- Windy są, ale nie spełniają swojej funkcji! - denerwuje się Mieczysław Śmigielski ze Skwierzyny. Mężczyzna na wózku świetnie sobie radzi. Jednak sprawa wind każdego by przerosła.
- Nowa winda w przychodni jest nieczynna. Jak mamy w takiej sytuacji dostać się do lekarza? Na piętrze mieści się m.in. poradnia neurologiczna, bardzo dla mnie jak i innych niepełnosprawnych ważna. Niedawno byłem świadkiem historii, kiedy to osoba poruszając się na wózku nie mogła dostać się do poradni. Proszono wówczas lekarkę, żeby do niej zeszła. Nie chciała. Zresztą nie da się przecież wykonać większości badań na korytarzu. To absurd! - mówi Mieczysław Śmigielski.
Dla kogo ta winda?!
Skwierzynianin od 37 lat porusza się na wózku inwalidzkim. Zazwyczaj świetnie daje sobie radę: jeździ samochodem, stara się być jak najbardziej samodzielny. Niestety, nie ma szans o własnych siłach dostać się do przychodni ani szpitala.
I żeby jeszcze wind nie było, a one są, tylko nie ma jak z nich korzystać. Absurd do potęgi! A do tego w przychodni dzwonek na windę zamontowano zupełnie w innym miejscu niż... samą windę.
- To nielogiczne utrudnienie. Zastanawia mnie, dlaczego przed budową takich rzeczy nikt nie konsultuje tego z niepełnosprawnymi? My najlepiej przecież wiemy, jakie są nasze potrzeby. W rezultacie to, co miało nam ułatwić życie, w żadnym wypadku nie spełnia swojego zadania. Pieniądze idą wówczas na marne, a nie są to przecież tanie inwestycje - zwraca uwagę Mieczysław Śmigielski.
O obie windy pytamy rzeczniczkę szpitala Martę Pióro. Dowiadujemy się, że winda w przychodni ma awarię, na którą lecznica nie ma wpływu. - Zapewniam jednak, że jeszcze w tym tygodniu zostanie naprawiona i będzie mogła już służyć wszystkim potrzebującym pacjentom - wyjaśnia rzeczniczka.
Szpital ma swoje zasady
Co z windami w szpitalu? Są, ale klucze do nich mają jedynie uprawnione osoby, m.in. w izbie przyjęć czy w administracji. - Wystarczy zgłosić w tych miejscach, że pacjent wymaga transportu. Wówczas pracownicy natychmiast się tym zajmą i udzielą pomocy - zapewnia Marta Pióro.
Jednak Mieczysław Śmigielski ma inne doświadczenia: - Ostatnio miałem w szpitalu przeprowadzone USG. Na górę pomogła mi dostać się pielęgniarka. Po zakończonym badaniu już jej jednak nie było. Nie wiedziałem, co zrobić. Musiałem sam zjechać ze schodów, narażając tym swoje zdrowie. To upokarzające! Dlaczego prawa osób niepełnosprawnych są tak ograniczane? Czemu zmuszeni jesteśmy prosić innych o pomoc w tak prostych sprawach? Chcemy być samodzielni i niezależni, nie powinno nam się tego utrudniać. Dostęp do pomocy medycznej to przecież podstawa!
Rzeczniczka szpitala podkreśla, że informacje o tym, kto ma klucze do windy, zostały wywieszone w szpitalu, ale podkreśla: - Bardzo przepraszamy pacjentów, jeśli te informacje były za mało jasne. Postaramy się, żeby były bardziej widoczne i nikt nie miał już wątpliwości w tej sprawie.
Przypomnijmy, niedawno pisaliśmy o kłopotach niepełnosprawnych, którzy mają coś do załatwienia w Urzędzie Stanu Cywilnego w Gorzowie (10 grudnia, „11 schodów przestanie być wreszcie przeszkodą”). Przez prawie dekadę szefowa USC Mirosława Winnicka walczyła o windę, a w tym czasie jej urzędnicy - jak mogli - starali się pomagać tym, dla których strome schody USC było przeszkodą nie do pokonania. Jeśli tylko interesant się zgadzał i warunki na to pozwalały, sprawy papierkowe były załatwiane przed urzędem.
Schody do urzędu
W tym roku nareszcie USC doczeka się windy. Miasto wyda na nią 65 tys. zł. Drugie tyle dołoży Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Niestety, windy nie ma wciąż - ma za to schody - gorzowski magistrat przy ul. Sikorskiego.