Podstawówki spuchły. Lekcje od rana do wieczora
Utworzenie klas VII spowodowało ciasnotę w szkołach. To efekt reformy oświaty.
Jedni zaczynają lekcje przed godziną ósmą, inni po południu, a ostatni słyszą dzwonek po godz. 17. Tak wygląda szkolna rzeczywistość w lubelskich podstawówkach.
Pani Paulina właśnie posłała swoją córkę do III klasy. - W zeszłym roku zaczynała lekcje najwcześniej o godzinie 8, w tym raz w tygdniu ma na 7.30. Wychowawczyni córki powiedziała wprost, że zmiany wynikają z tego, że w szkole jest więcej uczniów i trzeba dla wszystkich znaleźć miejsce i czas na zajęcia - mówi pani Paulina i nie chce wskazywać, do jakiej szkoły chodzi córka.
Podstawówki w całym kraju spuchły, bo rząd PiS zlikwidował gimnazja i do szkół podstawowych doszły klasy siódme.
Dyrektorzy szkół mieli duży problem z ułożeniem nowego planu lekcji. W Szkole Podstawowej nr 40 zajęcia zaczynają się o godz. 7.45.
- Wprowadziliśmy to w tym roku, nigdy wcześniej nie byliśmy przeładowani, a mamy tylko trzy siódme klasy - przyznaje wicedyrektor Marzena Tytko. - Budynku szkoły nie da się rozciągnąć, a trzeba było wygospodarować też czas na dodatkowe zajęcia, np. programowania z projektu unijnego. A tych godzin jest dużo. Zaczynamy lekcje wcześniej, aby dzieci kończyły je o przyzwoitych porach - tłumaczy wicedyrektor.
Do SP nr 51 rok temu chodziło ok. 1,4 tys. uczniów, a dziś jest ich 1,5 tys. Różnica jest niewielka, ale to dzięki zabiegom dyrekcji.
- Mieliśmy sześć zerówek, a zostawiliśmy tylko jedną - dyrektor Marianna Olszańska wyjaśnia, jak zrobiła miejsce dla klas VII. - Dzięki temu zaczynamy o godzinie 8, a ostatni dzwonek jest o godzinie 16.15. Miałam obawy, że zajęcia na basenie trzeba będzie zaczynać już o godz. 7.15. Na szczęście udało nam się tego uniknąć - dodaje.
Dr Małgorzata Kostka-Szymańska z Instytutu Psychologii UMCS: - Jeśli lekcje zaczynają się z samego rana, to uczeń potrzebuje czasu na „rozkręcenie się”. Dlatego ważna jest w tym momencie rola nauczyciela. Powinien tak prowadzić lekcje, żeby nie były nudne, stosować różne formy nauczania - radzi i zastrzega, że jeszcze gorsza dla ucznia jest nauka do późna.
Tymczasem np. w SP 21 klasy czwarte zaczynają lekcje o godz. 12.45, a kończą o 17.20, gdy zaraz będzie ciemno. - To nie sprzyja nauce - ocenia ekspertka.
Późne lekcje są jeszcze gorsze niż te przed ósmą rano. Uczeń ma problem ze skupieniem, a pracę domową wykona rodzic - mówi ekspert
Rok szkolny w Lublinie oficjalnie rozpoczął się we wtorek w Szkole Podstawowej nr 16 im. Fryderyka Chopina przy ul. Poturzyńskiej 2.
Jednak uczniowie wszystkich szkół taką uroczystość przeżyli dzień wcześniej. Wtedy rodzice poznali plany lekcji swoich dzieci i często było to niemiłe zaskoczenie.
Są w Lublinie szkoły, które - nawet w najmłodszych klasach - rozpoczynają lekcje o godzinie 7.30.
Dla rodziców i uczniów to kłopot. - Dziecko trzeba wręcz ściągać z łóżka, wmuszać w nie śniadanie, popędzać w łazience i przy ubieraniu. Jak w zeszłym roku lekcje zaczynały się o godz. 8, nie było aż takiego problemu - mówi nam pani Paulina, mama trzecioklasistki w jednej z lubelskich szkół. - Myślę też, że o tak wczesnej porze umysł dziecka nie pracuje na pełnych obrotach - dodaje.
Dr Małgorzata Kostka-Szymańska z Instytutu Psychologii UMCS przyznaje, że niewyspane dziecko może mieć z samego rana problemy z koncentracją.
- Dla uczniów szkół podstawowych najlepszym czasem na rozpoczęcie lekcji są godziny dopołudniowe. Wówczas jest największa koncentracja, stopień przyswajania wiedzy, uczenia się, zapamiętywania - tłumaczy.
Z drugiej jednak strony są też w Lublinie szkoły, które tak zorganizowały zajęcia, że nawet uczniowie młodszych klas zaczynają lekcje po południu, a kończą późno.
W SP nr 21 IV klasy w środy zaczynają o godzinie 15.30, a kończą o 17.20, podczas gdy VII klasy mają lekcje od rana i kończą o 15.30.
- Starsze mają więcej zajęć i w takim razie muszą zaczynać lekcje wcześniej - tłumaczy dyrektor Jerzy Piskor i dodaje: - Mam dużo dzieci w świetlicy, potrzebują miejsca, przez co brakuje go na prowadzenie lekcji.
Dr Kostka-Szymańska przypomina, że badania jasno wskazują, że późnymi popołudniami nauka przychodzi gorzej. - Spada koncentracja, uczniowie są zmęczeni. Zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym - mówi.
W SP 21 zespół do układania planu zaczął pracę miesiąc temu... i jeszcze pracuje.
- Rozmawiam z rodzicami i wiem, że nie każdemu plan się podoba. Dlatego sądzę, że obecne rozwiązanie jest tymczasowe i jeszcze się zmieni na lepsze - mówi dyrektor Piskor, dodając, że musi pogodzić oczekiwania dzieci, rodziców i nauczycieli. - Obowiązuje mnie kodeks pracy i nie mogę zarządzić dla nauczyciela trzech godzin wolnych między jedną a drugą lekcją - mówi.
Dr Kostka-Szymańska podsuwa pomysł, aby rodzice apelowali do nauczycieli, żeby w dni zakończenia lekcji o godz. 17.20 nie zadawali pracy domowej.
- Uczeń po wyczerpującym dniu nie ma sił na jej odrabianie. Robi to mechanicznie, przy dużej pomocy rodziców, a wręcz rodzice takiego ucznia wyręczają - diagonozuje jednocześnie zaznaczając, że polski system edukacji jest tak skonstuowany, że wymagana jest realizacja podstawy programowej i prace domowe są konieczne. Chociaż najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby uczniowie podstawę realizowali na szkolnych lekcjach.
Za rok będą jeszcze większe problemy, bo w podstawówkach przybędą klasy VIII.