Polkom nadal brakuje doświadczenia, ale potrzebne są także zmiany w lidze
W którym miejscu jest kadra po półrocznej pracy Teodora Mołłowa? Jeden z jego poprzedników mówi, że nie od razu Kraków zbudowano, on sam dodaje, że grzeczne dziewczynki nic nie zdziałają.
Gdy w pierwszym meczu eliminacji Mistrzostw Europy biało-czerwone pokonały mocną Białoruś, wydawało się, że są w stanie sprawić niespodziankę oraz awansować do turnieju finałowego. Dwa kolejne mecze sprowadziły jednak wszystkich na
ziemię, bo szybko okazało się, że budowaną od zera reprezentację czeka jeszcze sporo pracy. Rewanż z Białorusinkami (porażka 62:79) i łomot w Belgii (63:100) pokazały, jak wiele ekipie prowadzonej przez pochodzącego z Bułgarii selekcjonera Teodora Mołłowa brakuje jeszcze do najlepszych drużyn na Starym Kontynencie.
Polki w zasadzie straciły już szansę na występ w turnieju w Czechach w 2017 r., ale nie brakuje głosów, że praca, którą szkoleniowiec wykonał od jesieni z odmłodzoną kadrą to krok w stronę odrodzenia żeńskiej koszykówki na wysokim poziomie. - Z reprezentacją pracowałem osiem lat i doskonale wiem, że trudno zbudować coś wspaniałego z marszu. Teodor doskonale zna polskie realia, w końcu mieszka w naszym kraju przeszło 30 lat i pracował z wieloma zespołami, ale nawet tak doświadczony trener potrzebuje czasu, by pewne schematy funkcjonowały bez zarzutu - uważa Tomasz Herkt, były szkoleniowiec Polek.
Zaraz po dymisji były opiekun m.in. Zastalu Zielona Góra sugerował, że skończył się w kadrze pewien etap w takim składzie personalnym i jego następca będzie musiał mocno odmłodzić reprezentację.
- Kilka zawodniczek, kluczowych w tamtych czasie dla kadry, było już blisko sportowej emerytury, ponadto głosy po słabym występie w Grecji były takie, że czas dać szansę innym. U mnie zespół ciągnęły w ostatnim okresie głównie 30-letnie koszykarki, więc ich czas powoli się kończył. Zostawiłem zespół, który zajął czwarte miejsce w Europie, co uznano wtedy za porażkę. Dziś wiele dalibyśmy, aby nasza drużyna była w tym miejscu... - stwierdził Herkt.
W podobnej sytuacji był kilka miesięcy temu Mołłow
Biało-czerwone zajęły odległe pozycje na wielkiej imprezie, a nowy szkolenowiec dostał kilka lat na zbudowanie perspektywicznej ekipy, zdolnej do walki o wysokie cele. - Łatwo mu nie będzie, ale widać, że ma pomysł na kadrę, który konsekwentnie realizuje. Nie od razu Kraków zbudowano, więc również selekcjoner i jego wybranki potrzebują czasu, aby cieszyć kibiców zwycięstwami i dobrą grą - twierdzi obecny trener Artego Bydgoszcz, głównego kandydata do mistrzostwa Polski.
Podobnego zdania jest inny były selekcjoner Krzysztof Koziorowicz
- Kadra potrzebowała nowego impulsu i uważam, że wybór Mołłowa na nowego szkoleniowca był słuszny. Gdy jesienią prowadzona przez niego drużyna pokonała Białoruś, chyba zbyt szybko zachłysnęliśmy się tym sukcesem, zamiast twardo stąpać po ziemi. Myślę, że te kilka miesięcy pracy z reprezentacją dały już Teodorowi pewien pogląd na stan kadry i w kolejnych kwartałach będzie miał z kim tworzyć fajny zespół, który pokusi się o dobry wynik na dużej imprezie. Pytanie tylko, czy osobom decyzyjnym starczy cierpliwości i nie przerwą jego pracy na przykład w połowie drogi - przyznał trener Spójni Stargard.
- Naszej reprezentacji brakuje przede wszystkim doświadczenia, choć wśród kadrowiczek są dziewczyny, które już wcześniej występowały w biało-czerwonych koszulkach. Budowa kadry to złożony proces. Doskonale wiem z doświadczenia, jak trudno zbudować silną drużynę, gdy brakuje wykonawczyń. Mołłow ma swój pomysł na ten zespół, ale jest stanowczo za wcześnie, by wyciągać wnioski, czy zmierza to w dobrą lub złą stronę. Dla wielu koszykarek już sam udział w zgrupowaniach jest wyzwaniem i sukcesem, ale chwała selekcjonerowi, że szuka nowych twarzy, które mogą dać kadrze nowego bodźca do działania - powiedział gorzowianin Dariusz Maciejewski, który kierował kadrą w latach 2009-2011.
Jak na obecną sytuację reprezentacji patrzy sam Mołłow?
- Od początku mówiłem, że nie będzie rewolucji, a jedynie ewolucja. Niestety, brakuje osób w najlepszym koszykarskim wieku, czyli między 26. a 30. rokiem życia. Tutaj mamy dziurę i stąd pięcioletni plan zbudowania mocnego zespołu i postawienie na dużą grupę młodych zawodniczek. Ta nowa fala musi być bojowa i nieustępliwa, bo „grzeczne dziewczynki” nic nie zdziałają - uważa trener, który optuje za zmianą systemu rozgrywek ligowych.
- Jedyną drogą do zbudowania silnej kadry jest liga zawodowa taka jak u mężczyzn: kontraktowa i bez spadków. To zdejmie z klubów presję utrzymania się w ekstraklasie za wszelką cenę i pozwoli na długofalowe myślenie działaczy i trenerów. Będę naciskał, aby zmiany zostały wprowadzone już od nowego sezonu. Dzięki temu kluby postawią na szkolenie i w końcu także Polki, a nie tylko Amerykanki będą odgrywały istotne role w swoich zespołach.