Politolog Wiedźmin chce sprzedawać wiedzę
Piotr Klatta został prezesem Lubuskiej Fundacji Zachodnie Centrum Gospodarcze. Nam opowiada o planach na stworzenie w Gorzowie fab labu.
Jakim cudem politolog z PWSZ-u zostaje szefem miejskiej fundacji? Z uwagi na przynależność do Ludzi dla Miasta? Ma Pan kompetencje do takiej pracy?
Politolog jest jak Wiedźmin: zna się na wszystkim (śmiech). A tak poważnie... Uważa pan, że nie mam kompetencji? Od 2005 r. w ramach wielu projektów finansowanych z pieniędzy europejskich działam jako trener biznesu. Prowadziłem też działalność gospodarczą: księgarnię w PWSZ przy ul. Łokietka. Zaangażowałem się także w działalność organizacji pozarządowych.
I co chce Pan zmienić w fundacji?
Lubuskie Centrum Gospodarcze powstało m.in. po to, aby wesprzeć małe i średnie firmy i do 2012 r. prowadziło inkubator przedsiębiorczości...
Prowadziło? To już go nie ma?
Było prowadzone w ramach projektu (firmy wynajmowały pomieszczenia po niskich stawkach – dop. red). Po jego zakończeniu dalej dajemy stawki 14-18 zł/mkw. Dziś jednak nie jesteśmy już tak konkurencyjni, bo podaż biur w mieście jest bardzo duża. Można je wynająć na godziny. Poza tym, by w 2016 r. prowadzić firmę, nie trzeba mieć już biura, a wystarczy adres internetowy i dobry telefon. Lubuskie Centrum Gospodarcze powinno więc rozwijać się przez nastawienie na innowacje i stworzenie fab labu.
Fab labu? Co to takiego?
To miejsce, gdzie będzie można uzyskać pomoc, narzędzia oraz wsparcie przy wdrażaniu pomysłów czy budowie prototypów. Chcemy w ten sposób sprzedawać ludziom wiedzę. Dlatego planujemy nawiązać współpracę z Państwową Wyższą Szkołą Zawodową i Zamiejscowym Wydziałem Kultury Fizycznej w Gorzowie. W nich przecież są studenci, którzy mają wizję rozwoju. Mamy też w Gorzowie szkołę odzieżową. Dlaczego nie zrobić np. fashion inkubatora, który pomagałby uzdolnionym krawcom?
Mówi Pan o innowacji... Tyle że Gorzów i nasz region kraju nie kojarzy się z innowacjami.
Tak właśnie jesteśmy postrzegani. Tylko że my, w Gorzowie i na północy regionu, mamy innowatorów. Oni są tutaj, choćby w gorzowskich szkołach, tylko stąd wyjeżdżają. Ważne więc, by dać im powód do tego, by ich tu zatrzymać. Takie fab laby są w Zielonej Górze, Pile, Szczecinie. Wszędzie dookoła, tylko nie w Gorzowie.
Kto miałby przekazywać innym wiedzę? Przecież innowacje można wprowadzać w każdej dziedzinie. A tych jest niezliczona liczba...
W każdej z naszych uczelni pracują specjaliści. Są biolodzy, chemicy, informatycy. Będę chciał kontaktować zdolnych ludzi z tymi naukowcami.
Tylko, że w wieku 19-20 lat większość z młodych ludzi wyjeżdża na studia i niewielu wraca.
Dlatego planujemy nawiązać współpracę ze szkołami ponadgimnazjalnymi. Chcemy pokazać młodym ludziom, co zrobić, by zostać w Gorzowie.
A propos młodych ludzi... Będzie ich Pan dalej uczył w PWSZ?
Jestem w stanie pogodzić pracę na uczelni z szefowaniem fundacji. Studenci nie mają czego się obawiać.
Skąd właściwie będzie brał Pan pieniądze na fundację?
Na pewno nie będę chodził po firmach, by prosić o pieniądze na komputer. Gdy zapukam do biznesmenów, wskażę im konkretnie działania.