Post, czyli Poważne Omawianie Spraw Trudnych [rozmowa]
Rozmowa z doktorem Piotrem Zarembą, pastorem zboru baptystycznego K5N w Poznaniu, tłumaczem Pisma Świętego, o sensie poszczenia.
Często zdarza się panu pościć?
W systematyczny i długi sposób - raz w roku. Przez miesiąc.
Przed Wielkanocą?
Nie, w naszej społeczności nie mamy typowego roku kościelnego. Na początku roku jako wspólnota zastanawiamy się nad tym, co nas czeka i co chcemy zrobić. Dlatego ustaliliśmy sobie, że to styczeń będzie miesiącem modlitwy i postu. Post to Poważne Omawianie Sytuacji Trudnych [śmiech], okres przeprowadzania życiowego remanentu. Każdy decyduje, w jaki sposób go przeprowadzi, w zależności od możliwości i sił.
Jak wygląda to w praktyce?
Staramy się wstrzymywać od posiłków na tyle, na ile nie są one konieczne do funkcjonowania. Chcemy, żeby życie w tym czasie było maksymalnie proste, w jak najmniejszym stopniu zakłócane przez stół i zakupy. To piękne doświadczenie, bo uświadamia, jak niewiele tak naprawdę potrzebujemy do przetrwania.
Skąd wzięła się w chrześcijaństwie idea poszczenia?
W Starym Testamencie posty podejmowane były głównie w atmosferze żalu i zwykle związane były z klęskami Izraela. Ta kultura przygnębienia tak wrosła w tamtą tradycję, że zareagował na nią Jezus, przestrzegając: „W czasie postu nie przybierajcie ponurej miny, jak czynią to obłudnicy”.
Można pościć z radością?
Oczywiście. Dla nas w poszczeniu inspiracją jest głównie 58 rozdział księgi Izajasza, który mówi o poście jako o „rozerwaniu kajdanów zła, rozwiązaniu więzów niewoli”. W Nowym Testamencie do postu namawia sam Jezus, mówiąc, że „pościć będą” po jego odejściu. Ale to nie jest zły czas - to czas duchowej dorosłości, a fajnie być dorosłym.
Post podejmuje w Nowym Testamencie sam Jezus. To niezwykła sytuacja.
Misja Jezusa to historia Syna Bożego, który na początku zostaje przyjęty entuzjastycznie, a później odrzucony i zabity. To próba skomunikowania się ze światem w kategoriach niezrozumiałych dla świata - niezwykle trudne zadanie. Jezus w tych trudnych momentach sięga po post, pokazując nam drogę. Wiemy również, że gdy Kościół w swych początkach omawiał rzeczy trudne, również wspomagał się postem. O poście mówi również apostoł Paweł, który sam stosował go podczas ewangelizacji. A zatem podejmują go ludzie, którzy nie obracają się ze smutkiem wstecz i nie żalą nad sobą - post pomaga im iść naprzód, przeobrażać świat.
W pana życiu to narzędzie jest skuteczne?
Bardzo. Jest zresztą w poście coś niezwykłego, niewyjaśnionego. W czasie postu pojawiają mi się głowie nowe pomysły. Zauważyłem, że potrzebuję wtedy mniej snu. Wstaję o 4.00-5.00 rano z chłonnym umysłem i o poranku jestem w stanie zrobić bardzo wiele rzeczy. Nie skupiam się na tym zdrowotnym aspekcie postu, ale jeśli on jest, to przecież dobrze. Codziennie rozpoczynamy dzień od śniadania, później jest drugie śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja. Człowiek wchodzi w ten rytm, który wydaje mu się oczywisty. Gdy nagle przerywamy ten rytuał, po kilku dniach odkrywamy ze zdziwieniem, jak łatwo wyzwolić się z czegoś, co wydawało się oczywiste i nieuniknione.
Co chciałby pan poradzić tym wszystkim osobom, które rozpoczną rytualny czas postu?
Nawet post rytualny może stać się postem realnym, w którym człowiek zastanowi się nad tym, jak żyje, i podejmie kroki, żeby to życie uczynić innym - bardziej przenikniętym Chrystusem. Post może być dla każdego początkiem piękniejszego zaistnienia w rzeczywistości. I pamiętajmy - post nie powinien być podejmowany z lęku, bo w miłości nie ma miejsca na lęk.