Podwyżka zarobków w Słupsku od stycznia
Jest projekt budżetu miasta na 2018 rok. Będzie 5-procentowa podwyżka płac. Więcej zarobią urzędnicy w ratuszu i podległych jednostkach, oprócz kultury.
W projekcie budżetu zapisano specjalną rezerwę, w której 4,8 mln złotych ma zostać przeznaczone na podwyżki pensji w ratuszu oraz podległych miastu jednostkach.
- Tak, planujemy podwyżkę od stycznia. Średnio o 5 procent. Na tyle wystarczy zarezerowowana w budżecie kwota. Ale wysokość pensji poszczególnych pracowników będzie w gestii dyrektorów jednostek - mówi Artur Michałuszek, miejski skarbnik.
Na podwyżkę, o ile budżet w takiej formie zatwierdzą radni, mogą liczyć urzędnicy ratusza, pracownicy szkół, przedszkoli i innych jednostek podległych miastu.
- Z wyłączeniem nauczycieli opłacany według Karty nauczyciela, bo to ona reguluje ich pensje. Z tej puli wyłączyliśmy jednostki kultury, ale otrzymają one 3-procentowy wzrost dotacji z miasta i liczymy, że dyrektorzy z tego znajdą środki na podwyżki dla pracowników - tłumaczy wiceprezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka.
Władze miasta uważają, że podwyżka pracownikom się należy. Ostatnia była trzy lata temu, a wymyśliły ją poprzednie władze miasta - też w okresie wyborczym.
Zwracają na to uwagę radni, którzy podejmą ostateczną decyzję w sprawie budżetu. Akurat sprawa podwyżki płac dla pracowników miasta nie budzi kontrowersji. W projekcie budżetu są jednak też podwyżki dla mieszkańców, np. podatku od nieruchomości i czynszów w komunalce, znowu o 10 procent.
Prezydent Robert Biedroń już zaprezentował projekt budżetu poszczególnym klubom w radzie miejskiej, prosząc o poparcie. W mieście zaczyna się proces konsultacji, ale terminu spotkań z mieszkańcami jeszcze ratusz nie ujawnił.
Ostatnio prezydent Biedroń, udzielając wywiadu zaprzyjaźnionym lewicowym mediom, chwalił się rekordowym budżetem Słupska i tym, jak uzdrowił miejskie finanse. Projekt budżetu na przyszły rok tego nie pokazuje.
Formalnie planowane dochody miasta przekroczą 519 mln złotych, a wydatki 531,7 mln. Ale pamiętać trzeba, że w budżet wchodzi dotacja od państwa na 500+. Planuje się ją na poziomie 40 milionów złotych, które Słupsk dostaje i od razu wydaje, więc jest to tylko sztuczne zawyżenie dochodów i wydatków miasta. O rekordzie można mówić tylko formalnie. W 2015 roku dochody miasta przekroczyły 500 milionów, bez 500+. Wtedy zawyżyły je pieniądze od państwa na ring.
Zresztą po ostatnich nowelach budżet na 2017 rok wygląda zupełnie inaczej niż pierwotnie. I zamiast planowanej nad-wyżki budżetowej, jest deficyt, który na koniec roku prawdopodobnie sięgnie czterech milionów złotych, a w przyszłym roku ma być trzy razy większy.
- Jest niebezpieczeństwo, że niektóre zapisy budżetu na 2018 rok są przygotowane, bo to rok wyborczy. A ja bym chciała, by był to dobry budżet dla miasta i mieszkańców - zaznacza Beata Chrzanowska, przewodnicząca rady miejskiej, która wskazuje, że nie podoba jej się wypadnięcie z planowanych inwestycji dwóch ulic. - Są też pewne zapisy w oświacie, których nie zaakceptuję, na przykład w sprawie dodatku motywacyjnego.
Przedstawiony przez prezydenta projekt jest konsultowany, ale został zgłoszony późno, a po 15 listopada radni, chcąc dokonać przesunięć, muszą wskazać sposób ich finansowania. Toczy się więc gra, której w tym roku kolorytu dostarczają zbliżające się wybory samorządowe. Kluby nadal więc będą rozmawiać z władzami o zmianach. Te zapowiedział nam również sam skarbnik miasta.
- Pieniądze na podwyżki pensji są w rezerwie budżetowej, ale trafią w ostatecznej wersji budżetu do budżetów poszczególnych jednostek miasta - mówi Artur Michałuszek.
- Analizujemy propozycje prezydenta. Jest w budżecie kilka niespodzianek - ocenia Robert Kujawski, przewodniczący klubu PiS.
W ubiegłym roku budżet uchwalono na grudniowej sesji. Prawdpodobnie w tym roku będzie tak samo.