Polscy komandosi to wojskowa elita. Jeden z nich uderzył
Oficer czerwonych beretów przyznał się do pobicia pod koniec listopada ub.r. 30-letniego zielonogórzanina, który potem zmarł w szpitalu.
Dzięki nagraniom z kamer rozmieszczonych w centrum Zielonej Góry, śledczy dotarli do osób, które były w dyskotece ze zmarłym w szpitalu mężczyzną. Ustalono również dane taksówkarza, który spod dyskoteki zabrał dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Osoby te zostały wezwane na przesłuchania. – Na tej podstawie udało się ustalić ewentualny przebieg wydarzeń – prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej.
W dyskotece w centrum miasta bawiły się dwie kobiety
Tam poznały dwóch mężczyzn. Jak udało się nam ustalić, jednym z nich był Ariel W., komandos, oficer czerwonych beretów z jednostki na Mazowszu. To uczestnik misji wojskowych i odznaczony żołnierz. Na dyskotece był również 30-letni zielonogórzanin, który dostrzegł swoją najprawdopodobniej byłą partnerkę w towarzystwie właśnie komandosa. Po zabawie 30-latek zobaczył, jak towarzystwo wsiada do taksówki. – Próbował jedną z tych kobiet wyciągnąć z taksówki lub nakłonić ją do wyjścia. Wtedy doszło do sprzeczki i prawdopodobnie rękoczynów – relacjonuje prokurator Fąfera. Komandos z czerwonych beretów wraz z 30-latkim odeszli w ciemniejszy zaułek. – Tam doszło do zdarzenia, którego skutkiem był zgon znalezionego nieprzytomnego mężczyzny - mówi prokurator Fąfera.
Ariel W. stawił się w prokuraturze okręgowej. Oficer zapewniał, że dopiero od prokuratora dowiedział się, że osoba którą pobił, zmarła.
– Mężczyzna przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i zapewnił o chęci współpracy z prokuraturą w tej sprawie – informuje prokurator Fąfera. Opisał również przebieg zajścia. Żołnierz nie trafił do aresztu.
To jednak nie koniec śledztwa
Prokuratura powołała kolejny zespół biegłych, m.in. z zakładu medycyny sądowej Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Chodzi o to, żeby dokładnie odtworzyć mechanizm śmierci 30-latka. Jest to bardzo ważne dla całej sprawy. Śledczy potrzebują ważnych dodatkowych informacji od biegłych. Od ich wyników będzie uzależniona nawet zmiana kwalifikacji czynu (teraz: pobicie ze skutkiem śmiertelnym). Prokuratura pod uwagę może wziąć nawet zabójstwo.
Podejrzany o śmiertelne pobicie mężczyzny jest zawodowym komandosem. To osoba przez lata szkolona do zabijania. Na podstawie opinii biegłego ustalono już, że został użyty profesjonalny chwyt duszenia.
W dodatku sam komandos przyznał się, że mógł zadać jedno lub dwa kopnięcia 30-latkowi. Mógł również uderzać pięściami. Obrażenia były na tyle poważne, że wyglądały na to, że ktoś mógł usiąść na klatce piersiowej 30-latka. – Przyczyną śmierci mężczyzny było niedotlenienie i obrzęk mózgu, charakterystyczny dla przyduszenia – tłumaczy prokurator Fąfera.
W środę, 30 marca nie otrzymaliśmy odpowiedzi od rzecznika jednostki na Mazowszu w sprawie oficera Ariela W.