Prezes nie był autorem logo PGK
Były prezes PGK i wiceprezydent Słupska skazany w sprawie karnej. Wczoraj zapadł wyrok.
Andrzej G., były prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Słupsku, złamał przepis Prawa Własności Przemysłowej. Wczoraj Słupski Sąd Rejonowy wydał wyrok w sprawie próby przywłaszczenia przez niego logo PGK.
W listopadzie 2012 roku G. przy pomocy rzecznika patentowego dokonał rejestracji znaku w Urzędzie Patentowym. Dwa lata później, kiedy prezesem już nie był, zażądał od firmy zaprzestania lub 300 tys. zł za używanie tego znaku. Wówczas sprawa trafiła do prokuratury, a potem na wokandę. Zdaniem sądu, Andrzej G. nie był uprawniony do składania wniosku w patentowego. Autorem logo było zewnętrzne wydawnictwo, a prawo do rejestracji znaku miało PGK.
Dowody? Faktura z listopada 2008 r. wystawiona przez wydawnictwo dla PGK, na której zaznaczono, że dotyczy opracowania znaku. Pośrednio również projekt w wersji elektronicznej porozumienia między PGK a autorem znaku dotyczącego przenosin praw majątkowych. Nie bez znaczenia były "jasne i spójne" zeznania jednego z członków zarządu PGK, który "nie słyszał, aby oskarżony był autorem logo". Za "nielogiczne i wręcz naiwne" sąd uznał za to zeznania Romana Sz. z wydawnictwa Sz. Twierdził on, że dokonał tylko komputerowej obróbki, a samo logo przedstawił do "autorskiej akceptacji" Andrzejowi G. Potwierdzeniem miały być dwa pisma z października 2008 r. Sąd uznał je za mało wiarygodne. Opatrzone były aktualną pieczątką z numerem telefonu bez prefiksu "0", zupełnie odwrotnie niż na oryginalnej, starej fakturze.
- Niektórzy świadkowie wskazywali, że oskarżony angażował się w szeroko rozumianą zmianę znaku - mówił sędzia Mariusz Koziński. - Wskazywali, że prezes szkicował słoneczniki i rysował motywy roślinne nawiązujące do ochrony środowiska. Sąd jednak uznał, że nie czyni to go jeszcze twórcą logo. Autorem jest ten, kto miał ostateczny wpływ na wizerunek i wytworzył go w formie graficznej.
Zdaniem sądu, choć czynności patentowe wykonywał pełnomocnik, to nie zwalnia to Andrzeja G. ze sprawstwa. - Albowiem to on zlecił czynności rejestracji i wprowadził w błąd co do autorstwa - zaznaczył sędzia i wymierzył karę tysiąca złotych grzywny. Wyrok nie jest prawomocny.