Polskie ślady na Manhattanie
Nie trzeba wcale jechać na Greenpoint, żeby w Nowym Jorku trafić na polskie ślady. Na Manhattanie jest ich całkiem sporo: małych i dużych, tych związanych z historią i tych całkiem współczesnych.
Jeszcze kilka lat temu o pomniku króla Jagiełły w nowojorskim Central Parku mało kto z Polaków - i turystów, i tych mieszkających w „Wielkim Jabłku” - wiedział .
Dziś, między innymi dzięki „Gazecie Krakowskiej”, która napisała pomniku nim przed kilku laty, a także dzięki wydanym (uwaga - głównie w Polsce) przewodnikom, jest to obecnie jedno z najchętniej odwiedzanych przez rodaków miejsc w Nowym Jorku.
Pomnik jest imponujący, a jego obecność nieustannie dziwi, szczególnie turystów z Europy.
Dla przypomnienia: pomnik Jagiełły przywędrował do Nowego Jorku w 1939 roku na Wystawę Światową. Każde państwo starało się pokazać na niej swój dorobek, co w czasach, gdy ludzie nie podróżowali tak często jak teraz, miało ogromne znaczenie poznawcze i propagandowe.
Na wystawę zagospodarowano olbrzymie tereny w dzielnicy Queens.
Jagiełło, który został w Ameryce
Niestety, wybuchła wojna. Obrazy i rękodzieła prezentowane w Pawilonie Polskim przetransportowano na przechowanie do Muzeum Polskiego w Chicago. A Jagiełło, zbyt potężny i ciężki, został w Nowym Jorku. I prawdę mówiąc, nikt nie wiedział za bardzo, co z nim zrobić.
Znaleziono mu w końcu miejsce właśnie w Central Parku, gdzie do tej pory jest największą rzeźbą.
Pomnik stworzył Stanisław Ostrowski, projektant m.in. Grobu Nieznanego Żołnierza pod arkadami Pałacu Saskiego w Warszawie i monety z podobizną Józefa Piłsudskiego będącej w obiegu w latach trzydziestych. Jego rzeźby przedstawiające Chopina i Piłsudskiego ma w swoich zbiorach Muzeum Narodowe w Krakowie.
Stojący w Nowym Jorku pomnik Jagiełły z mieczami skrzyżowanymi nad głową, na rozpędzonym rumaku, w pełnej zbroi, stracił ostatnio całkowicie blask i stał się prawie czarny.
Sąsiadująca z nim egipska Igła Kleopatry została w zeszłym roku odnowiona. Teraz kolej na króla. W lipcu ma zostać zdjęty z cokołu i poddany renowacji. Oczyszczony też będzie granitowy cokół z napisem „Poland”.
Gdy tylko Zarząd Parku podał tę informację do wiadomości, Polonia zainteresowała się, kiedy król wróci.
I okazało się, że jego przyszłość nie jest pewna! Planowano nawet przewiezienie go z powrotem na Queens, gdzie po Pawilonie Polskim nie został już żaden ślad.
Kilka tygodni temu odbyło się w polskim konsulacie w Nowym Jorku spotkanie z udziałem przedstawicieli Polonii, konserwatorów i zarządu Parku. Dziś już wiadomo: król zostanie w Central Parku i nadal będzie zadziwiał turystów.
Krakowski mural
Najnowszy polski akcent można obejrzeć na East Village, a konkretnie przy St. Marks Place, czyli w okolicy, która przyciąga dziś turystów dokładnie tak samo, jak lata temu przyciągała najbiedniejszych uchodźców z Europy.
Olbrzymi mural widać z daleka. Zaprojektował go i wykonał pochodzący z Krakowa artysta Yanusz Gilewicz. Jak tłumaczy, miał to być przekaz symboliczny, prosty i łatwy do odczytania. Mural malowano przez cztery wiosenne dni, z czego- jak żartuje artysta - przez dwa padał deszcz, co niewątpliwie jest rekordem do zapisania w księdze Guinnessa.
Do malowania Gilewicz, jak mówi, wykorzystał techniki Michała Anioła, więc to naścienne dzieło pozostanie na wieki. Na brązowej ścianie widać graficzny zarys ryby, daty 916 i 2016, biało-czerwony prostokąt i napis: Polska.
Dla Polaka to przekaz jasny. Ale pewna grupa Japończyków poproszona przeze mnie o zinterpretowanie muralu, po dłuższej dyskusji ustaliła wersję, która nieco zbija z tropu. Ich zdaniem jest to reklama... targu rybnego.
Stasiek, ty lebiego, gdzie leziesz!?
Miejsce dla tego naściennego obrazu wybrano nieprzypadkowo. Są to okolice związane z polskimi przybyszami, którzy osiedlali się tu w kolejnych falach emigracji. Pomieszkiwał w tych okolicach nawet Cyprian Kamil Norwid. Jeszcze kilka lat temu można było tu usłyszeć jak pani na wózku inwalidzkim, przybrana ekstrawagancki kapelusz, krzyczy soczystym, nadwiślańskim akcentem: „Stasiek, ty lebiego, gdzie leziesz!?” Teraz został po tych czasach polski kościół św. Stanisława Męczennika istniejący od 1872 roku. W środku znajduje się tablica upamiętniająca Helenę Modrzejewską.
Obok, w Tompkins Park, w 1941 roku, burmistrz Nowego Jorku Fiorello La Guardia posadził dąb na pamiątkę zmarłego kilka miesięcy wcześniej Ignacego Paderewskiego. Dąb kilka lat temu usunięto, co przyniosło lawinę teorii spiskowych, jednak prawda jest prozaiczna. Nowojorskie drzewa chorują, wykopuje się je więc z korzeniami; w samym tylko Central Parku kilkadziesiąt rocznie.
Mieszkająca od ponad 40 lat na East Village Krystyna Piórkowska walczyła o nowy dąb; udowodniła, że drzewo było pamiątkowe i doprowadziła do tego, że w zeszłym roku zasadzono następcę dębu Paderewskiego.
Ścięto też drzewo zasadzone po śmierci Marii Skłodowskiej-Curie w niewielkim parku otaczającym siedzibę burmistrza Nowego Jorku - City Hall Park. Pozostał niewysoki cokół z inskrypcją.
Krzesło Czyżewskiej
Bryant Park to skwer rozciągający się na tyłach Biblioteki Nowojorskiej. Odrobina zieleni wciśnięta w szklane wieżowce. Lubiła tu siadywać z książką Elżbieta Czyżewska (1938 - 20101) nazywana w kraju „polską Marilyn Monroe”. Odtwórczyni głównych ról w takich filmach jak „Cafe pod Minogą”, „Żona dla Australijczyka”, „Giuseppe w Warszawie” czy „Wszystko na sprzedaż”, w 1968 roku musiała wyjechać z kraju w ślad za mężem, amerykańskim dziennikarzem, który został zmuszony opuścić Polskę, bo jego artykuł o władzach peerelowskich, bardzo uraził Gomułkę,
W Nowym Jorku Czyżewska grała na scenach offowych na Brodwayu. Bryant Park nazywała swoim biurem i tu umawiała się ze znajomymi. Aktorka zmarła 17 czerwca 2010 roku.
Jej nowojorscy przyjaciele, ale też Daniel Olbrychski i Agnieszka Holland, ufundowali tabliczkę z napisem: „Elżbieta Czyżewska 1938-2010, Great Actress, From friends, with love”. Można ją znaleźć na krześle stojącym obok pomnika Gertrudy Stein.
Fundowanie tabliczek to nowojorski zwyczaj. Parki zbierają fundusze na konserwację, a znane osoby zostają zapisane w historii miasta.