł. Co ciekawe, władze miasta na papierze ustaliły w centrum tzw. strefę prestiżu. Zaliczyły do niej Stary Rynek - koszt remontu: zagospodarowanie zielenią, oświetlenie, mała architektura - za 2,2 mln zł. Do tej strefy zaliczono chodniki na: Sienkiewicza, Anny Łajming, Łukasiewicza i Zamenhoffa - koszt 2,4 mln, bo powinny być zrobione z prestiżowych materiałów. Jak można wyliczyć, mniej niż 10 mln zł wystarczy, by diametralnie zmienić stan chodników i ulic w centrum. Władze jednak uważają, że w budżecie Słupska nie ma takich pieniędzy. Tak więc przyzwyczajmy się do dziurawych ulic, będą z nami na dłużej.