Poznań: Paweł P., ps. Ramzes, ma zostać oskarżony za dwa gwałty. Choć śledztwo trwa, aktu oskarżenia domaga się teraz Prokuratura Krajowa
Paweł P., ps. Ramzes, stał się ważnym świadkiem poznańskiej prokuratury w różnych głośnych śledztwach. „Gazeta Wyborcza” napisała, że prokuratura darowała mu gwałty na dwóch kobietach i w zamian za to „Ramzes” poszedł na układ ze śledczymi. Ale sprawa gwałtów nie jest jednoznaczna. Mimo to, po zainteresowaniu mediów, nietypowe polecenie służbowe wydała Prokuratura Krajowa. Już teraz przesądza o finale trwającego śledztwa i na piśmie domaga się oskarżenia „Ramzesa” za gwałty. - To kurozium. Do tej pory takie polecenia słyszeliśmy zazwyczaj przez telefon. Teraz na piśmie, bez owijania w bawełnę, przełożeni piszą nam, co należy robić – komentuje jeden z poznańskich prokuratorów.
Gangster Paweł P., ps. Ramzes, stał się bohaterem publikacji „Gazety Wyborczej”, a potem Superwizjera TVN. Pisano o nim jako o etatowym świadku poznańskiej prokuratury, który miałby kłamać w głośnych sprawach, byle tylko uniknąć odsiadki za dwa przypisywane mu gwałty. Opublikowano też nagranie z ubiegłego roku. Przedstawiało rzekomo przypadkowe spotkanie „Ramzesa” z gangsterem „Westernem”. Na nagraniu ten pierwszy opowiada, że poszedł na układ z prokuraturą i kłamie ws. gangu „Westerna” i innych, byle tylko nie mieć odsiadki za dwa gwałty.
Więcej: "Ramzes" współpracował w sprawach gangów. Twierdził też, że wie, jak zginęła Ewa Tylman
Prawda o nagraniu jest taka, że nie było przypadkowe. Niektórzy twierdzą wręcz, że było ustawione. „Western” nagrywał „Ramzesa” na dwa telefony komórkowe i szybko przekazał treść rozmowy poznańskiemu sądowi. Z kolei „Ramzes” szybko zaczął odkręcać wypowiedzi ze spotkania. Zapewniał, że był w stanie wszystko powiedzieć „Westernowi”, bo się bał i chciał sobie zapewnić spokojnie funkcjonowanie „na mieście”.
Czytaj więcej: Szczegóły "przypadkowej" rozmowy "Ramzesa" z "Westernem", którzy zobaczyli się nad jeziorem
A co z gwałtami „Ramzesa”? Choć jest przestępcą, to w sprawie przypisywanych mu gwałtów, w poznańskiej prokuraturze od początku były wątpliwości. Bo wiarygodność dwóch rzekomych ofiar jest dyskusyjna.
"Ramzes" zgwałcił? Są wątpliwości wobec wiarygodności jego domniemanych ofiar
Jak niedawno opisaliśmy w „Głosie Wielkopolskim”, pierwszą z rzekomo zgwałconych była 45-letnia złodziejka, która sprawę gwałtu zgłosiła wiele miesięcy po zdarzeniu. I ona, i jej partner mieli zresztą wcześniejszy konflikt z „Ramzesem”, co dodatkowo komplikowało ocenę sprawy.
Drugą rzekomą ofiarą była nastolatka. Zgłosiła gwałt, miała podartą koszulkę. Ale z zeznań świadków wynikało, że „Ramzes” jej się podobał, że najpierw wypiła z nim sporo alkoholu i dobrowolnie jeździła po Poznaniu, by znaleźć pokój w hotelu na intymne spotkanie. Recepcjonistka zeznała, że dziewczyna była wpatrzona w chłopaka i to jej bardziej zależało, by jak najszybciej znaleźć w pokoju.
O sprawie gwałtu rozmawialiśmy z różnymi poznańskimi prokuratorami. Wszyscy podkreślają, że sprawa nie jest łatwa do oceny.
- Być może „Ramzes” zgwałcił, tym bardziej, że on w innych sytuacjach ujawniał różne przemocowe zachowania. To że pierwsza z kobiet pochodziła z patologii i późno zgłosiła sprawę, nie oznacza, że gwałtu nie było. A założenie, że kolejna, czyli nastolatka chętnie pojechała z nim pojechała do hotelu, jeszcze nie oznacza, że godziła się na wszystko, do czego doszło w pokoju. Może seks był za ostry? Może została tam zgwałcona? Jednak nawet gdyby oskarżyć „Ramzesa” za oba gwałty, to sądzę, że przy tylu wątpliwościach zostałby uniewinniony przez sąd
– mówi nam jeden z poznańskich prokuratorów.
Sprawę gwałtów analizowano w poznańskich prokuraturach, potem akta trafiły do Prokuratury Krajowej, by znowu wrócić do Poznania. Tutaj sprawa została prawomocnie umorzona.
Prokuratura Krajowa, na piśmie, poleca oskarżyć "Ramzesa"
Jednak 27 września, dzień przed emisją reportażu w TVN na temat rzekomego układu „Ramzesa” z poznańską prokuraturą, nastąpił zwrot w sprawie gwałtów. Jak ustaliliśmy, prokurator Krzysztof Sierak, zastępca Prokuratora Generalnego, wydał pisemne polecenie o tym, że „Ramzesa” trzeba oskarżyć. To o tyle ciekawe, że śledztwo w sprawie gwałtów najpierw ma zostać uzupełnione o kolejne dowody, ale już teraz „krajówka” przesądza o jego finale.
Więcej: "Ramzes" współpracował z prokuraturą również ws. przejęcia dyskoteki przez "Westerna"
Pismo z 27 września podpisane przez prokuratora Krzysztofa Sieraka to postanowienie mówiące o konieczności wznowienia sprawy. W końcowych słowach postanowienia można przeczytać, że sprawa powinna się zakończyć się aktem oskarżenia. W prokuratorskim żargonie oznacza to jedno: konieczność wysłania aktu oskarżenia.
- To jakieś kuriozum. Wcześniej takie polecenia wydawano nam telefonicznie. Teraz najwidoczniej nikt już się nie kryje i robi to na piśmie – irytuje się jeden z poznańskich prokuratorów.
Prokuratura Krajowa: w prokuraturze nie ma ręcznego sterowania
Tymczasem prokurator Ewa Bialik, rzecznik Prokuratury Krajowej, zaprzecza, by doszło do ręcznego sterowania ws. „Ramzesa”. Powołuje się na ustawę o prokuraturze, która choć mówi o niezależności prokuratora, to z drugiej strony opisuje różne sytuacje, gdy można polecić mu określone czynności. Dlaczego Prokuratura Krajowa domaga się teraz oskarżenia „Ramzesa”?
- Ocena materiału dowodowego, skutkująca umorzeniem postępowania, raziła dowolnością oceny i błędnie przyjętą podstawą umorzenia. W postanowieniu uzasadniono racje przemawiające za innym sposobem zakończenia postępowania. Prokuratura jednoznacznie dementuje sugestie medialne dotyczące istnienia układu Pawła P. z poznańską prokuraturą, który miałby powodować zaniechanie ścigania jakichkolwiek popełnionych przez niego przestępstw
– zapewnia nas dział prasowy Prokuratury Krajowej.
Jednocześnie PK zapewnia, że postanowienie mówiące o akcie oskarżenia dla „Ramzesa”, wydane dzień przed reportażem w TVN, „nie miało nic wspólnego z którąkolwiek z publikacji”. Dział prasowy PK zaznacza, że już wcześniej, w ramach nadzoru, wskazywano poznańskiej prokuraturze na błędy w tej sprawie.
Prokurator, który teraz zajmuje się gwałtami „Ramzesa”, może wykonać polecenie przełożonych, może zażądać pisemnego uzasadnienia albo wnioskować o wyłączenie ze sprawy. Przy czym, jak usłyszeliśmy od naszych rozmówców, brak posłuszeństwa bywa karany utratą stanowisk lub dyscyplinarką. Można też, jak zaznacza jeden z naszych rozmówców, udawać, że się przeoczyło takie pismo, zakończyć sprawę według własnego uznania i czekać, jak zareagują przełożeni.
Więcej:Poznańska prokurator nie chciała ścigać prezydenta Gdańska. I straciła stanowisko
Prokuratura w Zielonej Górze: takie pismo nie jest dla nas wiążące, a śledztwo trwa
Sprawę obu gwałtów zabrano już z Poznania i przekazano prokuraturze w Zielonej Górze. Jej rzecznik prasowy, prokurator Zbigniew Fąfera, przekonuje nas, że pisma z „krajówki” nie zna, ale jest ono... niewiążące.
- Sprawa obu rzekomych gwałtów jest nadal prowadzona, nie zakończy się w tym roku. Prokurator prowadzący powiedział mi, że jeszcze nie podjął decyzji o sposobie jej zakończenia. Trzeba wykonać jeszcze różne czynności dowodowe – podkreśla prokurator Zbigniew Fąfera.