Polskie koleje chwalą się rokordową liczba przewożonych pasażerów. Czy to znak, że stajemy się wreszczie cywilizowanym krajem?
Przez lata do pociągów miałem uraz. Od licealnych czasów, gdy jadąc na rajdy, przyszło mi podróżować w cuchnącej toalecie, bo tylko tam było luźniej. Te czasy bezpowrotnie (chyba i oby) minęły.
W ostatnich miesiącach miałem okazję kilkakrotnie przetestować PKP, które teraz występują po różnymi nazwami i podlegają wielu spółkom. Przemieszczałem się na przykład pociągami z Łodzi do Wrocławia, Krakowa czy Gdańska. Czysto, cicho, pachnąco i przyjemnie. Nawet wtedy, gdy pociąg miał awarię i zanosiło się na wielominutowe opóźnienie, konduktor wielokrotnie przepraszał pasażerów. Różnie z tym jeszcze jest, ale chyba na dobre zagościły na naszych torach europejskie standardy i może dlatego kolejarze chwalą się rekordową liczbą pasażerów. Oby cywilizowana Europa na dobre zagościła nie tylko na szynach, ale drogach i w ogóle w życiu...