Poznań: Zabijała psy i koty. Cmentarz urządziła wokół domu
Poznańska policja wraz z inspektorami fundacji Mondo Cane przekopała w środę posesję na Starołęce, gdzie w bestialski sposób zabijano czworonogi.
Kilkunastu policjantów szukało w środę zakopanych szczątków psów i kotów na jednej z posesji na Starołęce. To efekt interwencji, jaką pod koniec marca przeprowadziła fundacja Mondo Cane, w następstwie śledztwa prowadzonego przez poznańską policję.
- Na podstawie zeznań właścicielki wytypowaliśmy trzy miejsca, które zostały przekopane i sprawdzone. Na posesji szybko udało się odnaleźć szczątki zwierząt
- informuje Maciej Święcichowski z zespołu prasowego wielkopolskiej policji. - Wszystkie zostały zabezpieczone i policzone - dodaje policjant. Oprócz funkcjonariuszy w poszukiwaniu brali również udział inspektorzy z Mondo Cane.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, szczątki były rozsiane po całej posesji, znajdowały się przed i za domem, w szklarni i przy wjeździe. Oprócz kości znaleziono również czaszki zwierząt.
Teraz szczątki zostaną przebadane przez pracowników Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Konieczne jest bowiem potwierdzenie, czy należały do psów i kotów.
Mieszkance Starołęki już wcześniej postawiono zarzut uśmiercania zwierząt ze szczególnym okrucieństwem i znęcania się nad nimi, za co będzie mogła trafić na trzy lata do więzienia.
- Posiadając kolejne dowody, będziemy mogli uzupełnić akt oskarżenia
- mówi M. Święcichowski. Prawdopodobnie zarzut współsprawstwa usłyszy też mąż kobiety (wcześniej policja postawiła mu zarzut znęcania się nad zwierzętami).
Przypomnijmy, że fundacja o znęcaniu się nad zwierzętami informację otrzymała w lutym. Pierwsza interwencja, przeprowadzona wraz z weterynarzem, przy asyście policji ukazała przerażający obraz - właścicielka zwierząt posiadała cztery skrajnie wychudzone, wyłysiałe i chore psy. W trakcie rozmowy z kobietą inspektorzy z fundacji zauważyli, iż wygląd jednego z czworonogów wskazywał na wielokrotne ciąże. Wtedy też właścicielka przyznała, że wszystkie zabijała i zakopywała w przydomowej szklarni. Po narodzinach czworonogi umieszczane były w wanie, topione w wannie, a następnie zakopywane, służąc jako „naturalny nawóz” dla pomidorów.
Część z nich, zanim została pogrzebana, jeszcze dawała oznaki życia, wtedy też miały być dobijane łopatą.
W marcu udało się odkopać cztery martwe szczenięta. Już wtedy mieszkanka Starołęki mówiła inspektorom, iż na przestrzeni ostatnich pięciu lat zabiła w podobny sposób kilka miotów. Kilka dni później miała przyznać, że to samo robiła z kocimi miotami.