Podatnicy słono zapłacą za błąd, który popełnił sąd
Suwalski przedsiębiorca otrzyma 20 tysięcy odszkodowania za to, że został niesłusznie aresztowany. Za kratkami spędził niemal miesiąc, a z sądowej sali został wyprowadzony w kajdankach na rękach.
Stracił zaufanie klientów, bał się o swoje zdrowie, bo siedział z recydywistami, jadł ze zużytych naczyń i był wielokrotnie przenoszony z celi do celi. A w związku z tym często poddawany był kontrolom osobistym. Jan N., bo o nim mowa, w Areszcie Śledczym w Giżycku spędził 22 dni. Niesłusznie i za to otrzyma 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia - orzekł Sąd Okręgowy w Olsztynie.
Jan N. to przedsiębiorca dobrze znany w Suwałkach. Jest właścicielem hotelu i od lat nie zgadza się z decyzjami zakładu energetycznego. Spory rozstrzygane są w sądowych salach. Podczas dwóch procesów w Suwałkach przedsiębiorcy puściły nerwy. Przewodniczącej składu orzekającego zarzucił, że nie zna przepisów, nie umie czytać oraz pisać i orzeka jak jej koledzy po fachu z Białorusi. Po czym wyszedł z sali rozpraw. Miesiąc później biznesmen podpadł kolejnej sędzi. Miał jej wygarnąć, że jest w mafii, lekceważy prawo i przekracza swoje uprawnienia.
Sędzie uznały, że tego typu zachowań nie można puszczać płazem. Zawiadomiły więc organy ścigania o tym, że zostały znieważone. Prokuratura sporządziła akt oskarżenia i skierowała go do sądu w Ełku. Ten natomiast postanowił sprawdzić, czy przedsiębiorca jest zdrowy i skierował go na badania. Ponieważ Jan N. przez ponad rok nie stawiał się na wyznaczone terminy, sąd uznał, że go lekceważy i utrudnia postępowanie. Nakazał więc aresztować biznesmena.
Prosto z ełckiego sądu Jan N. został dowieziony do komendy, a stamtąd do aresztu w Giżycku. Wiadomość o zatrzymaniu N. szybko rozeszła się w Suwałkach. Hotelarz twierdzi, że z tego powodu stracił wielu klientów. Poza tym, w areszcie był szykanowany, bo ciągle przenoszono go z celi do celi. Musiał więc uprzątać kolejne miejsca zakwaterowania.
Przedsiębiorca został uniewinniony od zarzutu znieważenia sędzi z uwagi na przedawnienie czynu. Wystąpił więc o zadośćuczynienie za - jak to określił - poniżenie oraz cierpienie psychiczne. Sąd w Olsztynie, gdzie trafił pozew, przyznał, że środek zapobiegawczy nie był właściwy. Wystarczyło orzec poręczenie majątkowe. Zadośćuczynienie wypłaci Skarb Państwa, czyli podatnicy.