Polskie Linie Lotnicze: Jak to jest żyć w chmurach? Zapytaliśmy stewardessę LOT
Dominika Witczak z Szamocina w Wielkopolsce nie ma zwykłego życia: pracy 8-godzinnej, codziennych obowiązków... W domu bywa, a w pracy niekiedy spędza kilkanaście godzin i kończy ją w najróżniejszych miejscach na świecie.
Od prawie trzech lat Dominika Witczak pracuje jako stewardessa w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Dla wielu osób zawód ten kojarzy się z czymś elitarnym i tajemniczym.
- Kilka i kilkanaście lat temu może rzeczywiście zawód stewardessy kojarzył się z czymś elitarnym i nie dla każdego. Była to wąska grupa osób zwłaszcza w Polsce, ale w dzisiejszych czasach dostać taką pracę nie jest już aż tak trudno. Linie lotnicze cały czas pozyskują nowe samoloty, zwiększają liczbę połączeń i tym samym potrzebują nowych pracowników. Ten rynek bardzo dynamicznie się rozwija więc każdemu, kto myśli lub marzy o takiej pracy, gorąco polecam wysłać swoje zgłoszenie i spróbować - zaznacza.
Ona swoje CV wysłała dokładnie w kwietniu 3 lata temu. Udało się jej zdobyć wymarzoną pracę za pierwszym razem i w lipcu miną już 3 lata w powietrzu.
- Nie wiązałam na początku jakiś specjalnych nadziei z tym zawodem, zobaczyłam ogłoszenie na którymś z internetowych serwisów i postanowiłam spróbować. Dostałam pozytywną odpowiedź, zaproszenie na rekrutację i tak się zaczęło - mówi.
- Każda linia ma inne wymagania. Kiedy przechodziłam rekrutację, wymagana była znajomość języka angielskiego na poziomie B2 lub wyższym, miłe widziane inne obce języki, brak widocznych tatuaży oraz umiejętność pływania. Tak samo jest do tej pory. Jeśli spodobasz się komisji na rekrutacji - zapraszają na szkolenie początkowe, które trwa około miesiąca. W tym czasie uczymy się o wszystkich samolotach, procedur, sprzętu awaryjnego, zasad serwisu i prezentowania pasażerom tak zwanego „safety demo” czyli pokazu bezpieczeństwa przed startem
- tłumaczy Dominika Witczak.
Stewardessa przyznaje, że praca nie jest taka lekka jak może wydawać się komuś z zewnątrz.
- Nie tylko zwiedzamy i nocujemy na całym świecie, przede wszystkim musimy zadbać o bezpieczeństwo podróżujących z nami pasażerów, w razie awarii pomóc im bezpiecznie opuścić pokład, ugasić pożar, potrafić udzielić pomocy medycznej, jak również dostosować własny organizm do tego typu pracy. Jednego dnia jesteśmy w USA, za parę dni w Azji. Różnice czasu często dają się we znaki. Mówi się, że w tym zawodzie trzeba mieć końskie zdrowie - śmieje się Dominika.
Każdy miesiąc jest inny. - Średnio mamy 8-10 dni wolnych w miesiącu. Mamy możliwość złożenia prośby o wybrane daty wolnych dni, ale dowiadujemy się tego, czy prośba zostanie spełniona, dopiero z otrzymaniem grafiku. Dostajemy grafik na kolejny miesiąc na około 2 tygodnie przed. Dlatego jako stewardessy musimy planować ważne wizyty np. u lekarza miesiąc lub dwa do przodu. Loty odbywają się także w święta, więc nie zawsze można je spędzić z bliskimi.
Jakie są pozytywy bycia stewardessą?
- Najfajniejsze w tej pracy jest to, że nie jest ona nudna, dzięki temu, że praktycznie codziennie lecimy gdzieś indziej i codziennie pracujemy z innymi ludźmi. Oczywiście najprzyjemniejszym aspektem jest możliwość zobaczenia wielu miejsc. Ja do tej pory byłam w ponad 30 krajach - wymienia Dominika Witczak.
Najtrudniejsze momenty to wszelkie przypadki medyczne.
- Nie jesteśmy lekarzami, mamy oczywiście przeszkolenie z zakresu pierwszej pomocy, ale takie sytuacje zawsze są stresujące. Ciężko też jest z radzeniem sobie z różnymi strefami czasowymi i zmęczeniem po locie. Ja po powrocie do Polski staram się iść spać dopiero wieczorem, żeby przywrócić normalny dobowy rytm jaki panuje tutaj
- tłumaczy.