Na początku XX wieku, kiedy już najważniejsze odkrycia geograficzne epoki samotnych, romantycznych podróżników - mężczyzn zostały dokonane, w świat postanowiły wyruszyć także panie. Amerykanki, Angielki, Francuzki, Niemki… Pierwszą podróżniczką Polką była hrabina Ewa Dzieduszycka, która dotarła do północnej Afryki i Indii. W jej ślady w następnych dekadach poszły kolejne damy, w tym Maria Tchórznicka.
Z zachowanego portretu spogląda młoda, sympatyczna twarz panny 20 plus z krótkimi włosami, ułożonymi starannie „na chłopczycę”. To „znana w całej Bydgoszczy i okolicach młoda, urocza działaczka społeczna i filantropka” - tak reklamował ją „Dziennik Bydgoski”, którego redakcję Maria Tchórznicka odwiedziła w czerwcu 1932 r. i obiecała przy okazji słać listy ze swojej niezwykłej jak na tamte czasy samotnej podróży.
Takie opisy cieszyły się ogromnym wzięciem, świat wciąż był poza zasięgiem zdecydowanej większości Polaków, a jednocześnie rosła ciekawość, umiejętnie podsycana przez setki ukazujących się rokrocznie podróżniczych reportaży i egzotycznych powieści przygodowych czy to rodzimych, czy też tłumaczonych. Na początku lat 30. furorę rozbiły w polskiej prasie sprawozdania z rowerowej wyprawy przez Afrykę Kazimierza Nowaka, który na ich publikacji zarabiał tyle, że mógł udawać się w kolejne trasy. Być może to jemu sławy pozazdrościła Maria Tchórznicka, majętna dziedziczka majątku na Pomorzu, i postanowiła też wybrać się w daleką drogę.
„Lwy, tygrysy i oligatory...”
„Pani Marja wyjechała wczoraj do Afryki, do miasta Nairobi, które jest stolicą angielskiej kolonji Konga we wschodniej Afryce” - napisała prasa. Już to zdanie świadczy o ówczesnej wiedzy geograficznej Polaków. Dalszy ciąg zapowiedzi miał podnosić ciśnienie krwi u czytelników, zgodne z ówczesnymi konwencjami: „Obszerne listy mają być zaopatrzone fotografjami głównie z wypraw myśliwskich. Bo Kongo słynie z obszernego zwierzostanu dzikich bestyj jako lwy, tygrysy, słonie, oligatory i inne”.
Śmiała podróżniczka wyruszyła na początku lipca 1932 r.statkiem z Hamburga, dokąd dojechała z Bydgoszczy koleją. Wróciła do tegoż portu we wrześniu 1933 roku, a zatem wyprawa zajęła jej ponad rok. Sama podróż statkiem trwała w obie strony dwa miesiące. Podczas rejsu „tam” Tchórznicka zwiedziła porty zachodniej Europy, gdzie zachwycała się zabytkami, ale i… nieznaną w Polsce ceremonią ślubów cywilnych. W przygnębienie wprawił ją natomiast widok na każdym kroku tysięcy bezrobotnych.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień