Polityczny ring. Trudne wybory matek
Czy rządowy program Za Życiem, zakładający m.in. wypłatę 4 tys. zł przekona Polki do rodzenia ciężko chorych dzieci? O to zapytaliśmy posłów Bożenę Kamińską oraz Dariusza Piontkowskiego.
Jestem przeciw
Bożena Kamińska, Posłanka PO
To kolejna ustawa pisana w pośpiechu i na kolanach, choć dotyczy bardzo ważnego tematu. Powinien być on dogłębnie przeanalizowany. Natomiast mamy skandaliczne procedowanie rządowego projektu. Jednego dnia trafia on do Sejmu, następnego już jest pierwsze czytanie. A przecież partia rządząca tyle mówiła o dialogu. Jest to wierutne kłamstwo.
Program Za Życiem zakłada jednorazową wypłatę w wysokości 4 tysięcy złotych. To jest takie rozmydlenie problemu. Opieka i pieniądze są potrzebne systematycznie co miesiąc. Pojawia się też obietnica, że będzie coś bez kolejki, ale nie bardzo wiadomo, jak to miałoby wyglądać. Jak będzie z leczeniem chorego dziecka, rehabilitacją, finansowaniem leków. W projekcie mówi się o dofinansowaniu artykułów medycznych. Nie wiadomo jednak, czy to są leki, czy na przykład bandaże. Nic nie jest doprecyzowane. To bardzo źle, że o tak ważnym problemie, mówimy w taki sposób.
Skąd ten pośpiech ekipy rządzącej? Oczywiście wynika on z deklaracji pani premier Beaty Szydło w związku z tym, że nie przeszła ustawa całkowicie zakazująca aborcji. Pojawiły się zapewnienia, że wsparcie otrzymają rodziny w przypadku zagrożonej ciąży i urodzenia chorego dziecka.
Zapytaliśmy przy okazji, czy wsparcie dostaną ciężko chore dzieci, które zostały poczęte w wyniku czynu zabronionego. Nie wiemy. Wiele rzeczy ciągle jest niejasnych.
Rządowy ustawa powstała na zasadzie sztuka dla sztuki, tylko po to, żeby coś się odbyło. Jest to zatrważające, a przecież chodzi o rodziny, kobiety, dzieci.
Dlatego bardzo trudno jest ocenić, co zmieni rządowy projekt. Ten brak dialogu, dyskusji, wyjaśnienia wszelkich wątpliwości - budzi nasze obawy. A przecież powinniśmy znaleźć najlepsze rozwiązania, jakie tylko można zaoferować Polkom.
Jestem za
Dariusz Piontkowski, Poseł PiS
Rządowy program jest odpowiedzią na problem, który stał się elementem debaty publicznej za sprawą dwóch obywatelskich projektów dotyczących ustawy aborcyjnej. Jednym z dyskutowanych tematów było urodzenie dziecka, które jest chore lub ciężko chore. Dotychczasowe statystyki w naszym kraju pokazują, że jeżeli dochodzi do aborcji, to ich przytłaczająca większość dotyczy dzieci z zespołem Downa. Wydaje się, że to nie jest choroba, która powinna wykluczać możliwość urodzenia. Kobiety, które zdecydowały się urodzić maluchy z zespołem Downa, często mówią, że są to dzieci, które być może kochają jeszcze bardziej, niż te w pełni zdrowe.
Dyskusja wokół tej sprawy pokazała, że żadne zakazy, kary nie są dobrym rozwiązaniem. Stąd rząd idzie w kierunku tworzenia systemu pomocy kobietom, rodzinom, które zdecydują się mieć chore dziecko.
Najwięcej zależy oczywiście od systemu wartości, który dla matki i rodziny jest najważniejszy. Ale pomoc materialna też może pomóc w podjęciu decyzji. Trudno powiedzieć, czy rządowy program Za życiem przyniesie radykalną zmianę nastawienia. Mam jednak nadzieję, że zarówno dyskusja, jak i częściowo zachęty ekonomiczne, opieka ze strony państwa, zachęcą rodziny do posiadania nawet chorych dzieci. Wiadomo, że takie dziecko będzie trudniejsze w utrzymaniu, będzie bardziej absorbowało rodziców. Pomoc finansowa wydaje się być bardzo sensowna.
W programie mówi się też o pomocy lekarskiej, psychologicznej, która jest bardzo potrzebna. Jaka pomoc państwa była do tej pory? Najwidoczniej niewystarczająca, skoro potrzeba specjalnego programu. Były co prawda zapisy, które mówiły o specjalnej opiece nad kobietami w ciąży i po urodzeniu. Najwidoczniej, nie były one zbyt ostre albo były za słabo egzekwowane. Mam nadzieję, że teraz opieka państwa będzie na tyle duża, by więcej kobiet będzie chciało urodzić chore dziecko.