Policjanci uratowali Kingę
- Gdyby nie dzielnicowi, którzy akurat byli na miejscu, moje dziecko by się udusiło. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła - mówi Ewa Kula
Niespokojny wieczór i chwile grozy przeżyła Ewa Kula z Świbnej, której córka zadławiła się plastikowym elementem.
- Po południu na ulicę spadło drzewo. To cud, że nikogo nie zabiło! Na miejscu zjawiła się policja. Gdy cała akcja się kończyła, poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia, a moja córka raczkowała w pokoju. W pewnym momencie zobaczyłam, że mała nie oddycha. Zwróciłam się do siostry, że mała chyba się dusi. Wzięłam ją do góry nogami, tak że Kinga zwymiotowała. Jednak to nie pomogło, bo dławiła się coraz bardziej, aż w pewnym momencie zrobiła się sina. Nie spałam do drugiej w nocy, bo zbierałam wszystkie elementy, które mogłaby połknąć - mówi zdenerwowana Ewa Kula, mama dziewięciomiesięcznej Kingi.
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej oraz w wydaniu PLUS.