Niebezpieczne znalezisko w stodole w samym środku wsi.
We wtorek rano podczas przeszukania posesji w Dzietrzychowicach policjanci odkryli mnóstwo pojemników z nieznaną jeszcze wtedy substancją. Część beczek z nieznanym proszkiem zakopanych było na sąsiednim polu, część zawierała ciecz. Istniało podejrzenie, że ich zawartość mogła być groźna dla środowiska i życia ludzi.
Policjanci znaleźli 71 metalowych beczek o pojemności 200 litrów i 31 pojemników o pojemności ponad 1000 litrów, w których znajdowały się substancje płynne i sproszkowane, niebezpieczne dla środowiska. Kilka beczek z nieznaną substancją policjanci znaleźli również na terenie otwartym.
. Na terenie posesji od razu pojawił się sztab kryzysowy, starosta, wójt gminy Żagań, policjanci oraz strażacy z sekcji ratownictwa chemicznego z Zielonej Góry.
- Istniało podejrzenie, że substancje mogą być niebezpieczne dla środowiska - tłumaczyła podinsp. Sylwia Woroniec, rzeczniczka żagańskiej policji. Przynajmniej jedna beczka była rozszczelniona. We wtorek zatrzymaliśmy i przesłuchaliśmy właściciela posesji.
Strażacy z sekcji zabezpieczenia chemicznego pobrali próbki dla inspekcji ochrony środowiska. - Z wstępnych ustaleń wynika, że substancja nie przedostała się do gruntu, w związku z tym nie ma zagrożenia dla otoczenia - powiedział nam Paweł Grzymała, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Żaganiu.
Dochodzenie w sprawie znaleziska wszczęła żagańska policja. -Jego kierunek uzależniamy jednak od wyników badania próbek przez inspektorów ochrony środowiska - mówi S. Woroniec.- Już skontaktowaliśmy się już z firmą, która zajmuje się utylizacją tego rodzaju substancji. W środę policjanci przekazali do Prokuratury Rejonowej w Żaganiu wniosek o wszczęcie śledztwa w związki z nieodpowiednim postępowaniem z substancjami lub odpadami zagrażającymi ludziom lub środowisku. Została też wszczęta procedura związana z usunięciem niebezpiecznych dla środowiska substancji.
Wojciech Konopoczyński, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Zielonej Górze potwierdza, że nic z przechowywanych w pojemnikach substancji nie przedostało się do gleby. -Były to substancje z kategorii odpadów poprodukcyjnych. m.in etanol.Nie wiemy na razie skąd pochodziły - wyjaśnia szef WIOŚ. - Jednak w związku z tym, że nie były otwarte nie stanowią zagrożenia dla środowiska. Trzeba będzie je jednak utylizować. Prawo nakazuje to wykonać właścicielowi, jednak decyzję wyda WIOŚ. - Na razie nie wiemy ile może kosztować utylizacja - dodaje W. Konopczyński. - Jeśli właściciel sobie z tym nie poradzi, obowiązek spadnie na samorząd.
Tomasz Niesłuchowski, wójt gminy Żagań zabezpieczył cztery beczki znajdujące się na polu Agencji Nieruchomości Rolnych i podpisał porozumienie.
- Jednak, za usunięcie tego, to co znajduje się na prywatnym polu, będzie musiał zapłacić właściciel, gmina tego nie udźwignie - dodaje włodarz.
- Jako starosta powiatu, po raz pierwszy zderzyłem się z tak dużym zagrożeniem chemicznym na naszym terenie - mówi Henryk Janowicz.- Wcześniej zdarzały się jedynie rozległe plamy oleju na drogach. Jestem spokojny,że nie doszło do przedostania się środków zawartych w beczkach do gleby. Świetnie spisały się w tym przypadku nasze służby: strażacy, policja, sztab kryzysowy, gospodarz gminy. Teraz trzeba będzie dopilnować, by właściciel zutylizował chemikalia. Tym bardziej, że było to świadome działanie.