Premier Mateusz Morawiecki jako mąż opatrznościowy
Nie mam nic przeciwko powołaniu Mateusza Morawieckiego na stanowisko premiera. Nie protestowałbym też przeciw pozostawieniu premier Beaty Szydło. Ten brak zaangażowania pozwala mi spojrzeć na zmiany w rządzie z boku, sine ira et studio.
Oczywiście mam zbyt mało danych, by oceniać przyczyny tzw. rekonstrukcji. Zachwycił mnie jednak PR-owski sposób jej przeprowadzenia. Zwłaszcza w sprzyjających rządowi telewizjach - przedstawiających Morawieckiego jako męża opatrznościowego. Ale nie ta kwestia jest najważniejsza.
To, że TVP Info pracuje na rzecz nowego premiera jest sprawą oczywistą. Opisuje jego zalety, ociepla wizerunek, pokazując go na przykład jako barda śpiewającego przy gitarze. Ale w podobny sposób reaguje na zmiany Telewizja Trwam, adresowana do specyficznej grupy PiS-owskiego elektoratu, w którym odwołana premier Szydło (dodajmy: matka księdza) cieszy się wielką popularnością, a decyzja o jej odwołaniu może wywołać sprzeciw oraz brak akceptacji dla zmian, przekładając się na przyszłe poparcie.
Zapewne dlatego TV Trwam w sposób nader przemyślany pracuje nad oswojeniem wspomnianej grupy z nowym premierem, wywodzącym się z wyraźnie innej bajki, przez przeciwników (w łonie prawicy) określanym wręcz mianem „bankstera”.
Pierwszego dużego wywiadu Morawiecki udzielił właśnie słynnym „Rozmowom niedokończonym”, mówiąc o patriotyzmie, wpieraniu polskiego kapitału, programie dla seniorów, ba, nawet o potrzebie rechrystianizacji Europy. Swoiste świadectwo moralności wystawiają tam nowemu premierowi komentatorzy, a ze wspomnianego wywiadu korzysta TVP przywołując go nawet w „Wiadomościach”.
To wszystko nie jest, i nie może być, dziełem przypadku. To kampania dogłębnie przemyślana, za co obozowi rządzącemu, z reguły mającemu kłopoty z tzw. PR-em należą się słowa uznania. Bo sprawa nie jest łatwa, o czym świadczą słowa kończące jeden z programów TV Trwam: „Morawiecki będzie musiał zawalczyć o sympatię Polaków, którzy bardzo dobrze oceniali premier Beatę Szydło”…