Pożar był na niby. Ćwiczenia jednak zupełnie na serio
Około 50 strażaków z Ochotniczych Straży Pożarnych z siedmiu jednostek wzięło udział w ćwiczeniach. „Palił się” kościół w Zabartowie.
Mimo że pożar był na niby, to działania strażacy potraktowali na serio. To ważne, gdyż nigdy nie wiadomo, jaka sytuacja czeka ich jutro, pojutrze i w najbliższej przyszłości.
Mieszkańcy z gminy Więcbork mogli być również zdziwieni, gdyż syreny zawyły jednocześnie w remizach w Zabartowie, Więcborku, Lubczy, Zakrzewku, Suchorączku, Sypniewie i Runowie Krajeńskim. Okazało się,że wszyscy mieli gasić pożar antresoli, na której znajduje się chór oraz zabytkowe organy. Sprawę miała utrudniać drewniana konstrukcja. - Strażacy poza gaszeniem pożaru wewnętrznego chronili też drewniany dach, który w każdej chwili mógł się zapalić oraz kościelną wieżę - wyjaśnia Robert Sieg z sępoleńskiej straży „zawodowej”.
Ochotnicy musieli uporać się m.in. z dostępem do wody.
- Woda do gaszenia była dowożona przez samochody z odległego o kilometr jeziora, nad którym strażacy wybudowali punkt czerpania wody składający się z trzech pomp - dodaje Sieg.
Ćwiczenia miały sprawdzić gotowość jednostek ochrony przeciwpożarowej. - Chcieliśmy też doskonalić swoje umiejętności na obiektach kościelnych - mówi Robert Sieg.