Powstało Towarzystwo Pływackie Zielona Góra. Na jego czele stanął Marian Rzeźniewski
- Najważniejsze jest utrzymanie tego czym dysponujemy - przyznał prezes Towarzystwa Pływackiego Zielona Góra, Marian Rzeźniewski.
Ostatnie wydarzenia związane z przyłapaniem na dopingu Sebastiana Szczepańskiego kosztowały pana i najbliższych współpracowników sporo zdrowia?
Na pewno wpływ był ogromny. Jesteśmy znani jako klub, który w swojej historii, a szczególnie ostatnich dwudziestu latach ma spore sukcesy. Chodzi o występy Radosława Kawęckiego, później Szczepańskiego i wielu innych. Liczyliśmy na udział Sebastiana na Igrzyskach Olimpijskich. Wydawało się, że jest ku temu niezwykle blisko i to nie tylko sam udział, ale także dobre wyniki. Niestety, chłopak popełnił błąd. Zupełnie niepotrzebnie. Po tym wszystkim faktycznie atmosfera w klubie nie była dobra. Zastanawialiśmy się co zrobić z tym fantem. Powoli zapadały decyzje, że zakończymy działalność i podamy się do dymisji. Ostatecznie, na mój wniosek postanowiliśmy spróbować zmontować zarząd z ludzi, którymi dysponowaliśmy. Ta koncepcja przeszła i została potwierdzona na walnym zebraniu.
Został pan nowym prezesem...
Mamy znakomitą kadrę trenerką i cały czas świetnie funkcjonujący system szkolenia. Z tego na pewno będą kolejne wyniki, na które jednak trzeba będzie trochę poczekać. W tym wszystkim bardzo liczymy na organ pomocniczy w postaci rady rodziców, do której dołączyli przyjaciele klubu. Na czele tego podmiotu stanął Marcin Pobierowski, wiceprzewodniczący Rady Miasta i jednocześnie ojciec jednego z naszych czołowych zawodników. Pierwotnie chcieliśmy, aby to on został prezesem, ale z racji pełnionej funkcji okazało się to niemożliwe.
Nie nazywacie się już Korner Zielona Góra tylko Towarzystwo Pływackie?
Tak. Nastąpiło to dla mnie trochę niespodziewanie, na wniosek poprzedniego prezesa. Na walnym zebraniu zaproponowano dwie nazwy i jedną z nich przegłosowano. Przy okazji chciałbym coś wyjaśnić. Z Kornerem, czyli produktem pewnej firmy nie mieliśmy od kilku lat nic wspólnego Jesteśmy wdzięczni za okres, w którym nas wspomagał, jednak później się z tego wycofał i pozostała tylko nazwa. Wcześniej nie dokonywaliśmy zmiany, aby uniknąć zamieszania organizacyjno-administracyjnego. Zobaczymy jak to się rozwinie.
Adam Jeske, poprzedni prezes sprawował swoją funkcję przez blisko 20 lat. Wycofał się całkowicie?
Przez wiele lat wykonywał znakomitą pracę i należą mu się podziękowania. Nastąpiło to ze względów zawodowych, ale nie tylko. Można powiedzieć: „zmęczenie materiału”. Na decyzję, którą awizował już wcześniej na pewno wpływ miały ostatnie wydarzenia. Aktualnie działa w radzie rodziców i przyjaciół klubu i nie chce być już w zarządzie.
Oprócz zmiany włodarza i nazwy doszło u was do jeszcze jakiś roszad?
Praktycznie nie. Wszystko funkcjonuje, jest dużo grup szkoleniowych. Mamy około 100 zawodników posiadających licencje Polskiego Związku Pływackiego i prawie 200 kolejnych, którzy przewijają się w naszych szkółkach. To z nich później wyłaniają się klasy sportowe.
Macie kontakt ze Szczepańskim?
W jego sprawie zapadły pewne decyzje, o których do tej pory oficjalnie nie wiemy. Jest mowa o czterech latach bezwzględnej dyskwalifikacji. Na wysokość tej kary miała wpływ także poprzednia, jeszcze z czasów juniorskich. Z tego co się orientuje, równie dobrze mógł dostać także osiem lat. Od czasu posiedzenia Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie, które odbyło się na początku poprzedniego miesiąca nie rozmawialiśmy z Sebastianem. Wcześniej pojawiał się w klubie sam lub z ojcem.
A co z jego trenerem, Zbigniewem Pietrzykiem?
Został w klubie. Oczywiście bardzo mocno to wszystko przeżył, kosztowało go to dużo zdrowia. On nie miał na to wpływu. Myślę, że dojdzie do siebie. To bardzo dobry szkoleniowiec.
Na obecną kadencję stawia sobie pan jakieś konkretne cele?
Najważniejsze jest utrzymanie tego czym dysponujemy. Funkcjonuje to całkiem dobrze. Nie będzie to łatwa sprawa, ale nasze sprawdzone systemy szkoleniowe powinny dać efekty. Trzeba przyznać, że konkurencja jest obecnie ogromna, także w naszym województwie. Jednak to może pomóc w rozwoju pływania.
A jak u was finansami?
Nie działamy w dyscyplinie komercyjnej. W Polsce pływanie funkcjonuje bez dużych sponsorów. Około 90 procent klubów jest utrzymywanych przez rodziców. Dobrze dogadujemy się z miastem, które jest właścicielem basenu. Ponadto trudnimy się wynajmem aparatury mierzącej czas na zawodach, wraz z obsługą. Istotną część budżetu stanowią składki członkowskie pływaków. Na pewno nie panuje u nas przepych. Jest skromnie, biednie, ale do przodu.