Po zabójstwie w Nowym Stawie. Czy w ostatnich latach rządzący zniszczyli wcześniejszy dorobek w dziedzinie walki z przemocą domową?
Zabójstwo w Nowym Stawie jest wyraźnym przykładem pokazującym, jak nie działają w naszym kraju mechanizmy, które miały przeciwdziałać najgorszemu złu - mówi Krzysztof Sarzała, koordynator Centrum Pomocy Dzieciom Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę w Gdańsku. - Nie mam tak dobrego humoru, jak przedstawiciele partii rządzącej, którzy twierdzą, że Polska bardzo dobrze sobie radzi i jest w światowej czołówce zapobiegania przemocy domowej. Przeciwnie - myślę, że bardzo szybko spadamy na dno.
W Nowym Stawie mężczyzna zabił dwie kobiety niedługo po opuszczeniu policyjnego aresztu, gdzie trafił za wcześniejsze pobicie jednej z ofiar. Czy w Polsce chronione są ofiary przemocy domowej?
Zabójstwo to jest wyraźnym przykładem pokazującym, jak nie działają w naszym kraju mechanizmy, które miały przeciwdziałać najgorszemu złu. Niebieska Karta sprowadza się dziś do rutynowych spotkań kilku specjalistów. Nie dziwię się przeświadczeniu wielu kobiet, które uważają, że działania te nie poprawiają ich poczucia bezpieczeństwa. Również mechanizmy prawne, zapisane w przepisach, nie są dziś skutecznie egzekwowane. Już sam proces zgłaszania przemocy jest koszmarem. Przebijanie się przez funkcjonariuszy państwowych, którzy z niedowierzaniem przyjmują informacje od ofiar, proponujących, by samemu sobie jakoś rozwiązać problem. Ta ich bezradność doprowadza do desperacji także sprawców, którzy mają poczucie, że mogą krzywdzić innych ludzi i nie grozi im za to żadna kara. Przykład z Nowego Stawu, jak i wiele innych, o których czytamy w gazetach dobitnie świadczy, że Polska zniszczyła wcześniejszy dorobek w tej dziedzinie mozolnie budowany przez psychologów, terapeutów, pracowników socjalnych. Obecnie przemoc u nas kwitnie.
Tymczasem urzędnicy resortu sprawiedliwości dowodzą, że świetnie rozwiązaliśmy kwestię przemocy domowej. Mylą się?
Nie mam tak dobrego humoru, jak przedstawiciele partii rządzącej, którzy twierdzą, że Polska bardzo dobrze sobie radzi i jest w światowej czołówce zapobiegania przemocy domowej. Przeciwnie - myślę, że bardzo szybko spadamy na dno. Wraz z koleżankami i kolegami z przerażeniem obserwujemy proces destruowania zalążków systemu przeciwdziałania przemocy, budowanego przez lata 90. XX w. Proces ten, w którym sam uczestniczyłem, doprowadził do założenia m.in. Niebieskiej Karty, zespołów interdyscyplinarnych, uchwalenia ustawy o przeciwdziałaniu przemocy. Ogłaszane obecnie przez ministra sprawiedliwości plany wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej, która chroni ofiary przemocy, są jeszcze jednym symptomem, że to wszystko jest celowo niszczone.
Podkreśla się, że wprowadzone niedawno w Polsce przepisy - np. nakazujące przymusową wyprowadzkę sprawcy z domu - dobrze chronią interesy ofiar.
Same przepisy pozwalające na separację sprawcy od ofiary niewiele dają. To wszystko powinno układać się w jedną całość. Ofiara musi chcieć zgłosić problem, czuć się bezpieczna w momencie zgłaszania, nie być traktowana jak intruz, musi też czuć się bezpieczna już po zgłoszeniu. W razie pojawienia się ryzyka powinna trafić do godziwego schroniska dla ofiar przemocy. Nie do marnych, źle wyposażonych pokoików, w których warunki bywają nieraz gorsze, niż w schroniskach dla psów. Jeśli politycy jawnie bagatelizują, wręcz wyśmiewają potrzeby ofiar - zarówno dorosłych jak i dzieci - nie mamy szans na zorganizowanie odpowiedniego systemu.
Skąd teza o wyśmiewaniu ofiar?
Śledzę dyskusje związane z pomysłem wypowiedzenia przez Polskę konwencji antyprzemocowej. Słyszę, że jedynym problemem jest zapis w konwencji stambulskiej, dotyczący płci społeczno-kulturowej. To bzdura. Konwencja wskazuje jedynie, że ofiarami przemocy padają głównie kobiety, a sprawcami są głównie mężczyźni. Moim zdaniem jest to słuszne stwierdzenie, rzeczywiście kobiety nie są traktowane tak samo jak mężczyźni. I zgadzam się z zapisem, że jednym ze sposobów zapobiegania przemocy jest zwiększanie równouprawnienia.
Konwencja nie uderza w tradycyjny model małżeństwa i w religijność Polaków?
Myślę, że przedstawicielom władzy wcale nie chodzi o ratowanie tradycyjnego modelu małżeństwa i wiary rodaków. Jeśli dokładnie przyjrzymy się konwencji antyprzemocowej, znajdziemy zapis, że strony członkowskie muszą poddać się oglądowi innych państw... Czyli mają wpuszczać ekspertów innych krajów i pokazywać, jakie rozwiązania przyjęto, by spełnić wymogi konwencji. I tu kryje się niebezpieczeństwo. Rządzący jak ognia boją się ekspertów wpuszczonych za mury sądów, komend policji, ośrodków pomocy. Wówczas mogłoby się okazać, jak fasadowy jest nasz system.
Czy Polska wypowie konwencję?
Mam nadzieję, że nie. W środowiskach zajmujących się walką z przemocą i pomocą ofiarom zapanowało duże poruszenie. Przygotowywane są kolejne opinie i stanowiska. Liczę, że nacisk będzie tak silny, że jeden czy drugi minister wyleje sobie kubeł zimnej wody na głowę i wycofa ze złego pomysłu.