Podatek wykosi sklepiki [fakty, opinie]
Kupcy zrzeszeni w grupy są przeciw projektowi ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Grupom zakupowym grozi śmierć. Sklepy mogą zbankrutować, a ich pracownicy pójść na bruk.
- Robiąc zakupy w hurtowni, bez wahania podpisałam petycję przeciwko podatkowi, jakim rząd chce „ukochać” najmniejsze biznesy - nie kryje Jadwiga Sojka, właścicielka trzech sklepów spożywczych zrzeszonych w sieci „abc” (w Rojewicach i Jezuickiej Strudze w powiecie inowrocławskim oraz w podtoruńskiej Suchatówce).
- Większość przedsiębiorców, których tam spotkałam, postąpiła podobnie. Boimy się! Nasza petycja ma wkrótce trafić do premier polskiego rządu.
- Z „abc” łączy mnie jedynie franczyza: logo, składki, które są przeznaczane na firmowe gazetki oraz upusty cenowe. Jednak zarabiam tylko i wyłącznie na moich sklepach, a nie na sieci. Jeżeli takim jak ja każe się zapłacić najwyższy podatek, wyjdziemy z grupy. Wielu zbankrutuje i będzie musiało zwolnić pracowników - uważa pani Jadwiga.
Skala problemu jest duża. W kraju jest bowiem 6 tys. „abc”. W naszym regionie znajdziemy je w wielu miejscowościach, zarówno w dużych (Bydgoszcz, Toruń czy Włocławek), jak i mniejszych (Kcynia, Dobrcz, Gniewkowo). Mamy ich więcej niż np. „Lewiatanów” (w Polsce niecałe 3 tysiące, Lewiatan „Kujawy to 380 sklepów). Bo, żeby przystąpić do tej grupy zakupowej, trzeba mieć co najmniej trzy punkty handlowe. Siedziba firmy mieści się we Włocławku.
Dlaczego mali zapłacą tyle co duzi? |
Projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej zakłada stawki w wys. 0,7 proc. powyżej 18 mln zł rocznego obrotu, 1,3 proc. powyżej 3,6 mld zł oraz 1,9 proc. za obroty w soboty i niedziele. Mają go płacić sprzedawcy detaliczni, którzy nie wchodzą do sieci oraz sieci handlowe. |
W przypadku sieci podstawą opodatkowania ma być suma obrotów wszystkich sprzedawców detalicznych. Czyli: jeśli np. skupia ona 2 tys. małych i średnich przedsiębiorców posiadających łącznie 3 tys. sklepów, zapłaci podatek według najwyższej skali procentowej, na równi z największymi międzynarodowymi potęgami handlowymi o miliardowych przychodach. |
Franczyzobiorcy Polskiej Sieci Handlowej „Lewiatan” manifestują przeciw projektowi ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Na sklepach w całym kraju zawisły banery i plakaty informujące o proteście. Kupcy wykorzystali również własne billboardy, na których, zamiast cotygodniowych promocji, pojawiły się hasła protestacyjne: „Nie jestem hipermarketem, a zapłacę taki sam podatek” Na billboardach wiszą czarne wstążki. Zrzeszeni w sieci napisali list otwarty do premier Szydło. Przekonują w nim m.in., że skutkiem wejścia w życie ustawy będzie upadek setek małych i średnich przedsiębiorców oraz likwidacja sieci franczyzowych, które zrzeszają dziesiątki tysięcy sklepów. 11 lutego kupcy zamierzają demonstrować przed Sejmem.
Marcin Poniatowski, członek zarządu Lewiatan Holding SA we Włocławku, przyznaje, że z grupami kupieckimi były prowadzone rozmowy, w których udział brali parlamentarzyści PiS. - Niestety, projekt ustawy przygotowany przez Ministerstwo Finansów nie uwzględnia naszych ustaleń. Zapisy dyskryminują polskie zrzeszenia kupców i są niesprawiedliwe.
Rząd znajdzie rozwiązanie? |
Premier Beata Szydło powiedziała, że rząd szuka rozwiązania w sprawie sklepów franczyzowych, która wzbudza największe protesty wśród polskich handlowców. |
Projekt ustawy jest szeroko konsultowany. Jest problem franczyzy. Zdajemy sobie z tego sprawę. W związku z tym w tej chwili szukamy możliwości, które by ten problem rozwiązały” - stwierdziła premier. |
Kupcy uważają, że płacenie przez nich takich samych podatków jak duże sieci międzynarodowe jest nie w porządku. O swoją przyszłość boją się jeszcze m.in. Polskie Składy Budowlane (200 sklepów i 400 składów), więc tutaj również protestują. „Podjęliśmy rynkową walkę z zagranicznymi sieciami, tworząc własną grupę. Ustawa zniweczy nasze wysiłki związane z budowaniem ogólnopolskiej marki, pod którą konkurujemy. Ponadto pracę może stracić nawet 13 tysięcy pracowników” - czytamy w stanowisku PSB.
- Wysokość podatku w wielu przypadkach może przekroczyć zysk - uważa Marcin Białęcki, dyrektor ekonomiczny w PSB-PROFI Toruń. - A gdy wyjdziemy z grupy, trzeba będzie podnieść ceny. Jak więc konkurować z marketami?
Rząd zamierzał opodatkować tylko duże sieci handlowe, ale przy okazji uderzył w najmniejsze sklepy zrzeszone w grupach zakupowych. W Polsce jest ich ok. 25 tys. Mają płacić takie same podatki jak duże firmy. Ale najwięksi też się boją.
- Zaproponowane stawki przewyższają poziom rentowności w większości sieciowych firm handlowych - uważa Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, która zrzesza sieci handlowe. - Mamy do czynienia z tym samym podatkiem o trzech szczeblach progresji: 0,7, 1,3 i 1,9 proc., co spowoduje przeniesienie znaczących kosztów na dostawców i konsumentów. Nie do przyjęcia jest też pozostawienie specjalnych stawek w przypadku weekendów i świąt. Pozorna jest zmiana polegająca na zastąpieniu jednolitej stawki 1,9 proc., dwiema: 1,3 i 1,9 proc. dla firm o najwyższych przychodach. Bo to tylko zabieg fiskalny.