Poznań: Koniec procesu Adama P. i Arkadiusza Ł. "Hossa". Mieli stać na czele mafii wnuczkowej. Prokuratura domaga się więzienia
Poznańska prokuratura domaga się odpowiednio 8 i 7 lat więzienia dla Arkadiusza Ł. "Hossa" i Adama P., którzy są oskarżeni o dokonanie wielu kradzieży metodą na wnuczka w Niemczech czy Szwajcarii. Obrońcy oskarżonych mężczyzn chcą uniewinnienia.
Proces w sprawie Adama P. oraz Arkadiusza Ł. ruszył w maju 2017 roku. Obaj mężczyźni, w ocenie prokuratury, są odpowiedzialni za wyłudzenia setek tysięcy złotych od seniorów stosując np. metodę na wnuczka m.in. w Niemczech.
Na czym polegają tego typu przestępstwa? Do seniorów najczęściej dzwonił oszust, który podszywał się pod wnuczka. Następnie, kłamiąc, że np. ma problemy, namawiał seniorów do przekazania mu znacznej ilości pieniędzy.
Na czele mafii wnuczkowej mają stać Arkadiusz Ł. "Hoss" i Adam P. We wtorek ich proces dobiegł końca a prokurator i obrońcy wygłosili mowy końcowe. Prokuratura domagała się ośmiu lat więzienia dla Arkadiusza Ł. i siedmiu dla Adama P.
- Akt oskarżenia opiera się na materiałach przekazanych przez prokuraturę z Niemiec. Są to zeznania pokrzywdzonych, funkcjonariuszy, którzy zajmowali się sprawą, materiały z kontroli połączeń telefonicznych uzyskane w ramach pomocy międzynarodowej. Nie zachodzą żadne okoliczności, które dyskwalifikowałyby sposób pozyskania tych materiałów - uzasadniał w swojej mowie końcowej prokurator Marcin Szpond.
I dodawał:
- Z materiałów ewidentnie wynika, że do przestępstw zarzucanych oskarżonym doszło. Wiele osób w starszym wieku straciło oszczędności swojego życia. Do tego dochodzą szkody psychiczne.
Prokurator zwracał uwagę, że biegli jednoznacznie stwierdzili, że głos na nagranych rozmowach należy do Arkadiusza Ł. - Biegli stwierdzili też, że na podsłuchach najprawdopodobniej jest również nagrany Adam P. - mówił prokurator Szpond.
I dodawał: - W ocenie prokuratury nie ma jakichkolwiek wątpliwości, że przestępstw dopuściły się inne osoby, które podszywałyby się pod oskarżonych.
Prokuratura zwracała też uwagę na zachowanie samych oskarżonych podczas śledztwa. Najpierw obaj nie przyznawali się do winy, potem zmienili stanowisk i przyznawali się do przestępstw aż w końcu znowu twierdzili, że są niewinni.
- Prawo do obrony oskarżonych nie polega na prawie do absolutnego kłamstwa. Zmiana podejścia oskarżonych do zarzucanych im czynów powinna też rzutować na ocenę sądu - mówił prokurator.
I dodawał:
- Opinie psychologiczno-sądowe nie pozostawiają wątpliwości, że oskarżeni działali z pełnym rozeznaniem. Społeczna szkodliwość czynu i liczba pokrzywdzonych jest gigantyczna.
Zupełnie odmienne stanowisko zajęli obrońcy oskarżonych, którzy domagają się uniewinnienia twierdząc, że obaj mężczyźni nie popełnili przestępstw.
- Obrona nie kwestionuje, że doszło do przestępstw na terenie Niemiec i Szwajcarii, tyle, że Arkadiusz Ł. i Adam P. ich nie popełnili. Pod zarzutami stoją osoby niewinne. Nie ma żadnych dowodów potwierdzających sprawstwo oskarżonych panów - mówił mecenas Paweł Sołtysiak obrońca oskarżonych.
Czytaj też: Poznań: Pijany Ukrainiec spowodował wypadek na Lutyckiej. Ranne zostało dziecko. Sąd skazał go na więzienie
W swojej mowie końcowej obrońca podkreślał, że główny dowód, jakim są nagrania podsłuchanych rozmów, są nielegalne i miały zostać pozyskane niezgodnie z konwencją genewską. W ocenie obrońców prokuratura niemiecka nie dochowała procedur podczas zbierania podsłuchów i datego też sąd nie powinien ich w ogóle brać pod uwagę.
- Te podsłuchy nie powinny być materiałem dowodowym. A bez podsłuchów nie ma mowy o uprawdopodobnieniu sprawstwa. Liczą się tylko te podsłuchy
- mówił mecenas Sołtysiak.
Drugi z obrońców przytaczał za to sprawę, która toczy się w Warszawie, gdzie Arkadiusz Ł. był oskarżony o kolejne przestępstwa. Tam jednak sąd zwrócił sprawę do prokuratury, wytykając jej "istotne braki".