Podpułkownik Henryk Czech był Żywym Pomnikiem Historii
Marek Jedynak z kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej opowiada o życiu zmarłego podpułkownika Henryka Czecha i losach pokolenia, do którego należał. Podpułkownik Czech był żołnierzem "Szarego".
W niedzielę 10 listopada zmarł Henryk Czech, jeden z ostatnich partyzantów „Szarego”. Co wiemy o jego życiu przed wojną?
Urodził się 17 stycznia 1925 roku w Skierniewicach, ale już przed wojną mieszkał w Skarżysku. Ukończył Gimnazjum imienia Witkowskiego, był harcerzem. Podobnie, jak Władysław „Oset” Wasilewski, od którego był o kilka lat młodszy.
W czasie okupacji wszedł do konspiracji. W jaki sposób?
Już w 1942 roku był członkiem „Szarych Szeregów”. Miał pseudonimy „Śmigły” i „Halina”. Rok później był już żołnierzem Armii Krajowej, pracował w komórce dywersyjno - sabotażowej w skarżyskiej parowozowni. Zapewne zajmował się wywiadem, zbieraniem informacji i małym sabotażem. Warto podkreślić, że w Skarżysku w 1940 roku Niemcy zamordowali kilkuset miejscowych patriotów. A mimo tego, że młodzi ludzie widzieli na własne oczy, czym grozi udział w konspiracji, garnęli się do niej. A dostać się do niej nie było wcale łatwo. Zwykle to organizacja zwracała się z taką propozycją do osób, które były godne zaufania.
Co Henryk Czech robił w Armii Krajowej?
Na pewno uczestniczył w Akcji „Burza”, służył w II batalionie 3. Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej. Wojnę zakończył w stopniu kaprala podchorążego. Ale podziemnej działalności nie zakończył. Działał w strukturach poakowskich.
No i uczestniczył w rozbiciu więzienia w Kielcach...
To prawda, był podkomendnym „Szarego” i miał swój udział w tej słynnej akcji, podobnie, jak wielu jego kolegów ze Skarżyska.
Jak potoczyły się jego powojenne losy?
Wyjechał na Pomorze, ukrywał się do marca 1947 roku pod nazwiskiem Janusz Kowalski. Wtedy się ujawnił w ramach ogłoszonej przez władze amnestii. Wrócił do Skarżyska i tam pracował w zakładach metalowych. Z dokumentów wynika, że w latach 1970 - 1974 był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa za „negatywny stosunek do polityki i władz PRL”.
Znał go pan osobiście?
Wiele razy odwiedzałem go w domu. O wojnie opowiadał w oszczędnych słowach. Ale informacje, jakich udzielał, były zawsze rzetelne. Nie lubił się chwalić, był skromnym człowiekiem.
A jaki był prywatnie?
Henryk Czech miał poczucie humoru. Był bardzo pozytywnym, życzliwym dla innych człowiekiem. Przy czym miał wyraziste, patriotyczne poglądy - nabierał ich, co trzeba podkreślić, z bronią w ręku. Zawsze zadziwiała mnie jego energia. Jako 90 latek prowadził jeszcze samochód. Kiedy zwróciłem na to uwagę, roześmiał się - teraz to już tylko po Skarżysku jeżdżę. Dla mnie podpułkownik Czech był żywym pomnikiem historii. Takich jak on jest coraz mniej. To ostatnia chwila, by spotkać się z tymi ludźmi, uścisnąć im rękę i podziękować za to, co zrobili dla Polski.