Podnieś głowę i zobacz balkony dawnego Rzeszowa
- Balkony sprzed lat to przepiękny architektoniczny detal, na który warto zwrócić uwagę - przekonuje historyk Małgorzata Jarosińska, współautorka książki „Balkony dawnego Rzeszowa”.
Pewnego razu udała się na rzeszowski dworzec po córkę, która przyjeżdżała porannym pociągiem z Wrocławia. Okazało się, że pociąg ma 45 minut spóźnienia. Aby bezczynnie nie siedzieć na peronie, wyszła na plac dworcowy i wtedy pierwszy raz w życiu baczniej przyjrzała się… balkonom. Z zaskoczeniem skonstatowała, że są one bardzo różnorodne, a co jeden to ładniejszy.
Od tamtej pory minęło, w przybliżeniu, dwadzieścia lat, a Małgorzata Jarosińska z niegasnącym zainteresowaniem spogląda na balkony. Przede wszystkim na te rzeszowskie, w końcu jest rodowitą rzeszowianką. I przede wszystkim na te leciwe, wybudowane przed 1939 rokiem. Urzekają ją metalowe detale w starych balkonach, kunsztownie wykonane balustrady, wyszukane wzornictwo.
- Niejednokrotnie balkon jest dużo ładniejszy od reszty budynku - przekonuje.
W Rzeszowie jak na… Sycylii
Zapytana o swoich balkonowych faworytów w Rzeszowie, odpowiada: - Trudno wyróżnić ten jeden jedyny, bo takich, na które warto rzucić okiem, jest naprawdę sporo. Są śliczne balkony w Rynku, na ulicy Kopernika czy na budynku plebanii kościoła farnego. Wspomnę też o jednym z balkonów przy ul. Mickiewicza - przypomina mi balkony, jakie widywałam na Sycylii, w barokowym miasteczku Noto. Ciekawy, dekoracyjny balkon jest przy ul. Matejki; na klatce schodowej tamtej kamienicy znajduje się balustrada, która wyglądem nawiązuje do balkonu, tworzy wraz z nim pewną całość.
Nawet jednak te balkony, które nie pełnią wyłącznie funkcji użytkowej, ale są także piękną ozdobą, a niekiedy wręcz dziełem sztuki, na co dzień mało kto zauważa.
- Nie wiem, z czego to wynika. Częściowym wytłumaczeniem jest chyba… mnogość reklam w przestrzeni publicznej. Niektóre balkony z ulicy trudno dostrzec, bo są permanentnie zasłonięte przez szyldy reklamowe
- ubolewa nasza rozmówczyni.
Były już w starożytności
Najstarsze ślady balkonów albo raczej quazi-balkonów pochodzą ze starożytności, odszukano je między innymi w Ostii i innych rejonach Italii. Z kolei w średniowieczu stosowano tzw. hurdycje. Instalowane na szczycie warownych murów, pełniły funkcję obronną. Z czasem drewniane hurdycje zostały wyparte przez murowane machikuły. W późniejszych wiekach balkony służyły w głównej mierze celom mieszkalnym, wypoczynkowym i tak pozostało do dzisiaj.
Bywało, że historyczne przemówienia wygłaszali z balkonów politycy. Przykładowo, z balkonu pałacu Hofburg w Wiedniu Adolf Hitler obwieścił włączenie Austrii do Rzeszy.
- W Ulanowie, gdzie miałam krewnych i w dzieciństwie spędzałam wakacje, również był balkon, o którym często się mówiło. W 1809 roku, w okresie wojen napoleońskich, przemawiał z niego do żołnierzy i mieszkańców Ulanowa książę Józef Poniatowski - wspomina Małgorzata Jarosińska. Z kolei na przykład w historii literatury (i teatru) zapisała się chociażby sławetna szekspirowska „scena balkonowa”, w której Romeo wyznaje miłość Julii.
Balkonowe początki w Rzeszowie
W grodzie Rzecha balkony pojawiły się mniej więcej w dziewiętnastym stuleciu. Wtedy Rzeszów przestał być miastem, w którym dominuje drewniana, parterowa zabudowa; powstawało coraz więcej gmachów murowanych i piętrowych, na piętrach zaś budowano balkony. Ich metalowe fragmenty wykonywali miejscowi rzemieślnicy: ślusarze, kowale.
- Do Rzeszowa sprowadzano także fabryczne elementy z Wiednia czy Pragi, a rzemieślnicy „dopieszczali” je w swoich warsztatach
- wyjaśnia Jarosińska.
Pani Małgorzata sama jest córką rzemieślnika - Edwarda Gutowskiego. Z początku miał on zakład ślusarski, później naprawiał rowery, a nawet był ich producentem, by w końcu wyspecjalizować się w mechanice motocyklowej i samochodowej. W warsztacie Gutowskiego swoje motory przygotowywali pierwsi rzeszowscy żużlowcy, wśród nich legendarny Eugeniusz Nazimek.
- Balkonami akurat mój tata nigdy się nie zajmował, ale w domu zawsze było dużo rzeczy z metalu. I pewnie dlatego tak mi się podobają żelazne detale w balkonach lub w bramach kamienic - mówi Jarosińska.
Książkowy przewodnik
Pani Małgorzata, która jest historykiem i szereg lat przepracowała w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie, doszła do wniosku, że trzeba udokumentować urodę zabytkowych rzeszowskich balkonów. Efektem jest książka „Balkony dawnego Rzeszowa”, która niedawno temu ukazała się nakładem wydawnictwa Libra.
Nasza interlokutorka do tej publikacji przygotowała tekst o „metalowej” historii Rzeszowa. Poprosiła też Jacka Stankiewicza - długoletniego wiceprezesa Rzeszowskiego Towarzystwa Fotograficznego, uczestnika wielu wystaw krajowych i zagranicznych - aby zrobił zdjęcia wybranym balkonom.
- Z całej masy ilustracji wybraliśmy do druku przeszło 80 tych, które najbardziej przypadły nam do gustu - tłumaczy współautorka książki. I dodaje: - Zachęcam wszystkich, szczególnie młodych rzeszowian, żeby czasami pochodzili po mieście z podniesioną głową i popatrzyli na stare balkony, a więc na coś, co istnieje realnie, wokół nas, a nie w Internecie czy w telefonie komórkowym. Mam nadzieję, że książeczka, jaka się ukazała, będzie służyć jako swoisty, „balkonowy” przewodnik po Rzeszowie.