Prezes: Odczepcie się od Smolarza
Centrala rządowej agencji rolnej oczyszcza polityka PSL z podejrzeń o wyłudzenia dopłat rolnych.
CBA, prokuratura, zwolnienia z pracy, pozwy sądowe, oskarżenia pod adresem ważnego polityka i „nieuzasadniona” wypłata kilkudziesięciu tysięcy złotych. Z tym wszystkim przez ostatnie miesiące był kojarzony Henryk Smolarz, działacz PSL. Powód? Dopłaty do produkcji rolnej.
Ale od początku. Smolarz to jedna z ważniejszych postaci lubelskiego PSL. W przeszłości był m.in. prezesem KRUS i posłem. Teraz zasiada w radzie nadzorczej Portu Lotniczego Lublin i jest dyrektorem Regionalnego Biura Energii, działającego w Urzędzie Marszałkowskim. Smolarz jest też rolnikiem, ma gospodarstwo w Dysie.
Jak każdy rolnik, który pobiera dopłaty do produkcji rolnej, Smolarz przechodził kontrole Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Kontrolerzy przyjechali na pole polityka pod koniec 2010 r. i doszli do wniosku, że - jak pisały latem tego roku media - upraw nie było lub na polu rosło co innego niż deklarował rolnik-polityk.
Smolarzowi groziło, że będzie musiał oddać kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zwrócił się z wnioskiem o ponowną kontrolę. Została przeprowadzona na początku 2011 r. i już nic złego nie wykazała.
Sprawa jednak wróciła. Po zmianie władzy nowy szef lubelskiego oddziału ARiMR Krzysztof Gałaszkiewicz odszukał w dokumentacji raport CBA z 2013 roku. Była w nim mowa o tym, że podczas kontrolowania pola Henryka Smolarza mogło dojść do nieprawidłowości.
Gałaszkiewicz zlecił analizę protokołu CBA, w wyniku której w październiku tego roku unieważniono przychylną Smolarzowi decyzję dotyczącą kontroli i dopłat sprzed kilku lat.
Jako że Gałaszkiewicz związany jest z PiS, cała sprawa zyskała kontekst polityczny. Tym bardziej, że w 2010 r. regionalnym oddziałem agencji kierował Andrzej Bieńko, partyjny kolega Smolarza i z raportem CBA nic nie zrobił.
Polityka zaczęła do tej sprawy przenikać jeszcze głębiej, bo w lecie radni wojewódzcy PiS Andrzej Pruszkowski i Marek Wojciechowski wystosowali list otwarty do marszałka województwa Sławomira Sosnowskiego (także z PSL), w którym apelowali o zerwanie kontaktów ze Smolarzem.
- Jesteśmy przekonani, że osoby biorące udział w wyłudzaniu pieniędzy tracą moralne prawo do sprawowania funkcji publicznych - pisali radni.
Za te słowa Smolarz pozwał polityków PiS do sądu.
Sprawę dopłat analizuje prokuratura, a Gałaszkiewicz zwolnił z ARiMR trzy osoby, które w 2010 r. bezpośrednio zajmowały się sprawą Smolarza, a trzy kolejne otrzymały nagany.
Teraz jednak karta się odwróciła. Smolarz odwołał się od decyzji lokalnych urzędników do kontrolowanej przez PiS centrali agencji, a ta… jasno stanęła po stronie polityka PSL.
8 grudnia prezes ARiMR w całości uchylił ostatnią, niekorzystną dla Smolarza, decyzję urzędników z lubelskiego biura agencji.
„Niedopuszczalne jest zatem stwierdzenie nieważności decyzji kierownika biura powiatowego ARiMR w Lublinie (…) z dnia 24 lutego 2011 r. jako wydanej z rażącym naruszeniem art. 7 Kpa w celu ponownego przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego (…)” - czytamy. Podobnych słów w piśmie jest więcej.
- Ta decyzja administracyjnie zamyka sprawę - przyznaje dziś Gałaszkiewicz, ale zwolnionych pracowników nie ma zamiaru przywrócić do pracy.
- Doszło do łamania wewnętrznych uregulowań agencji i mam na to dokumenty - zapewnia.
Dyrektor lubelskiej agencji nie ma też zamiaru podać się do dymisji.
- Po to właśnie jest dwuinstancyjność, żeby ktoś inny spojrzał na sprawę i ją ocenił. Zresztą, inną sprawą jest postępowanie administracyjne, inną np. działanie prokuratury. Ale nie przesądzam o winie pana Smolarza - zastrzega dziś szef regionalnej ARiMR.
Smolarz mówi krótko: - Starałem się nie komentować tej sprawy i nadal nie zamierzam. Te działania od początku były absurdalne i ukierunkowane politycznie.