Oskar Stachnik z Uczniaka Szprotawa został wicemistrzem świata juniorów w rzucie dyskiem. Ależ niespodziankę sprawił nam w finale!
Przed mistrzostwami w Bydgoszczy 18-letni Oskar nie był zaliczany do grona faworytów. Na liście startowej miał dopiero dziewiąty wynik - 61,08. Przez sobotnie eliminacje przeszedł jednak niczym stary wyjadacz. Już w pierwszej próbie machnął 59,25, łatwo wypełniając minimum kwalifikujące do finału (wynosiło 59,00).
- Głównie chodziło o to, żeby w pierwszym możliwym rzucie załatwić temat, iść do domu i skupić się na finale - tłumaczył w materiale wideo, który ukazał się na oficjalnej stronie internetowej Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (przy okazji autor tekstu nieszczęśliwie przechrzcił Oskara na Olgierda...). Nasz dyskobol nabrał też pewności siebie. I apetytu. - Jestem dobrej myśli, będzie daleko. W finale na pewno chciałbym mocno przekroczyć granicę 60 metrów i może powalczyć o ten medal - dodał.
I w niedzielę powalczył. Pięknie powalczył! W pierwszej serii rzucił - właściwie tak „na zaliczenie” - 55,80, co było siódmym wynikiem. W drugiej kolejce poprawił się na 60,06 i awansował na czwartą lokatę. Ale do miejsca na podium brakowało jeszcze dobrze ponad metr... Wreszcie trzecia próba. Oskar wykonał dynamiczny obrót, wypuścił dysk. Czuł, że ten poleci daleko. W kole nasz miotacz zaprezentował jeszcze zgrabny podskok i krzyknął, ile sił w gardle. Machnął aż 62,83, solidnie poprawiając rekord życiowy i przeskakując na drugą lokatę! W czwartym, ostatnim podejściu uzyskał 61,34. Po chwili już mógł się cieszyć ze srebrnego medalu. I na gorąco udzielić krótkiego wywiadu samemu Markowi Plawdze, który z mikrofonem w ręku przemierzał stadion w Bydgoszczy.
- Czuję się szczęśliwy i czuję, że robota, którą wykonaliśmy w czasie sezonu przygotowawczego, nie poszła na marne. Tym razem udało nam się rzucić daleko na docelowej imprezie i zdobyć ten medal - cieszył się Oskar po finałowym konkursie, a używając liczby mnogiej, podkreślał, że srebrny krążek mistrzostw świata juniorów to także zasługa trenera Zygmunta Szwarca. - Spodziewałem się, że poprawię rekord życiowy, bo naprawdę z formą trafiłem idealnie. Spodziewałem się, że życiówka będzie. No, może nie medal, ale bardzo jestem zadowolony z tego powodu.
Goszcząc później w studiu TVP Sport na stadionie w Bydgoszczy, nasz miotacz miał okazję obejrzeć swój rekordowy rzut. - Czułem, że ten dysk poleci. Ale jak tak patrzę na to z boku, to uważam, że jest co poprawiać - przyznał.
Miło było oglądać w telewizji konkurs z chłopakiem z Uczniaka Szprotawa w jednej z głównych ról. Widzieć, jak się cieszy, jak świętuje z biało-czerwoną flagą na ramionach, jak dumny stoi na podium, jak przygryza srebrny medal. Oskar, niemal „etatowy” mistrz Polski w kolejnych kategoriach wiekowych, w niedzielę zrobił wielki krok na arenie międzynarodowej.
Jak spisali się inni?
Obok Oskara Stachnika na mistrzostwach świata juniorów w Bydgoszczy wystartowało jeszcze czworo lekkoatletów z naszego regionu.
- 18-letnia Natalia Kaczmarek (ALKS PWSZ Gorzów)
W biegu na 400 m dotarła do półfinałów. Tam w swojej serii zajęła szóste miejsce z czasem 54,32 i nie awansowała do finału. Wystąpiła także w sztafecie 4x400 m. Biegnąc na ostatniej zmianie, w finale minęła linię mety jako szósta. Rezultat 3.36,95. - 19-letnia Aneta Konieczek (Nadodrze Powodowo)
Zakwalifikowała się do finałowego biegu na 3.000 m z przeszkodami, w którym finiszowała na dziewiątej pozycji. Rezultatem 10.00,58 ustanowiła rekord Polski juniorek! - 19-letni Jakub Gałandziej (Agros Żary)
Wraz z kolegami ze sztafety 4x100 m, biegnąc na pierwszej zmianie, awansował do finału. Tam Polacy zajęli ósmą lokatę, uzyskując czas 40,25 (w eliminacjach 39,98). - 19-letni Dawid Kapała (ZLKL Zielona Góra)
Z powodu kontuzji mięśnia dwugłowego nie ukończył eliminacyjnego biegu na 400 m.