Prawda o dzieciach zbrodniarzy hitlerowskich
Niklas Frank dokonał rozrachunku z ojcem zbrodniarzem. Gudrum Burwitz, córka Heinricha Himmlera została wierna zbrodniczej ideologii nazistowskiej. A Matthias Goering, stryjeczny wnuk Hermanna Goeringa przeszedł na judaizm.
Minister obrony RFN Ursula von der Leyen w reakcji na ujawnienie neonazistowskich tendencji w Bundeswehrze zapowiedziała reformę armii i ostateczne pożegnanie z tradycjami hitlerowskiego Wehrmachtu - mają nawet zostać zmienione dotychczasowe nazwy jednostek nawiązujące do wehrmachtowskich dowódców, jak choćby koszary marszałka Rommela. Republika Federalna przeszła bowiem bardzo długą drogę od postautorytaryzmu do rozwiniętej demokracji i to ma być na tej drodze jeden z ostatnich kroków. Tymczasem przeszłość, o której po klęsce w 1945 roku większość Niemców starała się milczeć, wciąż jest obecna. Winą za zbrodnie, za które poważna część niemieckiego społeczeństwa była bezpośrednio współodpowiedzialna, obarczano jedynie wąską grupę hitlerowskich elit. Ich potomkowie, dzieci nazistowskich przywódców, są wciąż wśród nas i radzą sobie z przeszłością rodziców, głównie ojców, w różny sposób.
Niklas Frank - rozliczenie
30 lat temu Niklas Frank, wieloletni dziennikarz tygodnika „Stern”, wzbudził sensację książką „Mój ojciec Hans Frank” („Der Vater”) będącą bezlitosnym rozrachunkiem z ojcem, generalnym gubernatorem okupowanych ziem polskich skazanym w procesie norymberskim na śmierć. „Moim zdaniem każde dziecko, gdy dorośnie, ma moralne prawo czy wręcz nawet obowiązek rozliczenia się z własnym ojcem, a przede wszystkim z czynami ojca” - napisał Niklas Frank.
Jego ojciec był generalnym gubernatorem Polski, ministrem Rzeszy bez teki, czołowym prawnikiem nazistów, z wielkimi aspiracjami w dążeniu do władzy i wzbogacenia się, z ukrytymi skłonnościami homoseksualnymi. Niklas przez lata zbierał informacje o swoim ojcu, wertując pilnie wszystkie możliwe dokumenty, listy, zdjęcia, prywatne dzienniki, relacje świadków i znajomych. Książka jest wielkim sądem nad rodzicami, w którym autor występuje pod trzema postaciami „oskarżyciela, sędziego i kata”. Nie zostawia na nich suchej nitki, rozlicza ich za wszystkie czyny, jakich dokonali. Miesza ich z błotem, wyzywa, życzy im najgorszego. „Kto zetknął się z rodziną Franków, mógł mieć wrażenie, że wpadł w macki ośmiornicy” - pisze. Zarzuca obojgu rodzicom udział w zagładzie Polaków i Żydów, korupcję na wielką skalę, wywyższanie się, osiąganie satysfakcji z poniżania innych, wdrożenie akcji wysyłania Polaków „w prezencie” swoim przyjaciołom, kłamstwa prywatne i publiczne, zdrady prywatne i publiczne, próżność i wyrachowanie, przepych. Ich cudowne życie zbudowane było na cierpieniu, grabieży i śmierci innych. „Matka musiała być wdzięczna Hitlerowi i Himmlerowi za getta - pierwsze supermarkety z obniżonymi cenami - a dla gości z Rzeszy był to stały punkt programu zwiedzania” - pisze Niklas. Jego język czasami szokuje swoją wulgarnością i okrucieństwem, a czasami bawi i śmieszy, lecz jest to humor wisielczy i mroczny. Cóż, rodziców się nie wybiera. Można się od nich odciąć lub nie, wybór należy do potomków.
- Nigdy nie broniłem rodziny. Już jako dziecko postrzegałem nas raczej jako związek kryminalny - deklarował w jednym z wywiadów syn generalnego gubernatora. Ojciec podejrzewał, że Niklas nie jest jego synem, lecz gubernatora Karla Lascha, z którym żona Brigitte faktycznie miała romans. - Wtedy powstało pęknięcie w mojej duszy, dystans, który mnie dzięki Bogu uratował - oceniał Niklas Frank.
Rozmiar zbrodni ojca poznawał dopiero po wojnie. Wtedy zdał sobie sprawę, że ojciec był przestępcą wojennym. Jednocześnie dotarła do niego inna okrutna prawda - że za tymi zbrodniami ojca stała także matka. W 2005 roku ukazała się książka „Moja niemiecka matka” („Meine deutsche Mutter”) - historia kobiety, którą ambicja, cynizm i gotowość podeptania wszelkich zasad moralnych zaprowadziły na samą górę społecznej drabiny. Urodzona w 1895 r. Brigitte Herbst pochodziła z przeciętnej rodziny i jako sekretarka pozornie nie miała szans na realizację swoich marzeń o wielkim awansie. Ale swój cel osiągnęła u boku młodszego o pięć lat obiecującego doktora prawa, który już w młodości związał się z nazistami jako adwokat Hitlera, a w 1933 r. wszedł do utworzonego przez niego rządu. To zresztą ona, dominująca w związku, w dużym stopniu sterowała karierą Hansa. Niklas jest przekonany, że mogła wykorzystać swój wpływ na męża, by odciągnąć go od nazistów. Wybrała jednak przeciwną drogę.
Jens-Jürgen Ventzki - późna prawda
O tym, że ojciec był nazistowskim oprawcą Jens-Jürgen Ventzki dowiedział się dopiero, gdy miał 46 lat. - To był dla mnie potworny wstrząs, przeżyłem prawdziwy szok, bo nigdy nie mógłbym sobie wyobrazić, że mój ojciec był współodpowiedzialny za takie zbrodnie - mówił Ventzki. Werner Ventzki jako nadburmistrz Łodzi (Litzmannstadt) był współodpowiedzialny za śmierć tysięcy Żydów. Po wojnie wiódł dostatnie życie urzędnika. Do końca pozostał nazistą, antydemokratą. Jego poglądy w stosunku do Żydów czy Polaków niewiele zmieniły się po wojnie. Zmarł w wieku 98 lat, nie pociągnięty do żadnej odpowiedzialności. Sam nigdy jej nie poczuł, pozostał wierny Hitlerowi do śmierci. Odpowiedzialność czuje jego syn Jens-Jürgen. W książce „Cień ojca” (2012) opowiedział, jaki ciężar muszą dźwigać potomkowie nazistów. Jako dziecko i nastolatek miał dobry kontakt z ojcem. Był troskliwy i kochający. Chociaż często jeździł w delegacje, gdy wracał, w domu dużo się bawił z synem. Musiało minąć wiele czasu, zanim Jens-Jürgen zdołał wyobrazić sobie, że ten bliski mu człowiek był nazistą i zbrodniarzem wojennym. Początkowo uważał, że przeszłość ojca może być powodem do dumy. Był przecież nadburmistrzem, co w języku niemieckim wiąże się ze sprawami cywilnymi. Nie był świadomy, że z pełnieniem tej funkcji mogą wiązać się także zbrodnie. Dopiero w 1990 r. na wystawie w Muzeum Żydowskim we Frankfurcie nad Menem zobaczył list o zużytkowaniu ubrań pomordowanych Żydów w obozie w Chełmnie podpisany przez Wernera Ventzkiego. Dopiero wtedy rozpoczął poszukiwanie śladów przeszłości ojca, w wyniku czego powstała książka będąca rozliczeniem i terapią dziecka okrutnego zbrodniarza.
Gudrun Burtwiz - księżniczka nazistów
- Mój ojciec Heinrich Himmler nie był potworem - powiedziała dziennikarzom angielskiej gazety „Mirror” Gudrun Burtwiz w 70. rocznicę śmierci przywódcy SS. 87-letnia córka Himmlera mieszka w domu opieki w Fürstenried, dzielnicy Monachium - mieście, w którym przyszła na świat i w którym dojrzewał w latach 20. i 30. ubiegłego wieku ruch narodowosocjalistyczny. To tylko około 30 kilometrów od obozu w Dachau, gdzie SS zamordowała 36 tysięcy ludzi. Ma wygląd dobrodusznej babci - trochę przypomina filmową panią Doubtfire - ale całe jej życie przepełniała działalność na rzecz zbrodniarzy.
Gudrun Burwitz poświęciła się pielęgnowaniu pamięci o ojcu. Była zaangażowana w pomoc i wspieranie byłych nazistowskich funkcjonariuszy III Rzeszy w ramach organizacji Cicha Pomoc (Stille Hilfe). Działa w niej aktywnie od 1951 roku. Wspierała między innymi Antona Mallota, Klausa Barbiego, Ericha Priebkego, oskarżonych w procesie załogi Majdanka oraz Ernę Wallisch, nadzorczynię SS w tymże Majdanku. W 2010 roku Cicha Pomoc opłaciła obrońców Samuela Kunza, esesmana oskarżonego o pomoc w zamordowaniu 437 tys. Żydów w obozie w Bełżcu. Dwa lata przed śmiercią we własnym łóżku Gudrun i jej organizacja pomagały w obronie 90-letniego Klaasa Carela Fabera, holenderskiego esesmana oskarżanego o mordowanie Żydów, który miał zostać deportowany do Holandii z Niemiec, gdzie sobie spokojnie mieszkał. Gudrun Burwitz przyczyniła się także do założenia w 1952 roku młodzieżowej organizacji Wiking-Jugend zakazanej przez rząd niemiecki w 1994 roku. Przyjaźniła się z holenderską, prawicową działaczką Florentine Rost van Tonningen. Brała udział w spotkaniach weteranów SS organizowanych przez austriacką FPÖ. Sponsoruje wciąż działalność młodych ruchów neonazistowskich.
Do jej wspomnień z dzieciństwa należą chwile, kiedy z ojcem przyjeżdżała na wigilię do samego Adolfa Hitlera. Führer miał dla niej zawsze lalkę, a kiedy trochę podrosła - czekoladki. Towarzyszyła też ojcu w podróżach służbowych, w tym w wizytacjach obozów koncentracyjnych. Po jednej z nich napisała w swoim dzienniku: „Dziś byliśmy w KL Dachau. Widzieliśmy zielnik, grusze i obrazy, które namalowali więźniowie. Śliczne!”. W chwili śmierci ojca miała niespełna 16 lat. Nigdy nie uwierzyła, że popełnił samobójstwo, połykając cyjanek. Sądzi, że zabili go Brytyjczycy, którzy wzięli Himmlera do niewoli. Po zakończeniu II wojny światowej przez 4 lata przebywała wraz z matką w areszcie. Wyszła za mąż za dziennikarza o neonazistowskich poglądach dr. Wulfa-Dietera Burwitza. Para doczekała się dwójki dzieci. Dzieci dzieci nazistów. Oliver Schröm w swojej książce opisującej działalność Cichej Pomocy nazwał Burwitz „olśniewającą nazistowską księżniczką posiadającą status bóstwa dla tych, którzy wierzą w stare, dobre czasy”.
To nie jedyny przypadek tych, którzy nie wyparli się swoich rodziców zbrodniarzy. Swojego ojca bronił zawzięcie Wolff Hess - syn Rudolfa Hessa. Z kolei Rolf Mengele odwiedził ojca po wojnie w Ameryce Południowej i przez całe lata z nim korespondował, podczas gdy oprawcy z Oświęcimia szukał dosłownie cały świat. Ojca wielbił również starszy syn Martina Bormanna i jedna z córek. Ale już najmłodszy jego syn - Martin Adolf, zresztą chrześniak Hitlera - całym swoim życiem przepraszał za czyny ojca. Został katolickim księdzem, misjonarzem w Kongo.
Od przeszłości ojca odcina się starszy syn Adolfa Eichmanna. Prawda o przeszłości była czasem bolesna do tego stopnia, że wielu potomków nazistów świadomie rezygnowało z posiadania potomstwa. - Jeśli wierzą w to, że postępowanie człowieka determinowane jest genetycznie, to zrozumiała staje się decyzja o nie przekazywaniu już naszych genów dalej - tłumaczy psycholog Aleksandra Piotrowska. Przykładem jest tu Bettina Göring, stryjeczna wnuczka Hermanna Göringa, która wyznała kiedyś do kamery: „Mój brat i ja postanowiliśmy, w różnym czasie, mniej lub bardziej świadomie, przeprowadzić zabieg sterylizacji, żeby nie produkować kolejnych Göringów.”
Matthias Göring - droga do ziemi obiecanej
Stryjeczny wnuk Hermanna Göringa, działacza nazistowskiego, jednego z twórców i głównych postaci hitlerowskiej III Rzeszy, dowódcy Luftwaffe, odpowiedzialnego za zbrodnie wojenne, pamięta, że w jego domu panowała zmowa milczenia - ani słowa o wojnie. Przez lata nie mógł o nic spytać. Przypomina sobie, że kiedy miał 7 lat, zobaczył wśród zabawek w sklepie wspaniały żółty dźwig. Bardzo chciał go mieć, ale usłyszał - nie dostaniesz, bo nie mamy pieniędzy, płacimy Żydom… Wyemigrował do Szwajcarii i postanowił, że nie wróci do Niemiec, bo nie identyfikuje się z tym narodem. Nigdy nie będzie się czuł Niemcem - Holokaust pozbawił go tożsamości. Kiedy miał 44 lata i przeżywał głęboki kryzys, nawrócił się na chrześcijaństwo, ale teraz - ma już 61 lat - przechodzi na judaizm. Jeździ do Izraela, modli się pod Ścianą Płaczu.
To też jedna z opowieści o potomkach hitlerowskich zbrodniarzy, którzy wciąż żyją ze świadomością ogromu krzywd wyrządzonych przez swoich krewnych. Wielu z nich mieszka obecnie w Izraelu i przestrzega reguł judaizmu. Związali się z Żydówkami, a ich dzieci chodzą do szkół religijnych.
Na uniwersytecie w Tel Awiwie filozofię judaizmu wykłada jeden z dalszych potomków Hitlera. Też nawrócony Żyd. Podobnie jak prawnuczka Magdy Goebbels - część jej potomków dziś jest Żydami. Kathrin Himmler, wnuczka stryjeczna Himmlera poślubiła Żyda, z którym na syna. Czy to poczucie winy? A może odpowiedzialność? Jedno jest pewne - znajdują w Izraelu wewnętrzny spokój.